Czy autorzy "Szkła kontaktowego" nie chcieliby serdecznie pośmiać się, zapraszając do zdrowego śmiechu telewidzów, z rozczulającej naiwności prezesa ITI, który uważał Grzegorza Żemka za zwykłego bankowca.
Może i by chcieli, ale Jan Wejchert jest w zasadzie ich szefem. Nie uchodzi.
Rysująca się w opowieści pana Jana historia prostodusznego człowieka, który uczciwie robił swoje zupełnie nieświadom tego, jakiego typu ludzie w tamtych czasach kierowali zagranicznymi oddziałami polskich banków i przedsiębiorstwami handlującymi z zagranicą takimi jak Baltona, musi krzepić nas prostaczków.
Wielkim dla nas pocieszeniem są dzieje sukcesu i wielkiego majątku Jana Wejcherta i Mariusza Waltera, równie prostodusznie nieświadomego "skąd się naprawdę wzięli ci ludzie", na których natrafiali, gdy w latach osiemdziesiątych rodziła się firma ITI.
Od wieków maluczkich krzepią opowieści o cnocie nagrodzonej, błogosławionej prostocie, Kandydzie, Głupim Jasiu, O'Grodnicku, słowem - o ludziach w szczerości swego serca głuptaskowato naiwnych, wokół których krążą niegodziwcy, przez których nasi poczciwcy popadają często przez nich w tarapaty, a jednak w końcu los nagradza dobrego głuptaska.
Muszę kończyć, bo wzruszyłem się tą pouczającą historią.
Inne tematy w dziale Polityka