Związanie się Polski z niemiecką gospodarką może nas wiele kosztować. Raporty o głębokim kryzysie sąsiadów w niczym nie są przesadzone. Społeczeństwo tkwi mentalnie w dobrobycie lat 70ych. Tymczasem obecne realia mówią o starczej demencji germańskiego narodu.
Niemcy przez kolejne lata od epoki kanclerza Willy Brandta i Helmuta Kohla do skutków rządów Angeli Merkel płynęli w beztrosce przekonani, że zastąpienie czołgów ekspansją ekonomiczną da ponadwymiarowy efekt. Gastarbaiterzy z Jugosławii i Turcji przekuli się w miliony Arabów, którzy korzystają z zarezerwowanego dotąd dla swoich pełnego gestu socjalu. Ponieważ żaden biały nie wyskoczy tu z pretensjami do wojowniczej nacji wszędzie aż za bardzo widać, jak senioralny autochton przemyka bokami unikając szerokiego strumienia wyznawców Allacha. Ilość kebak barów jest przynajmniej równa tradycyjnym wyszynkom, ale już od zakładów fryzjerskich uchodźców czy emigrantów jest gęsto, jak wojskowa grochówka za Jaruzelskiego w czasach stanu wojennego. Idąc szlakiem reportażu wcieleniowego ubrałem się w postać opiekuna medycznego. Pacjenci niemieckojęzyczni są mi znani z pracy fizjoterapeuty za granicą. Toteż bogatsze w wiedzę doświadczenie z funkcjonowaniem na miejscu niemieckich służb zdrowia i socjalnych dopełniło obraz ulicy czy jakbyśmy ową rzeczywistość nazwali. Ta skąpa dla innych społeczność rżnie przy pełnej symbiozie instytucjonalej państwo, a poziom ich funkcjonowania nie powinien powodować w Polakach kompleksów. Z alzheimera, demencji i innych stanów paliatywnych stworzono ekstra biznes. Mechanizm opieki domowej miast jak u nas w zakładach opiekuńczo-leczniczych daje niewątpliwie ogromne oszczędności, nawet niemały dochód rodzinom. Tyle, że w poszukiwaniu chętnych do tej niewdzięcznej roboty sięgnięto po Polaków. Sieć firm tworzących ze stroną niemiecką struktury przemysłu opiekunów senioralnych przypomina telefonii komórkowej. Poszukiwanie zainteresowanych tą pracą to właśnie taka wirtualna łapanka bardzo sprawnie wyglądającego projektu. W rzeczywistości poza ludźmi, którzy trafiają do domostw z seniorami najczęściej z codziennego życia wyłączonymi, nikt nie weryfikuje ani warunków w jakich przyjdzie się takimi pacjentami opiekować, ani faktycznego stanu ich zdrowia, a raczej choroby.Nie należy się dziwić, gdy domowa wizyta lekarza rodzinnego, jak miałem okazję się przyjrzeć, to dwie minuty samo entuzjazmu doktora, który nawet nie spojrzał na wyniki pomiarów ciśnienia. Jak on robi diagnozę i zapisanie leków…jasnowidz Jackowski po prostu, albo Kaszpirowski. Odmówiłem podejmowania czynności medycznych, które przesłałem do zaopiniowania biegłym w profesji w Polsce. Gdy kilka razy zwróciłem uwagę, niemieckie otoczenie doszło do wniosku, że nie ma potrzeby wysłuchiwać jakiegoś obcojęzycznego mądrali. Dlatego we Włoszech ci sami obywatele wychwalają nas pod niebiosa za profesjonalizm, dziwiąc się, że takiego ciemnosłowiańskiego kraju. Również praca pielęgniarek wokół takich podopiecznych jest usankcjonowaną fikcją, na co wszyscy się tu godzą. Jeśli w kraju mamy wątpliwości co do standardów opieki medycznej, to na niemieckim rynku jest przejawem najgłębszej empatii. Szybko niedocenianej. Rzecz w tym, że ich niepisane oczekiwania przy zarobkach, na które arabski obywatel z politowaniem by spojrzał, są daleko wykraczające poza zapisy kontraktów polskich opiekunów. Tymczasem poziom ryzyka pracy z pacjentami, którzy choćby z racji wieku ocierają się o śmierć jest niezwykle wysoki i każdy, kto wyobrazi sobie, że lekkim specerkiem zarobi dużo euro będzie rozczarowany. Ponieważ firmy organizujące taką pracę nastawione są na zysk z mechanizmu wyciskania kasy z niemieckiego budżetu, nie ma co mówić o ich wiedzy organoleptycznej, czyli namacalnej. Opiekun senioralny na miejscu może się bardzo zdziwić. Rotacja personeluz krajun ad Wisłą jest więc ogromna, bo trzeba też patrzeć jak nas historycznie traktują. I dobrze jest neoliberalny zachwyt propagandy wsadzić między strony. Polak katolik bez wykształcenia i świadomości czym jest pralka czy zmywarka do naczyń. Jawne wyrażanie pogardy i niezadowolenia z tej tylko przyczyny jest naturalne. Poza granicami z takim zachowaniem niemieckich pacjentów się ie spotykałem. Felieton nie odda całości. Będzie zawarta w zbiorze reportaży wcieleniowych pt. ,, Między Wełtawą, Renem, a Tybrem,,. Uprzedzam, że prawda może zaboleć. Szczególnie młodych. Zakładam powrót na rynek wydawniczy jesienią przyszłęgo roku od ,,Międzynarodowych Targów Ksiązki,, w Krakowie. Wracając do aktualnych spostrzeżeń…
Podobnie jak z rynkiem samochodów używanych w Niemczech, gdzie klientelę stanowią zasadniczo ubodzy Polacy, w tej brudnej robocie zwanej opiekun senioralny mamy też twardy monopol. Podobnie jak sprowadzanie przechodzonych na autobahnach czterech kółek ma masowy charakter, tak też jest w biznesie zwanym opieką ludzi starszych. Zardzewiała demencja, której Niemcy skutecznie unikają. A Polacy…o matko.
Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo