PO SKANDALU W OWALNYM

Kontynuując felieton ,, TRUMP SKANDAL ZELENSKY,, muszę przeprosić obóz prezydenta Kwaśniewskiego, który nawet na karnawałowym rauszu potrafił logicznie wyjaśnić sytuację i konsekwencje z tytułu spektaklu w Białym Domu kilkanaście godzin temu. Ustami Leszka Millera, który w piątkowy późny wieczór w TVP Info jakby na bazie mojej lektury odniósł się do wydarzenia z udziałem Trumpa i Żelenskiego, czy lubimy komuchów czy nie, możemy uznać, że ten prezydent Ukrainy to już historia. A szczekanie Brukseli ze swoimi satelitami przerodzi się w wycie i skomlenie, bo bez USA znaczy jeszcze mniej jak bez rosyjskiego gazu. Miller jak ja również wyraził przekonanie, że cała sytuacja była perfekcyjnie wyreżyserowana i Wołodia miał wypaść na taniego pieniacza.

Leszek Miller wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej. Naród gnił wtedy w biedzie rujnując się planem Balcerowicza, chłopaka tak zwanej ,,werblanówki,, czyli kuźni ekonomii politycznej socjalizmu opartej na niewolniczej pracy narodu zwycieskiegio dla kasy Związku Radzieckiego w ramach kontynuacji rozbiorów. Nowa, kolorowa ideologia z symfoniami wolności kosztowała Polskę wyprzedażą suwerenności, którą zdemoralizowana Unia Europejska rozdeptała jak dziadkowe kapcie. Mimo tego wolę posłuchać gościa, który polityką jeśli nie skutecznie włada, to przynajmniej dobrze kojarzy. Aż dziw, dlaczego polscy neomarksiści tak głęboko się schowali. Miller wieszczy to, co nawet średnio rozgarnięty może sobie wyobrazić nie reagując zbytnio na okrzyki solidarności politycznych bankrutów z Brukseli. Jedyny rozsądny w tym towarzystwie wydał się premier Włoch, który zaprosił zainteresowane strony do siebie na dobrą kolację. Żelensky w tym czasie ma absolutny mandat, by zażerać grochówkę na froncie ze swoimi czy zaciężnymi wojami. Było wiadomo, ze taka gebelsowska propaganda w Ameryce się nie uda.