Wyobrażacie sobie konfrontację świata przyrody i ludzi? Lubicie dreszczyk niepokoju? Albo inaczej i wprost: lubicie horrory? Voila, polecam lekturę w sam raz...
Wyobraźcie sobie świat, w którym z pewnymi ludźmi walczą inni ludzie i … zwierzęta. Tymi „pewnymi ludźmi” są Indianie mocujący się jawnym rasizmem i uprzedzeniami białych kowbojów i robotników i jednocześnie zmagający się ze światem zwierząt, które się mszczą za przerażające wydarzenia sprzed lat.
Wprowadzam w ten sposób w treść horroru dziejącego się w kraju Czarnych Stóp i wielkich prerii Montany. Narracja toczy się wokół życia czwórki przyjaciół, młodych Indian z plemienia Blackfeet, urodzonych, wzrastających i żyjących w Browning w Montanie, w rezerwacie Czarnych Stóp. Nieoczywista z początku opowieść toczy się wokół tajemniczego wydarzenia dziejącego się dziesięć lat wcześniej, które waz na losach całej czwórki i wielu innych osób. Z czasem autor odsłania prawdę o mrocznej przeszłości i roli każdego z nich, o tym co się wydarzyło.
Ciekawostką książki jest bardzo realnie nakreślony świat współczesnego rezerwatu i sąsiednich miast, realnego życia współczesnych Indian i jednocześnie ich magii, która determinuje wiele ich zachowań; gdzie świat „świecki” ze sferą sacrum są splątane nie tylko od święta, ale w ich codzienności – co ma znaczenie dla fabuły. Wszystko ma znaczenie, każda podana legenda, każdy opisany ceremoniał. Przy czym opisuje to, co może podać, bez naruszania blackfeet’ckiego tabu.
Jednym z głównych motywów narracji w książce jest rywalizacja między Czarnymi Stopami i Wronami (w książce Crow są nazwani Krukami), co ma podwójny wymiar – rzeczywistości i tego, co jest horrorem.
Brawa dla tłumacza, który w przypisach fachowo wyjaśnia wiele określeń z kultur tubylczych, nie próbuje fantazjować z pojęciami, których nie da się tłumaczyć na polski (np. powwow nie jest przedstawiane jako zgromadzenie rady plemiennej, jak to się zdarza innym) i przez wierne tłumaczenie jest w stanie oddać istotę niektórych indiańskich ceremonii.
Nie cierpię horrorów, jednak po ten sięgnąłem świadomie przywołany światem Blackfeetów i choć nocna lektura pewnych fragmentów doprowadzała mnie do dreszczy, nie żałuję. Warta uwagi.
I co ciekawe, Autor, Stephen Graham Jones jest Czarnym Stopą, choć sam w notce „o autorze” się do tego nie przyznaje...
Stephen Graham Jones,
Jedyni dobrzy Indianie,
Wyd. MAG 2022
Inne tematy w dziale Kultura