Najwięcej na telewizyjnym dokumencie ,,Nic się nie stało,, zyskał człowiek najbardziej niestrawny dla PIS nad Bałtykiem. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski do śmierci Pawła Adamowicza lokowany był na drugim miejscu do pożarcia po patronie deweloperów, ale gęsiej skórki nabawił go jak dotąd jedynie osobisty zastępca z lewicy – Wojciech Fułek w wyborach 2011. Późniejsze oskarżenia taśmami lokalnego przedsiębiorcy Julkego o łapówki w zamian za przychylność, za którymi miałoby stać wsparcie min. twórcy TVPIS Jacka Kurskego zakończyły się totalną klapą i sromotnym wyrokiem o zniesławienie, który musieli przetrawić dwaj dziennikarze ,,Rzeczpospolitej,, . Nagrania były zmontowane, a jeden z autorów publikacji – obecnie filar formacji rządzącej w lokalnych mediach - wg Sądu miał przyjąć tzw. korzyść materialną od najbardziej zainteresowanego. I tym razem szumny, ale powierzchowny dokument Latkowskiego dla każdego prawnika oraz profesjonalnego dziennikarza śledczego posiada nie mniejszą wartość dowodową i merytoryczną od upokarzających środowisko medialne ,,taśm Julkego,, . Prezydent Karnowski występuje tu jako twardy dowód na potwierdzenie zjawiska zwanego pedofilią w ,,Zatoce Sztuki,, . Ponieważ autor obrazu innych nie ujawnił, a dopiero ma na takowe nadzieje po apelu do kilku groteskowych celebrytów – Karnowski jawi się jako centralna instytucja zastępująca skorumpowane organa ścigania, wokół którego zbierali się wszyscy bojownicy z pedofilią w trójmieście. Oglądając, słuchając i czytając kaskady dramatycznych tonów w tej sprawie śmiało można stwierdzić, że Sylwester Latkowski i inni nawet nie otarli się o realia tej sprawy, a wobec braku faktów i dowodów w czymś wyjątkowym dla globalnej historii dziennikarstwa śledczego, wróżę autorowi serię procesów, od których Jacek Kurski postara się być bardzo daleko. Latkowskiemu wydaje się, że uprawianie najtrudniejszej formy tej profesji obędzie się bez osobistego narażania więcej, niż życia reportera i sprokurował film, który miał tylko uruchomić propagandową machinę wspierającą w efekcie upadającą kampanię obecnego prezydenta RP. Odpryskiem zaś pozbawił siły szefa Rady Mediów Narodowych Czabańskiego, który stoi za skandalem LP3 Niedźwieckiego, czyli ocenzurowaniem Kazika. Przez dekadę III RP dziennikarstwo w tym kraju skundliło się do poziomu prymitywnej propagandy opartej na bezczelności tych, którzy za nią płacą. Albo służb wszelakich, które we wzajemnej walce lub na usługach polityków wciskają wyselekcjonowane materiały operacyjne tam, gdzie w odpowiednim czasie stosowne zabiegi swoimi sposobami poczyniły wobec publicystów i redakcji. ,,Nic się nie stało,, okrutnie wskazuje na zasadniczą różnicę między mediami pisanymi, a elektronicznymi, które swoją wiarygodność muszą budować dźwiękiem, słowem i obrazem podbudowanym namacalnym śledztwem dziennikarza ze świadkami w pierwszej osobie oraz dowodami co najmniej twardymi. Opowiadać co się widziało i co kto powiedział każdy rzecz jasna może. Ale w tym przypadku zastąpienie tego, co jest istotą dziennikarstwa śledczego marketingiem politycznym Jacka Karnowskiego jedynie budzi rozbawienie np. słupa Marcina Turczyńskiego i taniego apsztyfikanta Krystka, wystawionego na pożarcie przez rzeczywistych ojców tego interesu. Mam powody przypuszczać, że prokuratury Zbigniewa Ziobry miały wystarczającą świadomość, żeby zadziałać bez katalizatora medialnego. Gdyby zaś Latkowski posiadł rozległą wiedzę w temacie, prezydenta Sopotu mógłby zapytać choćby o przyczyny, dla których w 2011 roku słynny jazzman Leszek Możdżer porzucił sąsiadujący z ,,Zatoką Sztuki,, klub ,,Sfinks,, mimo że zainwestował w niego nazwisko i bodaj koło 300 tysięcy złotych. Sopot to coś więcej, niż kurort i wody zdrojowe dla starego reumatyka. Prezydent Karnowski jest człowiekiem, bez wiedzy którego od lat nawet mewy nad molem nie mają prawa zawracać. ,,Nic się nie stało,, otworzyło parasol ochronny nad tą postacią i żaden zgrzyt aż do śmierci nie jest w stanie już mu zagrozić. A występując u boku spadkobierczyni idei i wizji śp. P. Adamowicza, wraz z Aleksandrą Dulkiewicz sankcjonuje teraz przekonanie o wspólnej nieomylności na demokratycznym szlaku. Wygląda więc na to, że na Pomorzu PIS nie ma już nic do roboty.
Wieloletni dziennikarz śledczy, zawodnik i trener pływania oraz triathlonu / od 1997/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo