W czasach, gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz obejmowała prezesurę Narodowego Banku Polskiego, wielu "zszokowanych" dziś kandydaturą Skrzypka analityków rozwiązywało słupki i rozpoczynało nierówne pojedynki z trygonometrią.
Wtedy, gdy rządziła michnikowszczyzna, choć nikt tego słowa nie znał, antylutracja a po cichu, i po trochu wszystkim, minister Wachowski, mianowanie HGW na stanowisko naczelnika polityki pieniężnej nikogo specjalnie nie bulwersowało, choć "w wielonasób" nie miała ona tych cech, umiejętności i doświadczeń, których brak zarzuca się obecnie Skrzypkowi.
Ale kto się wówczas przejmował NBP. Dopiero lata kadencji HGW i Balcerowicza, ich osobości, zmian w prawie, zamotań politycznych wokół RPP, ugruntowały pozycję tej instytucji w polskim ustroju i w świadomości publicznej.
O kompetencjach ówczesnego kierownictwa NBP w kontekście dziwnych przepływów kapitału wypowiadała sie niedawno prof. Staniszkis, o czym pisałem m. in. wczoraj.
Tzw. rynki zwykle są odporne na odruchy bezwarunkowe różnych "Gazet Wyborczych" i ślepy antykaczyzm większości dziennikarzy.
Ciekaw jestem, czy tym razem znów pokażą swoje opanowane, konserwatywne oblicze, i kierować się będą chłodną oceną nowego kandydata. Jego CV można dzięki uprzejmości salonowiczki Junony przeczytać w tym miejscu.
To, co piszą i mówią teraz media to typowe pierdu pierdu.
Rekomenduję spokój i samodzielne myślenie.
Inne tematy w dziale Polityka