Polska gospodarka ze swoimi sześcioma procentami wzrostu jest już tak rozpalona przedłużającą się hossą, że najwyższy czas na chłodzenie.
Leszek Balcerowicz nie ma już wprawdzie bezpośredniego wpływu na politykę gospodarczą RP, ale jego myśl, chłodnicze know-how, pozostaje na trwale w dorobku naszej ekonomii teoretycznej i praktycznej.
Zaczerpnijmy z tej nie wysychającej, orzeźwiająco chłodnej krynicy mądrości.
Za zimną ulgą dla gorączkującej gospodarki przemawiają opinie uznanych autorytetów.
Np. Witolda Gadomskiego (cytuję za R. Bugajem):
"Czy słabsze tempo wzrostu jest nieszczęściem? Niekoniecznie. (...) Prowadzi też do kilku bardzo pozytywnych zjawisk. (...) Najważniejsza jest poprawa wydajności pracy i efektywności" ("GW", 7 - 8 lipca 2001 r.).
"Musimy utrzymywać lukę produkcyjną obniżającą tempo wzrostu gospodarczego do czasu utrwalenia równowagi wewnętrznej, czego miarą będzie niska inflacja i bezpieczny deficyt w obrotach bieżących" - to z kolei Jarosław Bauc w "Gazecie Wyborczej" (10 - 11 marca 2001 r.).
Dziwię się, że obecnie tylu wychowanych "na Balcerowiczu" wybitnych specjalistów w dziedzinie ekonomii zapomina o podstawach koncepcji "zrównoważonego rozwoju" autorstwa mistrza i udanej realizacji tej myśli pod koniec lat dziewięćdziesiątych.
Dlaczego milczą, wszak pora już chłodzić.
Mistrz przecież nie mylił się nigdy a jego decyzje zawsze były korzystne dla gospodarki.
Inne tematy w dziale Polityka