Czy można mieć wiarę większą od swojego proboszcza? Czy można bardziej czuć tajemnice wiary niźli katechetka? Czy po to, by nauczać o Bogu koniecznie trzeba straszyć?
Dużo tu dociekliwych pytań i dużo płytkich odpowiedzi po stronie tych, którzy wiedzą więcej. A może: po stronie tych, którym wydaje się, że wiedzą więcej.
Świat rysowany piórem Anny Ciarkowskiej, choć wsi dotyczy, zdarzyć się może wszędzie: na innej wsi, ale i wielkim mieście. Bo tacy ludzie, jak na kartach Dewocji są wszędzie. Wszak taki świat bywa wszędzie: Wystarczy wyjść przed sklep, powiedzieć dzień dobry, na chwilę przystanąć, żeby wiedzieć, kto wyjechał, kto wrócił, kto chory, a kto umarł, kogo żona zdradza, kogo mąż bije. […] Nawet jakby się nie chciało wiedzieć, to się wie. Zresztą, czemu miałoby się nie chcieć? To zawsze ciekawe – życie innych ludzi. Niby takie same jak nasze, a jednak zupełnie do naszego niepodobne. Jak w telewizji, tylko tutaj u nas wszystko jakby brzydsze. Ludzie zwłaszcza.
Książka Anny Ciarkowskiej intryguje takim pewnym rodzajem ludowej duchowości i religijności, która buduje pokorę wobec tego, co niewidoczne, nieznane i wszechmocne: A jeśli, proszę księdza, Bóg jest wszędzie, bo po prostu taką ma naturę? I wcale nie po to, by człowieka łapać, ale by być przy nim blisko, tak jak chce się być blisko kogoś, kogo się kocha? Może nie rozważa wcale w tym wszędzie i zawsze, uczynków, tylko cicho cieszy się, że nie jest już sam?
Pokazuje ten rodzaj duchowości, który pozwala ludziom prosto, acz pięknie, tłumaczyć zawiłości wielkiego świata i kosmosu: Wieś jest wzdłuż i wszerz. A kościół jest w górę i w dół. Wieś jest płaska, dachami trochę tylko wystaje ponad powierzchnię ziemi, a kościół jest najwyższy i na nim opiera się niebo. […] Kościół jest tak wysoki jak wieś szeroka, więc gdyby niebo spadło, przykryłoby szczelnie całą wieś. Nie, niebo nie może spaść, ma ksiądz rację, bo chmury zawsze zatrzymują się na ramionach krzyża.
A jednak przez całą lekturę Dewocji towarzyszyła mi natarczywa myśl, by książka nie została uznana za kolejny wykwit antyklerykalizmu. Nie potrafię wskazać takich miejsc, poza pewnym odczuciem i refleksją.
Może dlatego, że ludowa duchowość stoi tu w jaskrawej sprzeczności wobec płytkości poglądów proboszcza, który nie umie sobie z tą religijnością poradzić, poza straszeniem i coraz bardziej natarczywymi poszukiwaniami szatana w tej wsi. Może dlatego, że katechetka nie umie sobie poradzić z dociekliwymi pytaniami młodych dziewcząt nie rozumiejących rozkwitającej w nich kobiecości i stawiających trudne – acz mądre! – pytania o Boga i o ich miejsce w religijnej kosmologii.
A może po prostu dlatego, że wszystko, co mądre i pięknie ujęte w książce, zostało przypisane świeckim. Jak to: Przypomniało mi się, co Gospodyni mówiła, że jak się człowiek o tyle w swoim życiu przesunie, jak dla drugiego zrobi miejsce w sobie, to zawsze dzieje się cud. Mówiła, że to rzadkie, bo ludzie są zwykle pełni po brzegi i na cudzą opowieść nie starcza im miejsca, czasu ani cierpliwości.
Idąc podług myśli Gospodyni, zacytowanej przed chwilą, Dewocje to notoryczny test naszej wrażliwości i skłonności do czynienia cudu, naszej umiejętności robienia w sobie miejsca dla drugiego…
Anna Ciarkowska, Dewocje, W.A.B., Warszawa 2021
Inne tematy w dziale Kultura