Premier Polski spotkał się wczoraj w Lwowie z prezydentem Ukrainy. Inicjatywa stała po stronie Żeleńskiego. Ta odświeżona sympatia nabrała rumieńców po jasnej zapowiedzi Donalda Trumpa jak zakończą z Putinem wojnę.
W relacjach z Lwowa krajowe media koncentrowały się na wątku wołyńskim i potyczce słownej między Donaldem Tuskiem, a lokalną dziennikarką, która zapytała wprost – ile i co jeszcze Ukraińcy muszą zrobić, żeby Polska rozwiązaniem sprawy mordu wołyńskiego była ostatecznie usatysfakcjonowana? Premier tłumaczył się jak sztubak, co kandydatowi Trzaskowskiemu zabrało parę punktów, zamiast przekierować odpowiedź na gospodarza. To, że autorem tej szopki, która poniża Polaka jest sam Żełeński dla mnie, dziennikarza w swoim czasie obsługującego niejedną wizytę głowy państwa, jest oczywiste. Nawet speeche w Białym Domu bywają ustawką, a co dopiero w kraju kosmicznej korupcji i innych patologii dziś przysłanianych wojną. Sam fakt, że taki temat w 21ym wieku Europy istnieje dyskwalifikuje nasze relacje bez prawa do kompromisów. Ale znany z miękkiej faji wobec silniejszych i bardziej bezczelnych oraz słabości dla ładnego lica Tusk nie podołał zapominając po co kamerdyner Putina ściąga go do polskiego jakby Lwowa. W oczach swojej opinii publicznej Żełeński znów przez chwilę błysnął plując w twarz odwiecznego wroga. Generalnie bez wódki nie ma kto mu siedzieć w okopach. A Europa jest już tą jałową emigracją wkurzona.
Oficjalny komunikat agencji Interfax-Ukraina z prezydenckiego kurnika Włodzimierza z Kijowa wczoraj brzmiał: Odbyłem już rozmowy z kanclerzem Niemiec, Austrii, dziś spotkam się tu w Lwowie z premierem Polski /…/ w sprawie pracy nowego ministra/…/ i wsparcia dla Ukraińców za granicą – koniec cytatu. Zatem objawiony wątek wołyński nie ma tu innego, niż przeze mnie wskazany wytłumaczenia. Żełeński jest tak samo emocjonalnie myślący jak cała Ukraina i najgłupszy nawet pomysł w rzeczywistośc natychmiast przekuwa. Ale może najlepiej zapytać o wrażenia z Lwowa samego premiera już po powrocie.
Zdumiewające jak przy tak jednostronnym uwielbieniu Polska ciśnie się w coraz bardziej rozkalibrowane cztery litery Ukrainy. Na co dzień mam z nimi kontakt i przy nazwie Niemcy bardzo się krzywią, bo tam ani państwo, ani społeczeństwo nic nie daje za darmo. A wręcz się im socjal zabiera, skoro tworzą kolejną w tym kraju zamkniętą enklawę nacjonalistycznych pasożytów. Kulturowo i intelektualnie jak wskazała konferencja prasowa we Lwowie nadal są w mentalnej trajektorii między rzezią wołyńską, a tańcem na rurach w prawosławnej bożnicy. Kiedyś pisałem, że kolejne parlamentarne wybory wygra formacja, która zarząda deportowania tych setek tysięcy dekowników w spódnicach i kalesonach do domu. Żełeński biega, lata i wydzwania bo ewidentnie pora mu zwijać rozliczne interesy, po to jest przecież każda wojna. Dlaczego właśnie teraz?
Prezydent elekt USA nie tylko zapowiedział cofnięcie zgody zakały Ameryki Joe Bidena na używanie swojego sprzętu do ataków na terenie Rosji. Ale też, na razie subtelnie, że teren wschodniej Ukrainy jako zniszczony i bezludny należy oddać Moskwie, bo nikt tam nie będzie przez kolejne 100 lat mieszkał. Ja już widzę to dobrodziejstwo kapitału międzynarodowego lobbingu elekta i rosyjskich w tym udziałów. Żełeński najwidoczniej wie już coś, o czym zakłada podzielić się ze światem dopiero za chwilę. Tyle, że Donald Trump jeszcze bardziej nim gardzi, czego nigdy nie ukrywał, niż Polakami cała Ukraina. Z wzajemnością, choć oficjalnie Tusk nawet niebo w tej kwestii nagina. Zabiegi beznadziejne i trzeba przyjąć z pokorą, że pariasi nie dostąpią koryta. Trump wali więc w poślady Kijowa z coraz większym łomotem wiedząc doskonale, że tylko Stany Zjednoczone są partnerem do rozmów pokojowych z Rosją w sprawie Ukrainy. Z prostej przyczyny. Stara Unia Europejska ekonomicznie i wojskowo nie jest od końca II Wojny Światowej mocarstwowa i samodzielna. To USA gwarantują jej swoim NATO dobrobyt i pokój. Rozkraczona między oceanem a putinowskim caratem robi tanie interesy z kontynentalnymi biedakami tylko w skali, jakiej realnie w tym uzależnieniu może . Tak jak w 1939 nie ma ochoty nadstawiać karku za cudze konflikty i woli ulewać kompromisem nowe strefy wpływów.
Kiedy Donald Trump w stycznie Biały Dom rozpogodzi urodą Melanie i zagrozi cłami na niemieckie, brytyjskie i francuskie produkty cały ten bajzel z centralą w Brukseli w pełnej symbiozie dojrzy zbyteczność dalszego istnienia Ukrainy. Co i tak jeszcze przed wojną było przez nich wszystkich z pokorą przesądzone. Jeśli w tym wymiarze Kaczyński z Tuskiem mieli i nadal mają inne wyobrażenia, to może jedynym kandydatem na prezydenta w przyszłorocznych wyborach niech razem wystawią, będzie Wołodimir Żełeński. Byleby stolicy Polski nie chciał przenosić do Kijowa.
Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka