Polityk tego nie powie, choć właśnie tak myśli. Ale polityk jest uwodzicielem. Wcale nie jest w jego interesie szczerze mówić cipci, którą bałamuci, za jaką owcę ją, w głębi ducha, uważa.
A dziennikarz? Dziennikarz to zazwyczaj ktoś w rodzaju najlepszego kumpla tego uwodziciela. Zdaje sobie sobie sprawę, że tzw. kampania to czysta ściema, ale trzyma sztamę z koleżką, udając, że to wszystko dzieje się na poważnie.
Tak czytam sobie o ostatnich manifestacjach we Włoszech, wymierzonych przeciwko drakońskim, janosikowym posunięciom fiskalnym wybranego ledwie kilka miesięcy temu rządu Romana Prodiego, i tak sobie myślę: ALE OWCE!
Nasze barany skupią się być może na tym, że zwolennikom Berlusconiego udało się na tym opozycyjnych imprezach zgromadzić miliony, co stawia w odpowiednim świetle rachityczną demonstracyjkę Platformersów z października (równie marna była rządowa - zgoda).
Nawet przy założeniu, iż wszyscy, którzy teraz protestują na ulicach włoskich miast przeciw obiążeniom podatkowym, które przekroczyły 50 proc. (!!!), głosowali przeciw Prodiemu, to dlaczego wyszli na ulice w milionowych rzeszach dopiero teraz, a nie podjęli tak zdecydowanej walki jeszcze przed wyborami.
Przecież wiadomo było, co za gość z tego Prodiego i czym grozi.
Ciekawy przykład, mówiąc dla odmiany delikatnie, podatności wyborców na manipulację pochodzi z naszego podwórka - to ostatnie wybory samorządowe, rozdanie warszawskie.
Ludzie na poważnie wzięli w Warszawie grę w przeciwieństwa. Doprawdy to zadziwiające, jak politykom udało się spolaryzować opinię publiczną wokół starcia tak podobnych do siebie i pod względem poglądów i, powiedziałbym "formacyjnie" (Opus Dei), kandydatów jak Hania i Kazio.
Na koniec jeszcze o elektoracie Samoobrony. Wbrew obiegowym opiniom akurat ten wcale taki głupi nie jest.
Wyobrażam sobie ten elektorat tak mniej więcej:
Wstaje rano (no, bez przesady), wkur...ny, bo, po pierwsze, na kacu, po drugie, bo już nie ma zasiłku (olał oferty pracy z biura pośrednictwa), i idzie głosować na Leppera. Wie doskonale (mimo kaca), co robi, bo Lepper przecież chce zasiłków bez ograniczeń i marudzenia, żeby się do roboty wziąć.
A więc głupi nie jest. Ani Lepper, ani jego elektorat.
Inne tematy w dziale Polityka