Ilość aktorów scen wszelakich pielgrzymujących do „Gazety Wyborczej” może świadczyć o tym, że czerscy wkrótce otworzą swoją własną scenę. Teatr Żydowski już jest, Narodowy również, więc wszystko wskazuje na to, że ruszy tam scena antynarodowa. Tym razem pielgrzymem okazał się Wiktor Zborowski, który przeprowadzającej wywiad, Agnieszce Kublik opowiedział następującą historyjkę: „Niedawno wzdłuż rowu szedłem i wyminął mnie samochód pełen patriotów. Rozpoznałem ich, bo na aucie mieli nalepione, że pamiętają powstanie warszawskie, że ”żołnierze wyklęci” i śmierć wrogom ojczyzny. I z tego pełnego patriotów samochodu wypadły do rowu dwa opakowania po pizzy, parę puszek po piwie, sztućce plastikowe i papierowe kubki. I pojechali dalej wrogom ojczyzny śmierć zadawać. Posprzątałem po patriotach. Boję się, że jeszcze bardzo długo będziemy po nich sprzątać”. No proszę, kto by pomyślał, że tak znany i zapracowany aktor ma jeszcze czas by sprzątać przydrożne rowy zanieczyszczane przez polskich patriotów. Szkoda tylko, że Zborowskiemu zabrakło refleksu i nie uwiecznił komórką tego wstrząsającego zdarzenia. A może po prostu nie zabrał ze sobą telefonu? No cóż zdarza się.
Ja też kiedyś spacerując po lesie spostrzegłem przedstawicieli elity, którzy nagle zatrzymali swój samochód. Siedzącą obok kierowcy kobieta pozostała na miejscu, a jej towarzysz podróży, zapewne mąż, wysiadł, otworzył tylne drzwi i wyprowadził na zewnątrz wyraźnie wystraszonego psa. Wszedł kilka metrów w głąb lasu i przywiązał biedne zdezorientowane zwierzę do sporej brzozy, po czym wrócił do samochodu i odjechali. Skąd wiem, że byli to przedstawiciele elity? Otóż na półce za tylnym siedzeniem zauważyłem leżące egzemplarze „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”, a z głośników samochodowych rozbrzmiewał przebój Tymona Tymańskiego lecący mniej więcej tak: „Dymać Orła Białego / Dymać Orła Białego, cha-cha boom!” Moja historyjka jest tak samo wiarygodna jak ta opowiedziana przez Wiktora Zborowskiego, tylko jakimś dziwnym trafem i ja zapomniałem skorzystać z możliwości mojej komórki.
Po Zborowskim na Czerską zawitał aktor Jerzy Radziwiłowicz, aby wspólnie z redaktorką Angeliką Swobodą pochylić się nad ksenofobią Polaków tolerowaną przez wredny prawicowy rząd. Miała się ona wyraźnie nasilić przez ostatni rok. Radziwiłowicz mówi: „Ujawniła się. Przecież tego typu zdarzenia miały miejsce od dawna. Tylko teraz nagle się okazało, że wolno. Że niestety wolno. Pamięta pani niedawne ataki agresji wobec ludzi wyglądających inaczej niż większość społeczeństwa? Wobec mówiących w innym języku? Pamięta pani to pobicie w Warszawie profesora, który w tramwaju mówił po niemiecku? Zbrodnia straszliwa. Ludzie obecnej władzy mają na to odpowiedź lekceważącą, umniejszającą. Że to wybryk jakiś. A przecież to są przestępstwa, bo zwykle jest to agresja nie tylko słowna, ale również fizyczna. I jest przyzwalający na to klimat. […] No i ksenofobia się niestety rozwija - musimy wysłuchiwać różnych ludzi, którzy bez żadnej żenady się w taki sposób wypowiadają. A władza nie zwraca im uwagi na to, że już same te wypowiedzi mogą być zakwalifikowane jako przestępstwo”.
Chciałoby się zapytać aktora Radziwiłowicza, gdzie był wraz ze swoja wrażliwością, kiedy jego ukochana władza nie reagowała gdy brutalnie atakowano ludzi modlących się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i moczem gaszono znicze? Gdzie był, kiedy Palikot proponował zastrzelić i wypatroszyć Jarosława Kaczyńskiego? Gdzie był, kiedy członek PO zamordował w Łodzi działacza PiS? Jaka jest reakcja Radziwiłowicza, kiedy w jego Krakowie kodziarska hołota próbuje blokować Jarosławowi Kaczyńskiemu dostęp do grobu brata i bratowej? Ja bardzo przepraszam, szanowni aktorzy, ale jesteście kompletnie niewiarygodnymi komediantami bez litości eksploatowanymi przez lewactwo, które doskonale potrafi wykorzystywać waszą próżność, narcyzm i nieuleczalny nałóg parcia na szkło. Skoro postanowiliście zarabiać na życie wypowiadaniem cudzych kwestii to tego się trzymajcie. Kiedy zaczynacie mówić z własnej głowy to „słuchać hadko” jak mawiał Longinus Podbipięta, w którego postać wcielił się kiedyś Zborowski. Miał całkowitą rację nieżyjący już reżyser Kazimierz Dejmek mówiąc, że: „Aktor jest od grania, a d..a od s….a”. Niestety, wam najlepiej wychodzi to drugie.
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura