Czy można pisać o rozpaczy i o szczęściu jednocześnie, strona przy stronie? Poczytajcie "Scriptum"...
Tej książki nie kupisz w żadnej księgarni, choć jest jak najbardziej realna. Wydana na ładnym papierze, pisana ładną czcionką. To swojego rodzaju podziękowanie dla tych, którzy wsparli odbudowę pracowni artystycznej w Kapkazach, miejscu znanym wielu artystom w Polsce, a jednocześnie magicznym dla wielu innych.
Kapkazy Szkoła Wrażliwości to miejsce, jak nazwa wskazuje, rzeczywiście edukujące: wrażliwość na piękno w kulturze, na piękno w naturze, na piękno na styku kultury i natury. Stara się uczyć szczęścia, choć Autorka sama pyta siebie i czytelników: Czy zatem szczęścia można nauczyć? Jak śpiewania lub gry na tanpurze?.
Odpowiedź wielokrotnie pojawia się w książce, tak jak właściwie jest wypisana w istocie Kapkazów: uczy wrażliwości na otaczające piękno, ale i oducza od szpetoty we wszystkim, co nas otacza.
Kapkazy to nie tylko zespół budynków, o którym Ewa Skowerska-Kosmalska pisze w książce, które uległy spaleniu, ale właściwie pewien stan emocji i uczucia. Bo cała ta historia utraty i odbudowywania jest pisana z emocjami i wielkim uczuciem. Czytając uśmiechałem się ze łzami w oczach. Szeroki uśmiech towarzyszył głębokiemu wzruszeniu. Ile tu tkliwości, ile piękna, ileż delikatności!
Książka to taki dwugłos: rozpacz po spalonej pracowni, nadzieja jej odrodzenia i jednocześnie niezwykle delikatna opowieść o rodzącej się miłości Ewy do Mariusza, i odwrotnie. To niezwykle intymna opowieść o poszukiwaniu miłości, jej narodzinach i dojrzewaniu. Oczyma wyobraźni widzę niezwykle rozmarzone oczy Ewy wpatrzone w Mariusza, jak o nim pisze, „Mojego Indianina” z Chodzieży.
To opowieść o Wielkim Szczęściu, o którym nie powinno się pisać inaczej niźli wielkimi literami, ale i o „zwykłym szczęściu” z przeżywania drobnych radości i bycia blisko razem. Gdy opisuje jedną ze swoich amerykańskich podróży, pisze: Trzymałam Mariusza za rękę i byłam u wdzięczna za to, że przy mnie jest. Że zwalniamy kroku, jeśli tylko potrzebuję. I że mnie wyciąga w ten szeroki świat, jakby chciał zdążyć jeszcze pokazać mi wszystko, co interesujące i niezwykłe zanim zupełnie nie zniknie z powierzchni globu.
scriptum to szczera opowieść o ludziach, tych wspaniałych i zachwycających, ale i tych udających i nieszczerych. To nawet delikatna szydera z ludzi, którzy przybywają do Kapkazów i udają zainteresowanie: Nie przyjeżdża się do Szkoły Wrażliwości, miejsca spotkań miłośników kultury i sztuki, tylko na piwo i kiełbaskę. Tolerancja i otwartość – powiedziałam sobie wtedy w duchu. Gość w dom, bóg w dom – westchnęłam, ale już po kilkunastu minutach wiedziałam, że nie będzie łatwo. […] Rozczarowani byli podwórkiem trawiastym, bez plastikowych parasoli i pikników. Wychodkiem zamiast toalet i w glinie babraniem… To szydera na „szybkie życie”, na powierzchowność, na myślenie stereotypami. Ile w tym wszystkim opowieści o nas samych?
Książka Ewy to piękna i prywatna opowieść o tym, co podoba się jej, bez żadnego „musisz obejrzeć”, „musisz przeczytać”. Nie zabiega o popularność i nie kieruje się modami. I przez to jest szczera, bez względu na to, kto ją jak odbierze.
To prawdopodobnie jedna z najbardziej intymnych opowieści kobiety o swoim życiu – zwyczajnym i niezwyczajnym – jaką dotąd przeczytałem, jakby przypadkowo wypowiedziana przez Autorkę na głos: przecież w trakcie jej lektury, do pewnego momentu, miałem wrażenie, że Ewa pierwotnie nie miała zamiaru jej publikować.
Kapkazy leżą na wsi, całe opowiedziane życie – z niewielkimi wyjątkami – toczy się na wsi, na którą Mariusz i Ewa przeprowadzili się świadomie. Czy wieś ją rozczarowała? Tak, bo poczułam się zbita z pantałyku, a moje ideały prześmiewczo rozproszyła ludzka głupota. Nie, bo nigdy nie żałowałam swojej decyzji o przeniesieniu się na wieść i jestem tu bardzo szczęśliwa. Jak to w życiu, są ludzie, którzy zachwycają, są i tacy, którzy rozczarowują. Jak wszędzie.
scriptum to piękna umiejętność wdzięczności. Wiele części tej książki kończy się „dziękuję” Ewy, cała opowieść o odbudowie Kapkazów to jedna wielka wdzięczność za dobro, które dostali: Czasem sobie żartujemy, tak między nami mówiąc, że trzeba było się spalić, aby przekonać się o tym, jak bardzo to miejsce żyje poprzez Was, ludzi bożych wędrowców, którzy kiedyś tu byli, zabrali ze sobą jakąś iskierkę wrażliwości, miłe wspomnienie. Poprzez ludzi, którzy tu jeszcze nigdy nie byli, a tylko o nas słyszeli.
Jejku, tych fraz, dłuższych i krótszych, mógłbym tu cytować jeszcze więcej! ale po co odbierać radość czytania. I poznawania wartości tego miejsca i dusz Ewy i Mariusza.
Ewa Kosmalska-Skowerska
scriptum
Wydane nakładem własnym przy współpracy z wydawnictwem Tipi
2023
Inne tematy w dziale Kultura