Miało być tak: środa - "GW" publikuje manifest o buncie wykształciuchów.
Czwartek - rebelia rośnie, podsycana kolejnymi demaskatorskimi doniesieniami o łamaniu prawa przez rządzących, falą krytyki z Europy, zwłaszcza z Hiszpanii
Piątek - do buntu przyłączają się kolejne uczelnie i środowiska. Platforma wzywa na manifestację.
Sobota - Aleksander Kwaśniewski ogłasza powrót, "bo już nie może znieść" tego, co robią z państwem Kaczyńscy.
Tak mogłoby być pięknie, wzniośle i propaństwowo. Masy wykształceńców zmobilizowane do walki z faszystowskim reżimem, porywają resztę społeczeństwa w zwycięskim marszu aż do wyborów i triumfalnego powrotu III Rzeczypospolitej.
Ale przyszli Oleksy z Gudzowatym i swoją "taśmą" zagłuszyli surmy bojowe.
Kwaśniewski do polityki wraca, ale nie w nimbie przywódcy sprzeciwu wobec kaczyzmu, tylko jako człowiek mocno zainteresowany ochroną d...obrego imienia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z ostatniej chwili: podobno Samoobrona już zaprasza Józwę w swoje skromne progi.
Oprócz zabawnej konsekwencji, jaką byłoby wejście Oleksego do koalicji z Kaczorami, taka wolta radykalnie przeobraziłaby "polski przemysł nagraniowy".
Więcej swojskich ludowych klimatów i chyba już nie to "dobre winko", które tak smakowało Adasiowi, ale raczej inny napój.
Inne tematy w dziale Polityka