Projekt ustawy regulującej jawność zarobków i nawet precyzję treści ogłoszeń o pracę miał w poniedziałek wpłynąć do Sejmu. Rozgorzała przy tym publiczna dyskusja nad sensem takich zapisów. Polacy wolą dalej kombinować. Taka była, jest i będzie rzeczywistość.
Sam fakt, że globalnie istniejące oczywistości w Polsce muszą być regulowane przepisami pokazuje jak feudalny i chory jest katolicki tradycjonalizm. Tysiąc lat w zupełności wystarczy, żeby naród topił zaczyn normalności w otwartej debacie, której głównym celem jest niezmienność. Jak to, że podatki masz płacić nawet jak nic nie masz, w urzędzie masz przepraszać, że żyjesz, a w kościele przyjąć z godnością nieuchronność pokuty za grzechy, których nie poczyniłeś. Tak się jednak składa, że chrystianizm maryjny panujący nad Wisłą reprezentuje wyższość cudu nad realnym brudem za parawanem. Ostatnie pół wieku zwane czasem wolności i solidarności nie zatopiło w falach rozlicznych powodzi mentalności omijanej szerokim łukiem poza naszymi granicami. Nie patrzę na ścianę wschodnią, bo jeśli my od wieków wisimy nad przepaścią w swej logice i postawie, to model Żeleńskiego i Łukaszenki lawiruje coraz niżej u bram piekieł. Czego boleśnie doczekamy.
Treść ogłoszeń z ofertami zatrudnienia krajowego rynku pracy jest konsekwencją niezmiennie panującej przy dobitnym wsparciu Państwa wyższości pracodawcy na pracownikiem. Ponieważ otwarto zawody i profesje wymagające nauki, wiedzy i doświadczenia tylko po to, żeby polski biznesmen mógł przebierać i szantażować szarą masę niedouków z dyplomami fabryk pseudouczeni wypluwających armię bezrobotnych, jedynie przypadkiem zdarza się zapis konkretnego zarobku i formuły współpracy. Jeśli tak się zdarzy, uzewnętrznia najniższą stawkę widełek przyjmowanych ustawowo. A i tak generalnie w negocjacjach na gębę, najlepiej przez telefon, dokument pierwotny nabiera wartości papieru toaletowego. W krajach ościennych treści kontrolują urzędy i instytucje pracy. U nas to bastion nepotycznie okupujących biurka pachnących pań.
Ludzie, którzy po latach wracają z obczyzny wierząc w zmiany są zszokowani, że wysyłając dziesiątki cv nie otrzymują żadnej odpowiedzi, a ich umiejętności nie budzą zainteresowania. W Polsce od dekady liczy się wiek do 26 lat, stos kursów i magisterskich dyplomów, a pracownik po 40ce jest jak dziwka bez d….y. Uśmiałem się jak grzdyl na randce z panią przedszkolanką, gdy pojawiła się kampania za grube pieniądze ,, Największy przemysł na Śląsku – NAUKA ,,. Jak już wszystkie fabryki, huty i kopalnie zamknęli, to niech chociaż profesura zarabia. Bo przecież nie przyszli absolwenci. Najszybsza weryfikacja potęgi polskiej KNOWLEDGE odbywa się przy poszukiwaniach pracy jak najdalej od naszej granicy. Kto ruszy tym kierunkiem, nigdy już w oficjalną propagandę nie uwierzy. W krajach członkowskich, przepraszam jeśli tym określeniem uraziłem nadpobudliwych, oferty pracy rozpoczynają się od stawki i bonusów którymi chce pracodawca obsypać zainteresowanych. Wybór kandydatów odbywa się jawnie i najważniejsze…liczy się profesjonalizm, umiejętność komunikacji oraz otwartość na nowe klimaty. W Polsce, tradycyjnie, standardowe zasady są na swój sposób tłumaczone. Jak sprzedaż samochodów używanych bez ceny. Norma bezczelności też nie budząca zdziwienia traktując oszczędnie klienta i podatki.
Ustawa o jawności pensji będzie kolejnym zafałszowaniem rzeczywistości, a głosy sprzeciwu czy entuzjazmu są tu bez znaczenia. W Polsce to jedno z pierwszych pytań w każdej przestrzeni, a jeśli ktoś stawia opór, to życzliwie ujawni księgowa. Spróbuj o to zapytać Czecha, Niemca, a nawet Włocha. Gwarantowane, że poczujesz termometr w odbycie, bo tylko wysoka gorączka wytłumaczy takie zainteresowanie. Tam jednak obowiązują z goła inne zasady współżycia społecznego, gdzie mało kto wsadza nos w nie swoje sprawy. Do tego jednak trzeba było piłowania umysłów wielu pokoleń na bazie powstawania klasy mieszczańskiej w luterańskim kulcie pracy, szacunku dla prywatności i skutecznej reakcji na patologie. Tego w kraju pogłębiania idei wolontariatu się nie doczekacie.
Na zachodzie pewne wartości mimo kultury multi-kulti są niezachwiane. Czymś równie niewyobrażalnym jak dalsze zatrudnianie mało wartościowego pracownika dłużej, niż kwadrans jest kwestionowanie decyzji pracodawcy. Ale nawet nadpodaż rąk do pracy nie rodzi u cywilizowanych plebiscytów ofert z fikcyjnymi zapisami, na które nie trzeba odpowiadać jak utwierdza polskie wielowiekowe wychowanie. Tego nawet Kazimierz Wielki by nie zmienił. Myślę bardziej o Górskim, który wiedział, jak rozmawiać z prawdziwymi piłkarzami. I to był cud. Niestety.
Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka