Szef junty został obalony. Jest nowy caudillo. Na ulicach spokój. Walki w parlamencie trwają.
Wchodzę tu po dwóch dniach odpoczynku od salonowego przemiału politycznego i co widzę... Na pierwszej stronie rządzi kwestia odwołania Bronka.
Okazało się, że wczoraj wieczorem, kiedy delektowałem się występami irlandzkiego baletu Gaelforce, nastapiła nagła koncentracja politycznego życia przy ul. Woronicza w Warszawie.
Żeby nie było wątpliwości - nie żałuję. Obserwowanie naszego życia politycznego ma się tak do bycia widzem irlandzkich tancerzy, jak wizyta w toalecie publicznej na dworcu w Małkini do spaceru po odświezonym letnim deszczem bukowym lesie w Karkonoszach.
Ale po porannej prasówce, przejrzeniu wpisów w Salonie24, wysłuchaniu porannych pasm radiowych żałość mnie w końcu ogarnęła.
Co to za żałosne państwo! Co to za żałosna Rzeczpospolita, trzecia czwarta, siódma, czy jakaś tam!
Co to za bananowy kraik, w którym zmiany na stanowisku prezesa telewizji sprawiają, że media, politycy, koalicja, pozycja, komentatorzy i obserwatorzy, wszyscy żyją tylko tym tematem!
Telewizja, o telewizji, do telewizji, kto, kiedy, kogo i dlaczego - stado polityczno-medialne dostaje nagłego elokwencyjnego rozwolnienia i ocenia, i analizuje, i przewiduje, i krytykuje, i radzi.
W takich żałosnych, obśmiewanych w filmach i książkach, państewkach, obalający operetkowego dyktatora rebelianci lub zamachowcy walczą o gmach rządu, pałac prezydencki/królewski i o telewizję właśnie.
A parademokratycznej RP robi się to metodami parademokratycznymi i paraniezaleznymi mediami.
Inne tematy w dziale Polityka