Jeszcze do niedawna myślałem - dziś wiem, że naiwnie - że "święta majowe" są szansą na pokazanie "wielości w jedności". Że świętując jednocześnie 1 maja, święto robotnicze, 2 maja, Dzień Flagi i 3 maja, Dzień Konstytucji, możemy pokazać różnorodność ideową "Solidarności", która wyniosła nas do niepodległości.
Nie od dziś wiadomo, że w "S" od początku byli socjaliści, konserwatyści, wolnościowcy, chadecy, ludowcy, ludzie wielu idei i wielu nurtów polskiej myśli politycznej. I jakkolwiek po 1989 r. doszło do trwałego podziału w obozie "S", to jednak miałem nadzieję, że takie święta, jak te w maju, ale i te sierpniowe, czerwcowe i smutne grudniowe, są okazją do chwilowego zatrzymania się, refleksji i uznania na wielu nurtów polskiej polityki. Że oto konserwatyści i narodowcy uhonorowują solidarnościowych socjalistów 1 maja, że ci z kolei odwzajemnią się konserwatystom takim honorem w dniu 3 maja, a wszystko doprowadzi do tego, że przy okazji jakże solidarnościowego święta, Dnia Flagi, usiądą przy symbolicznym stole i z równie symbolicznym piwem w dłoni powspominają swe solidarnościowej akcje z podziemia, w którym byli razem.
Nie ma "wielości w jedności", nie ma żadnej refleksji, są tylko wywrzaskiwania "my, my, my!" i nic więcej.
I mimo, że nie nawołuję już, tradycyjnie o tej porze, do żadnej refleksji, do żadnego wspólnego świętowania, to osobiście, sięgając do dziedzictwa "Solidarności", mogę obchodzić, po swojemu, i pierwszy, i drugi, i trzeci maja. A wierzę, że z roku na rok, będzie nas więcej, bo studnia nienawiści ma swoje dno i ograniczoną pojemność. I że kiedyś ta studnia wyschnie, bo odejdą z polityki ci, którzy są siewcami nienawiści.
Znowu jestem naiwny? Hehe, no może ...
Inne tematy w dziale Kultura