Lewacy i kulturowi marksiści typu Jana Hartmana czy Małgorzaty Fuszary próbują podobnie jak to było z homoseksualizmem wmówić społeczeństwu, że wszelkie uprzedzenia do tej dewiacji nie mają żadnych racjonalnych podstaw, a lęk przed dyskusją i sprzeciw biorą się z zacofania oraz strachu przed nowoczesnością i postępem co ma oczywiście według nich podłoże religijne. Nic w tym dziwnego. Stosowane są stare wypróbowane i skuteczne lewackie chwyty, którym zawsze towarzyszy unikanie wchodzenia w szczegóły.
Jednak nieprzypadkowo natura wyposażyła człowieka w bardzo silny wrodzony mechanizm zahamowań przed krzyżowaniem się z rodzicami, rodzeństwem czy bliskimi krewnymi. Czym grozi kazirodztwo możemy dowiedzieć się na przykładzie tych krajów gdzie panuje system klanowy i dla zachowania majątku i „czystości krwi” w obrębie jednego rodzinnego klanu zawierane są związki małżeńskie z osobami blisko spokrewnionymi. Odsetek dzieci upośledzonych w tych społecznościach drastycznie przewyższa ten odnotowywany w tradycyjnych rodzinach z kręgu cywilizacji zachodniej. Stwórca zadbał także i o to, że rośliny wyposażone zostały w różne często bardzo skomplikowane mechanizmy zapobiegające samozapyleniu co służy ciągłemu przemieszczaniu się materiału genetycznego. Nawet u zwierząt obserwujemy bardzo często z pozoru niezwykle okrutny zwyczaj polegający na tym, że odkarmione potomstwo jest wyganiane przez matkę jak najdalej od rodzinnego gniazda co ma uniemożliwić rozmnażanie się w obrębie blisko spokrewnionych osobników. Czym zagraża populacji ograniczona pula genów wiedzą najlepiej polscy przyrodnicy zajmujący się przywracaniem naturze żubra.
To tyle niezbędnego wstępu, by przejść do towarzyszącego nam od ćwierćwiecza tytułowego kazirodztwa politycznego. W 1989 roku dogadały się ze sobą spokrewnione polityczne klany i do dzisiaj parzą się bezwstydnie między sobą, przez co na świat przychodzą coraz bardziej wynaturzone polityczne potworki. Od 25 lat musimy oglądać te same polityczne obrzydliwe krzywe ryje, a ich młode klony są rezultatem selekcji negatywnej panującej we wszystkich bez wyjątku ugrupowaniach politycznych. Nic nie są w stanie zmienić tak zwani „młodzi gniewni”, którzy wcześniej czy później przyjmują zasady panujące w klanie i się do nich dostosowują. Najlepszym przykładem są tutaj „Misiek” Kamiński i Marek Migalski. Panuje wśród Polaków naiwne przekonanie, że wystarczy pogonić „tamtych” i jak przyjdą „nasi” to wszystko nagle się zmieni. To smutne, ale zasady negatywnej selekcji są identyczne tak u „tamtych”, jak i u „naszych”.
Im szybciej zrozumiemy, że z tego zarobaczonego i spleśniałego ziarna nie będzie chleba tym lepiej dla nas. Nadszedł czas na wypalenie tego, co stare i dokonanie nowego zasiewu, ale to z kolei skutecznie blokuje obecna konstytucja i ordynacja wyborcza. W III RP żywcem przeniesiono sowiecki patent, według którego utworzono PRL. Tam też reprodukowano się w ściśle określonym gronie, którego znakiem rozpoznawczym i jednocześnie wabikiem były feromony wydobywające się z cuchnących sowieckich kufajek i walonek. Obecna klasa polityczna od prawa przez centrum do lewa to okrągłostołowy pomiot i jego kompletnie zdegenerowane potomstwo z różnego rodzaju politycznymi mutantami i potworkami.
Nie lepiej dzieje się w tak zwanym terenie, w którym rzesze partyjnych kacyków bacznie uważają aby w ich pobliżu nie pojawił się ktoś inteligentniejszy i mądrzejszy od nich. Wszyscy otaczają się zwykłymi głupcami, karierowiczami, klakierami i lizusami. Wszelkie indywidualności wyrastające ponad przeciętność są posługując się slangiem ogrodniczo-piłkarskim koszone równo z trawą przy czynnym współudziale usłużnych mediów. Zauważmy jak łatwo aklimatyzują się politycy, którzy nagle przechodzą do konkurencyjnego i rzekomo wrogiego klanu. W polskich partiach politycznych aż roi się od osobników, którzy przypominają „mydło” z gry w domino. Pasują oni wszędzie i w każdej sytuacji dadzą się wykorzystać byle tylko utrzymać się przy korycie.
Ci, którzy wierzą, że całkowicie odzyskamy Polskę w wyniku któryś wygranych w końcu przez PiS wyborów są w wielkim błędzie. Musi przyjść „nowych ludzi plemię”. To nie nad PiS-em zawisł ten słynny szklany sufit. Szklany sufit zawieszono nad naszymi głowami 25 lat temu po to, aby wmówić nam, że do dyspozycji mamy tylko to, co znajduje się pod nim. Jeżeli od wielu lat głosuję na partię Jarosława Kaczyńskiego to nie dlatego, że wierzę w jego nadludzką moc i czekam aż obali on układ okrągłego stołu, w którym uczestniczył. Ja wierzę, że szczególnie po Smoleńsku Jarosław Kaczyński bardziej lub mniej świadomie, ale jednak ukarze Polakom, że prawdziwa wolność i suwerenność jest ponad tym szklanym sufitem, ponad który okrągłostołowa klika geszefciarzy nie pozwala nam się wybić.
Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer już w kioskach
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka