Niezależnie od tematu notki, trudno nie zacząć od tego, co stało się w środę.
Diego Armando Maradona nie żyje
Zmarł jeden z dwóch, może trzech największych piłkarzy w historii piłki nożnej, a wraz z jego śmiercią skończyła się pewna epoka.
Mój kolega nazwał go wczoraj Presleyem piłki nożnej i faktycznie coś w tym jest. „Ręka Boga” łączył w sobie geniusz największego artysty piłkarskich boisk z ludzką kreaturą konsekwentnie dążącą do autodestrukcji.
Transparent dla Diego Maradony w Buenos Aires: "Nieważne, co zrobiłeś w swoim życiu. Ważne, co zrobiłeś w naszym".
Diego, wraz z całym światem przeżyłem dzięki Tobie tyle emocji i wzruszeń, że na zawsze takiego Cię zapamiętam. Spoczywaj w pokoju.
Ileż to było szydery z wszystkich trzech beniaminków.
Poziom gry Warty, Stali Mielec i Podbeskidzia był stawiany jako dowód na bezsensowność poszerzenia Ekstraklasy do 18 drużyn.
Zacznijmy od Warty.
Już dawno temu pisałem tu, że Warta to najbardziej romantyczny projekt i historia w polskiej piłce kopanej. Już sam awans do Ekstraklasy graniczył z cudem.
Zieloni dysponując budżetem zaledwie 2,7 mln byli jednym z biedniejszych klubów 1. ligi. Nie dysponując odpowiednim stadionem zmuszeni byli grać w Grodzisku Wlkp.
Wbrew wszelkiej logice i przeciwnościom to jednak Warta awansowała!
Gdy już awansowali, niemal z punktu stali się niemal pewnym kandydatem do spadku.
Warta i owszem, dysponuje przyzwoitym bramkarzem i w miarę szczelną obroną, jednak do przodu nie gra prawie nic. Wystarczy wspomnieć, że pierwszego gola Zieloni strzelili dopiero w piątej kolejce, nie grali źle, ale punktów z tego nie było.
I nagle, w piątej kolejce wygrali 3:1 w Płocku z Wisłą, od tej pory punktują już regularnie. Przegrali co prawda z Górnikiem i Legią, ale wygrali na wyjeździe ze Stalą i Podbeskidziem i u siebie z krakowską Wisłą. I temu ostatniemu meczowi pragnę poświęcić kilka słów.
Ten mecz to prawdziwa kwintesencja fenomenu Warty.
W wyniku kontuzji i coronawirusa Zieloni byli zdziesiątkowani, na ławce mieli pięciu piłkarzy, w tym DWÓCH bramkarzy...
W pierwszej połowie 0:1 i dominacja Wisły, wydawało się, że już po meczu, ale nie z Wartą takie numery. Oni naprawdę ten mecz wygrali!!!
I jak ich nie kochać?
Stal i Podbeskidzie traktowane były jako drużyny mocniejsze od Warty i ze względu na tylko jedno miejsce spadkowe w tym sezonie, nie byli traktowani jako kandydaci do degradacji.
Oba kluby miały podobny problem, dramatycznie słaba obrona.
Nawet jeśli nie najgorzej wyglądała gra do przodu, to z tyłu był jeden wielki dramat.
Podbeskidzie traciło trzy/cztery bramki na mecz.
Stal traciła ich nieco mniej, ale przyszedł mecz w Mielcu z Wisłą, który przegrali 0:6!
A jednak wygląda na to, że jedni i drudzy wyciągnęli przysłowiowe wnioski i że coś się u nich ruszyło.
Podbeskidzie przestało grać radosną piłkę na tak, do której nie mają odpowiedniej jakości, tylko skupili się na obronie i przede wszystkim sprowadzili w końcu porządnego bramkarza.
Efekty już są, remis w Szczecinie i wygrana z Zagłębiem.
Stal nie grała bardzo źle, raczej nieskutecznie i nieszczęśliwie, aż przyszło owo nieszczęsne 0:6 z Wisłą i miarka się przebrała. W klubie zapanowała panika i co zrobili?
Jak to co? To co zwykle robi się w Ekstraklasie, gdy są kłopoty.
Na kłopoty Ojrzyński, po prostu...
Na początek zremisowali trudny mecz w Lubinie, choć przegrywali już 2:0. Nagle do składu wrócił Forsell i zrobił to, co potrafi najlepiej. Strzelił kapitalnego gola z rzutu wolnego.
Nagle wszystko wydaje się znowu proste i oczywiste. Przewiduję dla Stali z Ojrzyńskim lepsze czasy.
No i na koniec Lech Poznań i Liga Europy.
Nie do wiary, po prostu NIE DO WIARY!!!
Okazuje się, że w europejskich pucharach Lech też przegrywa wygrane mecze. Mało tego, też w ostatnich akcjach meczu!
Kolejorz w trzecim meczu z rzędu stracił decydujące gole w ostatniej akcji meczu
Nie pod koniec meczu. Nie w końcówce meczu. W OSTATNIEJ AKCJI MECZU!!!
Tak było na Łazienkowskiej z Legią, na Bułgarskiej z Rakowem i dziś w Liege ze Standardem...
A mieli wygrany mecz. Po przetrwaniu pierwszej połowy, w drugiej mieli Belgów na łopatkach. Przewaga liczebna, prowadzenie po pięknej akcji Tymka Puchacza z Ishakiem. Do tego całkowita dominacja na boisku, przez dwadzieścia kilka minut Standard nie był w stanie wyjść z własnej połowy.
I oni taki mecz przegrali...
Przed kilkadziesiąt lat widziałem różne cuda w piłce kopanej, ale NIGDY, powtarzam NIGDY nie widziałem, żeby jakikolwiek klub w TRZECH meczach z rzędu tracił punkty w OSTATNICH AKCJACH MECZU...
Po prostu wymiękam...
Udanych typów
1. Wisła Płock – Cracovia
2. Górnik – Pogoń
3. Stal – Jagiellonia
4. Podbeskidzie – Śląsk
5. Wisła Kraków – Zagłębie
6. Raków – Warta
7. Legia – Piast
8. Lechia - Lech
9. Wisła Płock - Pogoń
Inne tematy w dziale Sport