KOBIETA KULA KOBIETA KULA
1445
BLOG

Kobaltowe Okienka czyli Upiorne Znikanie

KOBIETA KULA KOBIETA KULA Rozmaitości Obserwuj notkę 28

Kobaltowe Okienka czyli Upiorne Znikanie

(opowiadanie)

 

           Ciemną nocą szef posłał mnie po narzędzia,ale nie mogłam ich znaleźć
w okolicznych,nieoświetlonych niczym drewnianych barakach.Nadchodził świt, robiło się coraz jaśniej,wróciłam więc zrezygnowana do baraku szefa.A tam, o zgrozo!W niebieskiej poświacie,którą emanowali szef i jego zastępca,w maskach przeciwgazowych
 na wykrzywionych w upiornym grymasie twarzach,leżeli obaj nie dając znaku życia.Niebieska poświata emanowała od nich coraz silniej i zbliżała się,jak opary bagiennej mgły,
w moją stronę.Zaczęłam uciekać przed tym Kobaltem,ponieważ już wiedziałam,że jest to Kobalt,który mnie zabije.

           Zaraz po obmyciu twarzy zimną wodą, postanowiłam zadzwonić do mojego ojca,
który wiele wie,choć żadnych studiów nie pokończył.Rozwiązuje za to wiele krzyżówek
 i napewno będzie mógł mi zdradzić, co to za tajemniczy Kobalt i dlaczego boi się go moja podświadomość,ponieważ jak wiadomo z literatury,sny odzwierciedlają stan naszej duszy  itakdalej.Moja dusza jest chyba jednak w stanie niezbyt dobrym, skoro odzwierciedla
mi rzeczy,o których nie mam pojęcia.A muszę się tu przyznać,żeby od razu było jasne,
że nie tylko nie skończyłam żadnych studiów,ale nie mam nawet matury.Pewnie dlatego
 nie wiedziałam co to Kobalt i dlaczego chce mnie zabić.No,ale od czego ma się rodziców,którzy na emeryturze rozwiązują krzyżówki.

Teraz,jak znam życie,zadajecie sobie pytanie dlaczego
 po prostu nie włączyłam  kompa i nie sprawdziłam na Googlach co to jest Kobalt,
zamiast dręczyć emeryta z samego rana durnymi telefonami?Mój mąż zaś,
jak go znam,zapytałby przytomnie,dlaczego też zamiast wziąść się do konkretnych zajęć,mycia garów na ten przykład,zajmuję się pierdołami,które mi się przyśniły.Otóż osoby,
które mnie znają,wiedzą doskonale,że pytania takie należą do tak zwanych pytań  retorycznych.A przynajmniej należały do całkiem niedawnej przeszłości.Do tych kwestii wrócę jednak niebawem.

           Tymczasem mój ojciec dysponował nawet jakimś tam słownikem,z którego postanowił przeczytać mi dokładną definicję co to jest Kobalt i co się z nim robi.Mniejsza
o definicje z mądrych słowników.Wystarczyło mi usłyszeć tylko o tym,że Kobalt jest pierwiastkiem chemicznym i o jakowychś niebieskich kryształkach.To już przesada,
moja skołatana duszo,takie numery mi odstawiać!Nie miałam zupełnie spokoju,przez cały dzień myśląc o zabójczym dla mnie Kobalcie,zaniedbując tak zwane ObowiązkiDomowe.

           A potem, to już zaczynał się weekend i musiałam się zająć przyjemniejszymi sprawami.W weekendy mianowicie chodziłam do pracy, na tak zwane ćwierć etatu,aby mój mąż przez ten czas mógł się poczuć  stuprocentowym ojcem.W końcu MatcePolce też się należy jakaś rozrywka,poza praniem pieluch.

           Nie była to praca w barakach przy Kobalcie,
ale posada kasjerki na tak zwanej Tankszteli, w kraju zwanym Dojczland.Dostałam tę pracę jakoś przez przypadek,ponieważ moja znajomość języka dojczlandzkiego była obłędna,nazwijmy to tak.Nie wywalono mnie nawet za spektakularne pytanie,które zadałam pewnemu młodemu człowiekowi.Bardzo kulturalnie zapytal mnie o pewien towar,
którego nazwa nic mi nie mówiła.Zapytałam więc równie uprzejmie, co też to jest i co Szanowny Pan ma zamiar z tym robić.Z kamienną twarzą filozofa odparł,że chciałby zakupić kondomy.Co zamierza robić z nimi, lub też przy ich pomocy, nie zdradził.

           Tak więc,mimo wielu pomyłek ,jak zawodzi jakiś koleś w telewizyjnym lecie
z piosenką,trwałam z wdziękiem na swoim stanowisku pracy.Niczego złego się
 nie spodziewając, zjawiłam się w weekend,silna ,zwarta i gotowa.Mój szef,cały i zdrowy,
bez oznak zatrucia Kobaltem, przywitał mnie z uśmiechem i poprosił na minutkę
 do zmywaka.Muszę tu dodać,że oprócz obsługi kasy,uwijałam się dodatkowo w tak zwanym Bistro i jakieś tam szklaneczki też trzeba było przepłukać.Wchodzę więc za szefem
do klitki,zwanej zmywakiem,a tam nowa zmywara.Szef objasnia mi,że to urządzenie nie z tej ziemi,ale wymaga specjalnego traktowania.Tu się wlewa jakieś tam niebezpieczne
dla Zdrowia i Higieny Pracy chemikalia i w związku z tym,gdy się je wlewa,aby wszystkie bakterie były całkiem kaputt...itakdalej.A potem szef odwraca się i podaje mi maskę na twarz z wielkimi okularami,wypisz wymaluj ,z mojego snu.Pomyślałam zatem,że mam ten Kobalt
 z głowy,bo oto wyśniłam GazmaskęZmywarową i tyle.Wiadomo jednak,że są rzeczy,
o których się nie śniło nawet filozofom kupującym kondomy.Ale nie uprzedzajmy faktów,które nastapią ,skoro nastąpić muszą.

           W tym miejscu cofnę się w czasie się o wiele lat wstecz.A mianowicie do czasów,
kiedy chodziłam do szkoły podstawowej.Mieliśmy w niej bardzo fajnego nauczyciela języka polskiego.Jak na tamte czasy, stosował on dość niekonwencjonalne metody wychowawczo - dydaktyczne,nazwijmy to tak.Kiedy klasa była za głośno,za karę pisaliśmy na stojąco.Nasz nauczyciel,w trosce jednak o nasze zdrowie,pozwalał stawiać na ławce krzesło, położywszy zeszyt na owym krześle.Przy takim pisaniu nogi pobolały,ale człowiek się nie garbił.Bardzo poważnie podchodził PanOdPolskiego do prawidłowej wymowy i gramatycznych zawiłości naszego ojczystego języka .Miała okazję się o tym przekonać moja koleżanka z ławki.
Nie mogąc się skoncentrować na jakimś zadaniu ,bo przeszkadzał jej szum,równie jak jej samej próbujących się skoncentrować współuczniów,wrzasnęła w desperacji: "Cicho byćcie!".PanOdPolskiego odparł na to: "Mówi się: "Cicho bądźcie."!" .I wpisał nieszczęsnej pałę do dziennika.

           Wiele było tego typu, tak zwanych słodko - gorzkich pigułek,ale myślę,że niektóre osoby wspominają je dziś z ciepłym uśmiechem w stronę naszego PanaOdPolskiego.Podobnie jak ja,ponieważ w pewnym sensie PanOdPolskiego,jak to się mówi,wszedł mi na ambicję.

           Stało się to na lekcji,która traktowała o laureacie nagrody Nobla,Henryku Sienkiewiczu.Klasa przepisywała z tablicy do zeszytów informacje o słynnym laureacie,
a ja nie wiedzieć dlaczego,w swoim zeszycie dopisałam ołówkiem zdanie:"Nagrodę Nobla otrzymała również ...(tu wpisałam swoje skromne dane osobowe)...za swoje utwory literackie,takie jak...itakdalej.PanOdPolskiego,skradając się jak kot,nie dał mi szans.Mój zeszyt wylądował z rozmachem na jego biurku a on sam zaczął w nim coś pracowicie pisać czerwonym długopisem.Myliłby się ten,kto oczekiwałby,że PanOdPolskiego wpisał mi tam informacje, przeznaczone dla moich rodzicieli,a od których to informacji rozboli mnie dupsko.PanOdPolskiego napisał bowiem:"Jeżeli...(tu moje dane osobowe)...nie weźmie się na poważnie za naukę języka polskiego,nie trafi do laureatów Nagrody Nobla,lecz do tak zwanych słabych na umyśle.".Był to cios w samo serce.

           Niestety,w ósmej klasie musiałam wyjechać na wiele miesięcy do sanatorium i to tam  skończyłam szkołę podstawową.Nie miałam już okazji spotkać PanaOdPolskiego,a szkoda bo wprawdzie nie mam Nagrody Nobla,ale jak to się mówi, poszłam za ciosem, w stronę literatury.Już w owym sanatorium zaczęłam pisać swoją pierwszą powieść,w zeszycie formatu A4,skrupulatnie opisując pewną miłosną historię.Miałam wielu czytelników,nie tylko wśród innych biednych dzieci, wspólnie ze mną oczekujących na pójście pod nóż chirurgiczny.Młodziutka pielęgniarka z naszego oddziału pozwoliła mi raz i drugi,już po ciszy nocnej, kontynuować pisanie mojego dzieła w pielęgniarskiej dyżurce.Czekając cierpliwie
 na dostąpienie zaszczytu poczytania ciepłego jeszcze,jak świeża bułeczka,wytworu mojej wyobraźni,nazwijmy to tak.

           Nie wiem już co stało się z tą historią miłosną,pisaną wytrwale dla potomnych.Nie jest to istotne w tej chwili.Wdepnęłam w literaturę i stałam się dziwolągiem na skalę naszego sanatoryjnego światka.Okazało się,że zapadłam w pamięć niektórym osobom,
które mnie tam poznały.Miało się okazać ,że na wiele lat. A to już coś,dla dziecka czekającego na pójście pod nóż.

           Kiedy zaś z dziecka stałam się podlotkiem,jakoś tak niespodziewanie zaczęłam pisać wiersze.Swoją smętną poezję,traktującą najczęściej o mrokach ludzkiej duszy,a nawet ciała,posyłałam na różne literackie konkursy.Z powodzeniem.Dzięki wejściu pomiędzy świat literatów i opróżnieniu kilku literatek ,jako eteryczna blondynka,drżącym głosem czytająca erotyczne fantazje,na tak zwanych Turniejach Jednego Wiersza zdobywałam kolejne laury.Wydanie drukiem tych wszystkich świństewek było już tylko kwestią czasu,
rzecz jasna.Ilustracje do mojej pierwszej książki zrobiła mi najlepsza przyjaciółka,
którą poznałam jeszcze w sanatorium.Byłyśmy nierozłączne,a przynajmniej się starałyśmy,ponieważ mieszkałyśmy na dwóch przeciwległych krańcach Polski.Było to
 w czasach,kiedy nie tylko pracownicy Polskich Kolei Państwowych,ale całe ich rodziny miały darmowe przejazdy tymi kolejami.Miała moja kumpela ojca kolejarza, więc w wolnej chwili wsiadała sobie do PociąguByleJakiego  i już była u mnie.Myślę,że gdyby dziś były takie darmowe bilety dla całych rodzin,to w każdej rodzinie przynajmniej jedno dziecko zostałoby kolejarzem.

           Moja kumpela,CórkaKolejarza miała babcię,która pewnego razu odezwała się
 w te słowa:"Przyjdą jeszcze czasy,kiedy ludzie będą wierzyć tylko w niebieskie okienka."
A powiedziała te słowa w czasach,gdy znana piosenkarka śpiewała piosenkę o szklanej pogodzie.Pomyślałyśmy z CórkąKolejarza,że faktycznie szyby niebieskie od telewizorów,
a potem zajęłyśmy się projektowaniem ilustracji.A szkoda,bo okazało się,że babcia wcale
 nie telewizory miała na myśli,ale KobaltoweOkienka.

           Na okładce CórkaKolejarza machnęła nagą panią, w pozycji zwanej zachęcającą,przez którą to panią przejeżdża elektrowóz,o wdzięcznej nazwie EU-07- 108 .Jeśli jeszcze nim jeździ jakiś kolejarz,niechaj będzie pozdrowiony.

           A ja wrócę w tym miejscu do tak zwanej prozy życia,bez żadnej poezji.Tak to bywa przecież,że latka lecą.Kiedy byłam jeszcze eteryczną blondynką, miałam wątpliwą przyjemność  oglądać występy podstarzałych poetek,zrobionych na seksbombę.
W czarnych,siatkowych rajtuzach i z grubymi czarnymi krechami wokół oczu,jakby się urwały prosto z pogrzebu.Nie chciałam być jedną z nich i swym przywiędłym biustem wabić podtatusiałych amantów.Trzeba było więc zejść na ziemię z obłoków poezji i założyć tak zwaną komórkę społeczną.Stało się to trochę niespodziewanie, za sprawą pewnego mojego kolegi,który zaprosił mnie do siebie w odwiedziny,do kraju zwanego Dojczlandem.Swojemu kumplowi pochwalił się znajomoscią z osobą piszącą poezję,odezwawszy się
 w te słowa:"Przyjedzie do mnie ta poetka z Polski!".Na co zdziwiony jegomość
 odparł:"Po jakiego Edka?Co za Edek?".A potem to już poszło,jak to mówią, piorunem.ZdziwionyJegomość poślubił Edka i  w ten sposób Edek wylądował na emigracji,
jak pewien znany pisarz.Został ten Edek MatkąPolką,a w wolnych chwilach sprzedawał kondomy filozofom.

           Jak to jednak los płata figle!Przy okazji jakiegoś piwka poznałam NiemcaAzjatę,który mnie,jak sądziłam, próbował poderwać tanim chwytem,jak to się mówi "na artystę".Oto,w chwilach przytłoczenia prozą życia na emigracji,urywając się na smętne piwko,znowu zaczęłam w notesiku zapisywać równie smętne wiersze.Tym razem pisząc jednak nie o erotyce,w końcu mężatce nie wypada opisywać tajemnic alkowy,co to to nie!Pewnie z racji tego,że była akurat jesień,temat nasunął się jakoś automatycznie:śmierć i zagłada.

           Koncentrując się więc na śmierci i zagładzie, nie zauważyłam,że jestem pod obserwacją.Aż do chwili,gdy NiemieckiAzjata znalazł się ze mną oko w oko.Zaczął opowiadać banialuki o tym,że też się zajmuje literaturą i jak to miło spotkać osobę piszącą poezję,zaglądając mi przy tym przez ramię w moją śmierć i zagładę.

           Z takimi typami miałam już do czynienia w swojej przeszłości.Najczęściej mieli oni szyje owinięte malowniczym szalem,włosy długie,czasem potarganą brodę.Jeżeli taki typ był jeszcze na brodę za młody,nosił jakieś marne upierzenie,mające ową brodę zastępować.
A wszystko to,rzecz jasna po to, aby z daleka było widać,że to PrawdziwyArtysta.Podchodził taki do eterycznej blondynki,piszącej wiersze erotyczne,w zadumie głaszcząc się po swojej brodzie,tudzież niedbale wydmuchując dym z papierosa.Jako PrawdziwyArtysta,czuł się rzecz jasna zobowiązany do udzielenia fachowych porad w pisaniu,dajmy na to odzywając się w te słowa:"Taaa...,prawdziwa poezja musi coś w tobie poruszyć,spowodowac to drżenie!".
Patrzy przy tym przenikliwie,zastanawiając się pewnie nad rozmiarem stanika,który poetka ma na sobie.

           Kiedyś jednego z takich PrawdziwychArtystów miał okazję poruszyć kolega,który wybrał się ze mną na wieczór poezji.Ponieważ musieliśmy jechać tam autobusem,a żadne z nas nas nie miało zegarka,porwał w pośpiechu z mojego biurka niewielki budzik produkcji radzieckiej.W chwili,gdy PrawdziwyArtysta próbował mi objaśniać jaki wpływ ma poezja erotyczna na poruszanie się i drżenie, kolega zbliżył się do nas
 i wyciągnął z kieszeni cud radzieckiej techniki.Budzik rozdzwonił się wdzięcznym głosikiem,
a mój RycerzWybawca odezwał się do PrawdziwegoArtysty w te słowa:
 "Twój czas minął,koleś!".Zaprawdę powiadam Wam,to była poezja wysokich lotów!Poruszyła obie nogi PrawdziwegoArtysty i wywołała bezruch ust jego.

           Niestety,nie miałam ja w Dojczlandzie przy sobie ruskiego budzika.Mogłam tylko spróbować NiemcaAzjatę  potraktować cytatem z pewnego filmu o czterech takich co mieli ruskiego psa i walili z grubej rury.Wiadomo jednak,że Azjaci są bardzo zwinni i znają wiele różnych chwytów.NiemieckiAzjata jednym susem podsunął mi pod nos notesik,identyczny jak ten, w którym ziało od śmierci i zagłady.Była w nim jego własna SodomaiGomora.Zmierzyłam go krytycznym wzrokiem,ponieważ miał długie włosy.
Na szczęście nie zauważyłam szalika,ani brody i z powodu braku ruskiego budzika postanowilam jednak zawrzeć znajomość.Nie wiedziałam,że w ten oto sposób zbliżam się
do KobaltowychOkienek ,w sposób zwany staczaniem się po równi pochyłej,nazwijmy to tak.

           Już niebawem,z pomocą NiemcaAzjaty zaczęliśmy się regularnie włóczyć po różnego rodzaju miejscach duchowej rozpusty,gdzie pełno było literatury i opróżnianych literatek.
Mój mąż na ogół znosił to mężnie,jak to mąż.Przejmował obowiązki MatkiPolki,
która była Edkiem z literatką.

           W ten przyjemny sposób minęło lat kilka,czas nieubłagany biegł naprzód,
a cuda techniki tego padołu parły na wysokości.Pomimo zwinnych uników,popartych lekturą pewnego Noblisty,który po dziś dzień pisze swe powieści na mechanicznych maszynach
 do pisania,argumentując słusznie,że dopóki słychać walenie w klawisze,pisarz jest jeszcze przy życiu,Edek wylądował w szkolnej ławie.Przed sobą miał jakowąś piekielną maszynę,
z którą miał się zapoznać bliżej,nazwijmy to tak.Po wciśnięciu guzika rozbłysło upiorne światło w barwach Kobaltu.A zaraz potem pojawił się napis,
mrożący krew w żyłach: WINDOWS.

           W ten oto sposób,drodzy BraciaiSiostry,w myślach cytując słowa byłego prezydenta,zasiadlam przed KobaltowymOkienkiem.Bez wyższych uczuć jednakże!
Przecież nie ma to, jak pobazgrana,poplamiona zawartością przewróconej literatki kartka papieru,którą za sto lat wsadzą za szybę jakiegoś muzeum,jako namacalny dowód twórczego szału po spożyciu trunków wszelakich.Nie będzie jednak za sto lat możliwości otwarcia KobaltowegoOkienka,numer Siedem,dajmy na to.Będzie bowiem ten klon ludzki
 już na poziomie okienka numer TysiącPięćsetStoDziewięćset,kto wie jakiego koloru,
być może Kobalt wyjdzie z mody.

           Nie to jest jednak najgorsze w KobaltowymOkienku,że nie da się go wsadzić za szybę w muzeum.Nie można mu zaufać, bo jest złośliwe i nie można być pewnym dnia
 ani godziny,że zamiast zapisać - wykasuje.Cała nasza z uporem pisana literatura zniknie upiornie.Wystarczy jakimś nieostrożnym ruchem tknąć  czułą klawiaturkę w niewłaściwe miejsce,a to bydlę już robi sobie co chce.Nie lubi też wylewania z przewróconych literatek trunków wszelakich,które mają wspomagać twórczą pracę literatów.Z tych samych powodów nie można zabierać KobaltowegoOkienka do knajpy.Do pociągu relacji Warszawa-CośTam, też jest niedobrze,bo można być posądzonym o to,że się jest pracoholikiem korporacji ĄĘ.Co wykorzysta jakiś wypomadowany pracoholik podobnej korporacji i zacznie nawijać o statystykach w bankowości,albo politycznej swojej przyszłej karierze.
Takie niebezpieczne typy jeżdżą namiętnie pociągami i naprawdę byłoby lepiej,aby z uwagi na klimatyzację i ogólny klimat podróży,nie można było otwierać żadnych okienek,
bez względu na ich kolor i przeznaczenie.Tym bardziej,że z bazarów zniknęły ruskie budziki.

           Ponieważ piszę te słowa w KobaltowymOkienku,aby przez swą złośliwość
 nie spowodowało jakowychś komplikacji,muszę przyznać,że posiada to Okienko także pewne zalety.Otóż można sprawdzić bez trudu co to jest Kobalt,albo nawiązać znajomość
 z jakimś psychopatą za pomocą tak zwanych portali społecznościowych.Można uprawiać seks wirtualny z panem z korporacji ĄĘ,wyglądającym jak DemonSeksu,ponieważ aktualnie pan ten zakupił sobie taką Postać,bo go stać.Jednym słowem,jak to stwierdzono w pewnym ponadczasowym filmie: są różne możliwości.Ja korzystam z niewielu z nich,przyznam nawet,
z pewną taką nieśmiałością,że nie mam żadnej Postaci i nie wiem jak i gdzie się
 je kupuje.Przynajmniej nie grozi mi kradzież mojej Postaci .Wiadomo,że stracić twarz jest nieprzyjemnie,a co dopiero całą Postać.

           Okoliczność bycia MatkąPolką zmusiła mnie jednakże do zalogowania się na pewnym kobaltowym portalu społecznosciowym,w celach czysto szpiegowskich.Doradzam to wszystkim MatkomDorastajacychNastolatków,szczególnie jeśli mają synów.Może się bowiem okazać,że synowie owi lubią to,co powinni polubić trochę później i niekoniecznie trąbić o tym w świat szeroki.Przy okazji takiego szpiegowania swoich pociech,jakimś przypadkowym kliknięciem wysyłamy zaproszenie do grona znajomych,osobom,które znamy.Osoby te
od dawna mamy w naszej skrzynce mailowej i sobie z nimi mailowaliśmy,nie wiedząc,
że są nam nieznajome.Kiedy nasze znajome osoby przyjmują od nas zaproszenie do grona znajomych osób na kobaltowym portalu społecznościowym,następuje szok.Możemy śledzić
 z przerażeniem,jak nasza, zdawałoby się, inteligentna znajoma osoba,wymienia ze swoimi znajomymi takie rzeczy,że nawet filozof zapomniałby,co się robi z kondomem.

           Wróćmy w tym miejscu do korzyści z KobaltowegoOkienka,która jest mi szczególnie miła.Jest to możliwość mailowania z osobami ,które nie zajmują się umieszczaniem treści
 i zdjęć na kobaltowych portalach.Osoby te nie są moimi znajomymi,ale przyjaciółmi
 i mailowanie nasze pozbawia balastu listonoszy,co w czasach wszechobecnej reklamy jest wielka ulgą dla tych bohaterów,co w skwar i słotę niestrudzenie jak żołnierze maszerują.

Choć muszę przyznać,że ze swoją kumpelą,CórkąKolejarza,od lat dwudziestu pięciu ,
robimy wyjątki i pisujemy do siebie także listy tradycyjne.

           Tak to,dzięki KobaltowymOkienkom nawiązałam kontakt z jeszcze jedną kumpelą,która wraz ze mną oczekiwała przed ćwierćwieczem na pójście pod nóż chirurgiczny.Spotkałyśmy się tego lata.Poznałam ją od razu,bo przez lat dwadzieścia pięć
 nie zmieniła się wogóle i wciąż wygląda jak aktorka,która w pewnym filmie wysyła ogrodowego krasnala w podróż dookoła świata.Moja kumpela,PięknaAktorka,
 wraz z małżonkiem ugościli mnie po królewsku i nakłonili do większego zaufania
 do KobaltowychOkienek.MążPięknejAktorki, wykazując cierpliwość anielską pokazał mi jak przez Okienka wejść na Salony.

           I oto jestem,drodzy BraciaiSiostry,z moim pierwszym opowiadaniem!Poezja przestała mnie rajcować.Tak się bowiem składa,że przytrafia mi się wiele różnych historii,
które warte są opowiedzenia ,niekoniecznie jednak wierszem.MążPięknejAktorki zapewnił mnie o tym i przekonał do pisania.W tym miejscu chciałabym bardzobardzo podziękować MężowiPięknejAktorki za motywację,a SynowiMojejKuzynki za anielską cierpliwość
 w tłumaczeniu mi,jak okiełznać KobaltoweBydlę!Dzięki!!!!!!

           Niebawem następne opowiadanie z gatunku zdarzeń paranormalnych,które mi się przytrafiły .Opiszę też w dalszej przyszłości kilka różnych osób wartych tego, aby je uwiecznić w opowiadaniu,z przeróżnych powodów.A także takich osób,które miałabym ochotę zabić
 i w tym miejscu,elegancko na Salonach,mogę je sobie pozabijać.Oczywiście śmiechem!

Zapewniam też,cytując pana Janusza Majewskiego,autora "Małej Matury",że:

"Wszystkie opisane zdarzenia wydarzyły się  lub mogły się wydarzyć naprawdę.Także osoby uczestniczące w tych zdarzeniach istniały lub mogły istnieć naprawdę.Granice między prawdą a fikcją są płynne,wyznaczają je pamięć i wyobraźnia,a to bardzo kapryśni geometrzy".

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Biała jak śnieg, rumiana jak krew i o włosach czarnych jak heban, Upiorno Frelka z Hajduk Wielkich. Otoczona Aurą turkusową, z dodatkiem kolorów indygo, soczystej zieleni i słońca w letnie południe. Posiadam doskonałe połączenie z Wyższym Wymiarem, a informacje stamtąd otrzymywane pomagają mi kreować życie szczęśliwości pełne. Mistrzowska Jedenastka Numerologiczna, urodzona w znaku błyskotliwych Bliźniąt, obdarzona ponadprzeciętną umysłowością i ostrym jak brzytwa językiem, nieprzewidywalna i zmienna. Zakochana najpierw zdrowo we własnej swej osobie, choć miłość do Bliźniego jest we mnie bardzo wielka. Lubię bowiem, oczami chabrowemi hipnozę uskuteczniać, a trzecim okiem zaglądać wtenczas w duszę delikwenta i radością ową duszę napełniać, gdy w niej radości jest deficyt. Jednakowoż, gdy sytuacja tego wymaga, bez żadnego wahania potrafię się także samo zmienić w zołzowatą jędzę, albowiem stawiam jasne granice w tak zwanych stosunkach międzyczłowieczych, gdy się rzecz rozchodząc o energetyczny wampiryzm. Na koniec, pragnę jeszcze dodać, że choć jestem mądra i piękna, to skromność jest moją główną zaletą. ;-) "Dlaczego mężczyźni nie przepadają za inteligentnymi i atrakcyjnymi kobietami? - Ponieważ zjawiska paranormalne wywołują niepokój..."  ;-))) https://ujarani.com/39447 https://youtu.be/KWZGAExj-es kobietakula@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Rozmaitości