Demokracja w wydaniu Unii Europejskiej zaczyna promieniować na cały świat. Kto by się spodziewał, że w dalekiej Wenezueli Hugo Chavez będzie czerpał wzorce z naszego kontynentu?
A jednak.
W grudniu 2007r. Wenezuelczycy zagłosowali po prostu źle i głupio odrzucając w referendum proponowaną przez swojego prezydenta zmianę konstytucji. Zmianę, która miała władzę nad państwem dożywotnio powierzyć Chavezowi i ustanowić coś w kształcie dyktatury socjalistycznej. Jest nadzieja, że szybko dostaną szanse rehabilitacji.
Ten nowatorski, unijny i na wskroś demokratyczny pomysł z głosowaniem aż do skutku i uzyskania na końcu zaplanowanego przez urzędników rezultatu powinien zostać przeniesiony do wyborów parlamentarnych w krajach członkowskich.
W ten sposób dałoby się szybko naprawiać pomyłki wyborcze mało rozgarniętych obywateli. W drugim etapie, aby skrócić ciągnące się w nieskończoność demokratyczne procedury należałoby zupełnie zrezygnować z wyborów. Skoro na koniec wszystko ma być tak jak zaplanowały sobie elity to, po co ta cała mitręga czasu z wyborami, referendami oraz denerwujące powtórki w wypadku obywatelskiej głupoty w jakimś kraju?
Wszystko to poprawi decyzyjność.
Skończą się wreszcie nieustające kampanie wyborcze i niepewność wyników. Wszystko to wygląda kusząco z tym, że powstaje jedno pytanie. Czy to, aby nie zmierza do czegoś, co zwie się dyktatura?
Jestem dość dociekliwy, nieco podejrzliwy i wrogo nastawiony do poprawności politycznej "salonu".
kontakt: komiko7@poczta.onet.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka