Wpis ten powstał już raz, niestety musiałam w trakcie pisania nakarmić Łucję i kiedy wróciłam i dokończyłam, kliknęłam zapisz okazało się, że gdzieś po drodze mnie wylogowało i caly wpis trafił szlag. W związku z tym nie będzie to już to samo.
Tytuł sugeruje opis agresji i niekompetencji urzędniczej w naszym pięknym kraju, jednym słowem horror, a tymczasem...
Zmiana zameldowania oraz nazwiska postawiła mnie przed koniecznością wymiany wszystkich dokumentów. Należę do tych osób, które grzecznie czekają na swoją kolej, łokcie mają wyjątkowo nieostre i niekanciaste, a większość spraw chcą załatwić przy pomocy grzeczności życzliwości i ładnych uśmiechów. Naiwność? Być może. Ale jaki byłby świat bez takich osób. Tak więc z duszą na ramieniu i strachem w oczach wyruszyłam do Urzędu Gminy Warszawa-Wawer...
Akt 1. Zameldowanie
W informacji Wydziału Obsługi Mieszkańców dowiedziałam się, do którego stanowiska mam się zgłosić i jaki wniosek mam wypełnić. Pobrałam numerek (wiem, że są przeciwnicy tej metody kolejkowania, ale ja osobiście wolę wziąć numerek i rozsiąść się gdzieś wygodnie niż stać w ogonku) i czekałam na krzesełku czytając gazetę na swoją kolej. Nie trwało to długo. Podeszłam do stanowiska z przygotowanymi dokumentami i okazało się, że brak mi niezbędnego przy zameldowaniu wymeldowania z poprzedniego miejsca zameldowania. Panika. Żałosnym głosikiem spytałam co zrobić, przecież ja jestem zameldowana w Kościelisku, a nie mam na to czasu, żeby jeździć po jeden dokument. I wtedy stał się cud. Pani w urzędzie zadzwoniła do Urzędu Gminy w Kościelisku i spytała czy może przyjąć mój wniosek w Warszawie. Zgodzili się. 5 minut później byłam zameldowana.
Akt 2. Dowód osobisty
Szybko i sprawnie. Wniosek złożony bez najmniejszych problemów, dowód odebrany. Żadnych kolejek.
Akt 3. Prawo jazdy
Do urzędu poszłam z Łucją w wózeczku w piątek 4 maja. Na szczęście Wydział Obsługi Mieszkańców znajduje się na parterze, do wejścia jest wygodny podjazd, pewną przeszkodą były tylko drzwi. Ze względu na okolice tzw. weekendu majowego ilość urzędników obsługujących petentów była ograniczona. Pobrałam numerek, wypełniłam wniosek niebieskim długopisem i czekam. Łucja dotychczas grzecznie śpiąca zaczęła marudzić. Wzięłam ją na ręce, nucę jej jakieś moje kocie mruczanki. W końcu podchodzę do stanowiska, sympatyczny pan uświadamia mnie, że popełniłam błąd wypełniając wniosek niebieskim długopisem. Po czym podaje mi nowy wniosek, czarny długopis i mówi, że na czarno potrzebny jest tylko podpis do zeskanowania. Podpisałam się, a on wyciął mój podpis i wkleił go do wypełnionego wniosku. Dziś odebrałam prawo jazdy.
Wnioski
Wizyta w urzędzie nie musisz być horrorem.
Miłośniczka kotów i zdrowego rozsądku
W razie czego zostawiam moje gg: 2477683
Łucja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka