S.G. Jones, Ostatni dobrzy Indianie. Fot. K.Mączkowski
S.G. Jones, Ostatni dobrzy Indianie. Fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
90
BLOG

Stephen Graham Jones, JEDYNI DOBRZY INDIANIE

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Wyobrażacie sobie konfrontację świata przyrody i ludzi? Lubicie dreszczyk niepokoju? Albo inaczej i wprost: lubicie horrory? Voila, polecam lekturę w sam raz...

Wyobraźcie sobie świat, w którym z pewnymi ludźmi walczą inni ludzie i … zwierzęta. Tymi „pewnymi ludźmi” są Indianie mocujący się jawnym rasizmem i uprzedzeniami białych kowbojów i robotników i jednocześnie zmagający się ze światem zwierząt, które się mszczą za przerażające wydarzenia sprzed lat.

Wprowadzam w ten sposób w treść horroru dziejącego się w kraju Czarnych Stóp i wielkich prerii Montany. Narracja toczy się wokół życia czwórki przyjaciół, młodych Indian z plemienia Blackfeet, urodzonych, wzrastających i żyjących w Browning w Montanie, w rezerwacie Czarnych Stóp. Nieoczywista z początku opowieść toczy się wokół tajemniczego wydarzenia dziejącego się dziesięć lat wcześniej, które waz na losach całej czwórki i wielu innych osób. Z czasem autor odsłania prawdę o mrocznej przeszłości i roli każdego z nich, o tym co się wydarzyło.

Ciekawostką książki jest bardzo realnie nakreślony świat współczesnego rezerwatu i sąsiednich miast, realnego życia współczesnych Indian i jednocześnie ich magii, która determinuje wiele ich zachowań; gdzie świat „świecki” ze sferą sacrum są splątane nie tylko od święta, ale w ich codzienności – co ma znaczenie dla fabuły. Wszystko ma znaczenie, każda podana legenda, każdy opisany ceremoniał. Przy czym opisuje to, co może podać, bez naruszania blackfeet’ckiego tabu.

Jednym z głównych motywów narracji w książce jest rywalizacja między Czarnymi Stopami i Wronami (w książce Crow są nazwani Krukami), co ma podwójny wymiar – rzeczywistości i tego, co jest horrorem.

Brawa dla tłumacza, który w przypisach fachowo wyjaśnia wiele określeń z kultur tubylczych, nie próbuje fantazjować z pojęciami, których nie da się tłumaczyć na polski (np. powwow nie jest przedstawiane jako zgromadzenie rady plemiennej, jak to się zdarza innym) i przez wierne tłumaczenie jest w stanie oddać istotę niektórych indiańskich ceremonii.

Nie cierpię horrorów, jednak po ten sięgnąłem świadomie przywołany światem Blackfeetów i choć nocna lektura pewnych fragmentów doprowadzała mnie do dreszczy, nie żałuję. Warta uwagi.

I co ciekawe, Autor, Stephen Graham Jones jest Czarnym Stopą, choć sam w notce „o autorze” się do tego nie przyznaje...

 

 
 

Stephen Graham Jones,
Jedyni dobrzy Indianie,
Wyd. MAG 2022

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura