Ujawniono nagrania z podsłuchanej rozmowy prowadzonej pomiędzy Sławomirem Nowakiem, wiceprezesem Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN) Dariuszem Zawadką i wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Ta krótka wymiana zdań i towarzysząca jej szczera niefrasobliwość radość i wesołość mówią nam wszystko o stanie polskiego państwa oraz o złodziejskiej ludzkiej mierzwie, która dorwała się do władzy. Oni doją tego budżetowego cyca, czyli nasze pieniądze bez żadnych skrupułów i zahamowań okradając Polaków w biały dzień . Zobaczmy co wywołało takie rozbawienie u rozmówców:
Nowak: W PKP 30 baniek to nie jest wielki pieniądz. Oczywiście to jest bardzo duży pieniądz. Ale mówię, jakie oni mieli podejście zawsze w PKP. Tam od 100 się rozmowa zaczynała.
Zawadka: Za 30 to bezpieczeństwo informacji zrobili. Coś, co było warte może z 80 tys.”.
Nowak: Ha, ha, 20 baniek, k…a.
Zawadka: Jak ja to zobaczyłem, to, k…a, po prostu mówię, co to jest?.
Nowak: Bezpieczeństwo informacji i certyfikaty ISO. Wdrożenie norm jakości. 20 baniek wzięli za to od PKP. A spółka nawet z Grupy PKP, która ma te same uprawnienia itd. PKP Informatyka chciało to zrobić za 500 tys. zł. Tamci 20 coś milionów, a ci 500 tys. No i wzięli tą za 20 baniek.
Parafianowicz: Im ten miś droższy, tym…?.
Nowak: Tym? Otwieramy oczy niedowiarkom.
Parafianowicz: To nie może być tanie. A to przepraszam, to podwójnie poproszę. Koniaczek.
Trzeba być wyjątkowo naiwnym by myśleć, że takie przekręty to wyłącznie specjalność PKP. Wiemy, że podobnie dzieje się w innych spółkach z udziałem skarbu państwa, na czele z górnictwem, o którym ostatnio było tak głośno. Wielu z nas miało wielką nadzieję na to, że protesty górników, którzy pozostali pod ziemią by ratować swoje miejsca pracy będą detonatorem inicjującym ogólnopolski społeczny wybuch podobny do tego z 1980 roku. Lont został podpalony przekonywano na Twitterach i Facebookach. Spod mnóstwa klawiatur posypały się słowa wsparcia zagrzewające górników do kontynuowania strajków i dzielnego trwania w wyrobiskach kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi. Dlatego, kiedy podpisano porozumienie z wielu miejsc naszego kraju słychać był jęk zawodu i rozczarowania. Wielu zagrzewających do dalszego oporu stwierdziło, że górnicy zawiedli, zostali złamani, a nawet zdradzili polską sprawę.
Kiedyś w czasach kiedy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej bardzo popularne były wycieczki dziatwy i młodzieży szkolnej do śląskich kopalń by tam zapoznać się z trudną i ciężką pracą górników. Pamiętam też do dziś, że już sam krótki pobyt na dole robił przygnębiające wrażenie i wydawało mi się, że kilkugodzinny okres przebywania w takim miejscu jest wielkim wyzwaniem nawet bez wykonywania w takich warunkach jakichkolwiek czynności.
Dlatego do wszystkich tych, którzy z papieroskiem lub bez, przy kawce lub czymś mocniejszym walili w te klawiatury i bohatersko kibicowali by strajkujący siedzieli do oporu w wyrobiskach i chodnikach chcę skierować kilka słów. Słów adresowanych także do siebie.
A cóż takiego wielkiego zrobiliśmy by górnicy uwierzyli, że za nimi stoi cała Polska? Kto oprócz bezpośrednio zainteresowanych mieszkańców Śląska raczył ruszyć dupsko i wyjść na ulicę. My nie musieliśmy zjeżdżać pod ziemię. Wystarczyło zbiec po schodach i zaprotestować na ulicach Warszawy, Łodzi, Krakowa, Gdańska, Wrocławia czy Poznania zamiast siedzieć sobie wygodnie w fotelach przed komputerami lub telewizorami i trzymać kciuki udzielając górnikom jedynie duchowego i werbalnego wsparcia oraz wypisując bogoojczyźniane apele. Pretensje kierujmy do samych siebie bo na tle pokolenia, które tworzyło ruch tej pierwszej prawdziwej „Solidarności” wypadamy gorzej niż blado, a rządzący Polską zdrajcy i złodzieje doskonale zdają sobie z tego sprawę. Świadczy o tym przytoczona na wstępie rozmowa cwaniaczków i szkodników, którzy poczuli się elitą narodu. Dzisiaj tylko wyjątkowy głupiec nie pojmuje, że te słowa Tuska kierowane do opozycji z trybuny sejmowej w czerwcu 2009 roku okazały się ścisłą i wyczerpująca definicją działań jego własnej złodziejskiej i antypolskiej ferajny.
Donald Tusk, 25 czerwiec 2009 r.: Chcę wam powiedzieć, że nie jest to dobre wtedy… ta metafora często się pojawia – kiedy jest sztorm i kiedy wszyscy na statku powinni sobie pomagać, żeby przez ten sztorm przepłynąć, że znajduje się grupa ludzi, która w tym czasie, kiedy wszyscy bez wyjątku ciężko pracują, plądruje walizki pasażerom.
Łacińska sentencja mówi Societas delinquere non potest, co się na język polski wykłada, że Społeczeństwo nie może popełnić przestępstwa. Obawiam się jednak, że my Polacy masowo dokonujemy na sobie zbiorowego aktu samobójstwa poprzez własną lekkomyślność, krótkowzroczność, frajerstwo, brak poczucia solidarności i odpowiedzialności za kraj i co przykro mówić, przez zwykłą głupotę i lenistwo.
Pamiętajmy stare mądre powiedzenie. Żeby zacząć dawać innym dobre rady trzeba najpierw przestać samemu dawać zły przykład. Czego na przyszłość sobie i Szanownym Czytelnikom z całego serca życzę.
Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka