Od czasu do czasu w poważnych (i mniej poważnych) debatach pojawia się pojęcie „kultury wysokiej”. Jest ono zazwyczaj używane jako szantaż – ktoś kto zajmuje się „kulturą wysoką” jest godzien zaufania, ktoś kto nie uczestniczy w takiej kulturze jest traktowany pogardliwie.
Całkiem niedawno, przy okazji zmiany szefa TVP Kultura, prezes Telewizji użył, jako argumentu do zmiany, stwierdzenia, iż: „TVP Kultura rozpoczęła udział w wyścigu komercyjnym, co nie przysporzyło jej wiernego grona widzów, a doprowadziło do zatracenia charakteru programu wyspecjalizowanego poświęconego wyłącznie wysokiej kulturze” (podkr. – KM).
Nie bardzo wiem, jak traktować to pojęcie. Wikipedia, jedyne źródło informacji współczesnych nastolatków, stawia znak równości z pojęciem „kultura elitarna” i określa: „Korzysta z zasobów kultury narodowej i stanowi podstawę przekazu tradycji oraz dorobku społeczeństwa. Kulturę tę przekazuje szkoła, teatr, galeria sztuki, biblioteka, sala koncertowa i powszechny dostęp do informacji. Ten rodzaj kultury tworzą elity twórcze, tj. ludzie wykształceni, którzy nabywają kompetencje zarówno tworzenia, jak i odbioru sztuk drogą kształcenia się. Często mówi się, że kultura wysoka jest kulturą inteligencji. Potencjalnie adresowana jest do wszystkich. Składają się na nią treści formułowane w różnych kodach i przekazywane za pomocą różnych mediów – wymaga bardzo szerokich kompetencji kulturowych odbiorcy. Bez podstawowej wiedzy historycznej i teoretycznej nie zrozumiemy wybitnych dzieł literatury, muzyki, czy sztuk plastycznych. Nabywanie jej polega na żmudnej i długotrwałej pracy. Jedną z jej cech jest zaangażowanie w problemy natury ogólnej oraz bardzo często wyrażana wprost niechęć do kultury masowej. Kultura wysoka utożsamiana jest ze sztuką będącą wytworem artysty”.
Czy jest to jednak definicja właściwa? „Kultura inteligencji”? A co to dziś właściwie znaczy? „Kulturą wysoką” są tylko te formy kultury, które są odbierane przez inteligentów? Myśle, że dyby twórcy tak napisanej definicji wiedzieli, czego dziś słucha i co czyta współczesna inteligencja, w te pędy ją by zmieniała. „Kultura wysoka utożsamiana jest ze sztuką będącą wytworem artysty”… Hmmmm, a widział kto jakiekolwiek formy kultury nie wytwarzane przez artystę? Okazuje się, że rozumieć „kulturę wysoką” to znaczy nabyć kompetencje tworzenia i odbioru sztuki „drogą kształcenia”. Oznacza to, że kto nie był kształcony w dziedzinie kultury i sztuki, nie może uczestniczyć w „kulturze wysokiej”?
Pojęcie „kultury wysokiej” biorę w cudzysłów, bo nie bardzo uznaję zasadność używania takiego sformułowania. Prostą opozycją do „kultury wysokiej” miałaby być „kultura niska”? Co to znaczy? Rozumiem, że jeden czy drugi recenzent nie trawi twórczości Dody lub Rihanny, ale nazywanie ich reprezentantkami „kultury niskiej” to lekka przesada, prawda? Wiem, wiem, nie ma „kultury niskiej”, jest „kultura masowa”. Ale gdzie zatem leży granica pomiędzy „kulturą masową” a „kulturą wysoką”, bo jak rozumiem taki podział istnieje. Czy „Lalka” to twór „kultury wysokiej”, czy masowej (no ile wznowień ma ta powieść)? Czy twórczość takich formacji jak Strachy Na Lachy i Armia, na koncerty których przychodzą tysiące ludzi, to przykład „kultury masowej” czy „kultury wysokiej”? Śpiewają przecież o ważnych rzeczach, choć każda z nich w innym stylu i do innych idei się odwołuje? Jak określimy festiwal w Jarocinie albo Przystanek Woodstock? Kilkanaście (Jarocin) albo kilkaset tysięcy uczestników to teoretycznie „kultura masowa”, ale czy nie grają tam jednak muzyki bardziej ambitnej?
Inteligencja ma dziś problem z określeniem swojej tożsamości, swojego miejsca w przestrzeni publicznej, w odniesieniu do różnych zjawisk społecznych i kulturowych, wymyśla więc pojęcia-zaklęcia, pojęcia, którymi chce zaznaczyć swą odrębność. Robi to jednak w dość dziwaczny sposób. Pojęcie „kultury wysokiej” to nic innego, jak szpan co niektórych środowisk, sztuczne wywyższanie się wobec „szarego tłumu”. Jak się okazuje, można używać „kultury wysokiej” do bieżącej polityki i jakichże zmian.
Nie ma „kultury wysokiej”, jak i nie ma „kultury niskiej”; „kultura masowa” tak naprawdę staje się masowa tylko dzięki ludziom, którzy z tej kultury korzystają. To my decydujemy, co jest bardziej popularne, a co bardziej niszowe. Osobiście cieszę się, gdy wiem, że ludzie mają kontakt z jakąkolwiek formą kultury. Nawet najbardziej masowa czy popularna forma kultury pomaga rozwijać wyobraźnię.
Inne tematy w dziale Kultura