Za aprobatą Brukseli nie będzie już pełnego obowiązkowego dla pracodawców oskładkowania ZUS przy umowach cywilnoprawnych. To katastrofalny krok wstecz dla ubezpieczeń społecznych i pozbawienie Polaków godnej emerytury. Ekipa Donalda Tuska uciekła bezpowrotnie od reformy tego systemu bojąc się porażki w wyborach prezydenckich.
Z radością niczym żywy górnik na przodku po wybuchu metanu rząd ogłosił dziś treść uzgodnień z Komisją Europejską, która bezkarnie pozwala Koalicji Obywatelskiej wycofać się z reformy ZUS, która docelowo miała wymusić na rynku umowy o pracę, jako podstawowe przy zatrudnianiu. Realizowany bez przekonania od początku przez elity w ramach KPO, najpierw PIS, a po nich liberałów z lewakopsudoludowcami, projekt ratujący cokolwiek w tym konającym od 1989 układzie teraz definitywnie grzebie resztki składek w każdym przedsięwzięciu, poza społecznymi ubezpieczeniami. Polska należy do tej nielicznej kategorii krajów cywilizowanych, jeśli traktować posiadanie żarówki w większości domów, gdzie składki na emerytury, służbę zdrowia i społeczne zasiłki wrzucane są jako kolejny podatek do jednego budżetowego wora. W podziale dochodu narodowego brutto od czasów pierwszego Mieszka pierwszeństwo miała budżetówka i Kościół wiodący, a reszta jak pokazuje niezmiennie aktualny serial ,,Kariera Nikodema Dyzmy,, w rękach cwaniactwa, złodziejstwa i zdrowej na choroby weneryczne prostytucji. Te 60 czy więcej procent społeczeństwa na śmieciówach i minimum płacowym robiącym wrażenie na polach ryżowych Tajwanu może cmoknąć krucyfiks co niedzielę i rzutkich polityków w każde wybory. Z takim mandatem zaufania wpuszczenie milionów Ukraińców na rynek pracy okadzonych socjalem zabranym Polakom oraz inne kikuty z lewymi rękami spoza Unii odpali kolejną wielką falę ubóstwa i emigracji za chlebem milionów rodaków. Ponieważ poziom edukacji w tym kraju kojarzy się Europie tylko ilościowo, za jakość mamy monopol na wszystkie zmywaki od Berlina do każdej odległej wyspy z unijną flagą w porcie.
Decyzja rządu odkorkowuje chwilowy zator w czerpaniu zysków chochlą przez miejscowy i obcy kapitał, a argumenty, że w zamian Państwowa Inspekcja Pracy będzie teraz wyposażona w skuteczne narzędzia kontroli nierzetelnych jest jak niezbyt zręczny bąk duszpasterza na ambonie. Ten pseudourząd w stadium wiecznie embriolanlnym, bezbronnym jak niemowlę, co niedawno publicznie ogłosił szef PIP / też mogliby zmienić nazwę/ najchętniej sprawdza zlecenia roczników do 26ego roku zycia, więc nieozusowanych i nieopodatkowanych. I po to ustawa niezgodna z Konstytucją, bo uprzywilejająca jedną grupę społeczną kosztem innych dzielnie sobie radzi.
Reasumując poranny meeting prasowy premiera i jego owieczek podnosi semafor na emerytury dla mężczyźn w każdym wieku, którzy poddadzą się szkoleniu i wyjadą na front bronić dyktatury w Kijowie. MON zapłaci, bo przecież nie Donald Trump. Kolejną grupą są samorządowcy z przystawkami, ich rodziny, kumple i personel tam sprzątający. Nikt przecież nie pozbędzie się profesjonalistów w kraju, gdzie uprzejmy donos pojawił się grubo przed tępionym folksdojczem. Z dużym oddechem konstatuję znów zatem, że największym wrogiem Polaka jest drugi Polak. A złodziejem Państwo. Jeśli przejściowo jednak istnieje. I dziś zbędnych zmian wizerunkowych uniknięto. Gratulować tylko.
Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka