Młodzi chrześcijanie z Poznania zaprosili kilka osób o skrajnie odmiennych poglądach, „w normalnych warunkach” stojących po przeciwnych stronach sporów ideowych. Wybrali zantagonizowane pary, posadzili je przy jednym stoliku i poprosili, by ze sobą rozmawiały.
Powstał kilkuminutowy film z krótkimi zapisami tych rozmów. Uczestnicy tego eksperymentu – bo tak to chyba trzeba nazwać – przedstawili się, określili swoje „pozycje ideowe” i zaczęli rzeczywiście rozmawiać.
Usiadły i rozmawiały ze sobą tak wyraziste postaci, np. jak prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak (PO) i Jadwiga Emilewicz (PiS), konserwatywny i katolicki dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu i lewicowo-liberalna feministka, stateczna pani profesor i homoseksualny fryzjer czy katolicki ksiądz i lewicowy aktywista miejski.
Jako że większość z nim znam osobiście, wiem, że byli szczerze przekonani do tego pomysłu; jako że ich znam, wyczułem też parę nieszczerości, a może raczej lekko wymuszonych gestów, ale i tak wielkim osiągnięciem było to, że zechcieli ze sobą rozmawiać.
Te nieszczerości lub lekkie wymuszenia odbieram może jako efekt początkowego szoku po tym, jak zorientowali się kogo mają przed sobą. Ale każde z nich szczerze – bo to było czuć – wyraziło się pozytywnie o swoim udziale w tym filmiku.
Nie wiem czym inspirowali się młodzi twórcy, ale takie praktyki rozmawiania pomiędzy zantagonizowanymi grupami to dość powszechna – i obopólnie akceptowana – praktyka w Stanach Zjednoczonych. Jednym z uznanych projektów zapraszania i sadzania przed sobą ludzi od Demokratów i Republikanów kieruje podobno Polak.
Wówczas siadają przed sobą ludzie ostro – po kadencji Donalda Trumpa coraz bardziej – skłóconych partii i rozmawiają. Nie znam szczegółów i nie wiem jak wielki wysiłek muszą ponieść organizatorzy takich przedsięwzięć, ale wiem, że już dawno przestały one być eksperymentami, bo stały się „normalną” praktyką. I, mówiąc szczerze, bardzo im tego zazdroszczę.
Na bazie takich doświadczeń „dialogów międzyideowych” powstała książka Arlie Russel Hochshild Obcy w swoim kraju. Ta socjolożka z Berkley spędziła pięć lat w Luizjanie, gdzie spotykała się, rozmawiała z Południowcami, postkonfederatami i zwolennikami Republikanów i szczerze próbowała zrozumieć o co im chodzi.
Powstała opowieść o tym, jak wygląda Ameryka „po drugiej stronie lustra”, fascynująca sama w sobie, ale też niezwykła z tego powodu, że oto „lewactwo” mogło przeczytać u „swojej” autorki co sądzą „prawacy” – jeśli zastosować rodzimy zestaw obelg.
Jako, że lubię porównywać mentalność polską i amerykańską – ale też kierując się swoim doświadczeniem – wiem, że takie coś w Polsce byłoby niemożliwe. Nie znam publikacji prawicowych, które prezentowałyby przeciwny punkt widzenia i jeszcze próbowałyby – choć trochę – go bronić. Nie znam książek „strony lewicowo-liberalnej”, jakkolwiek takie zestawienie okrutnie i nieprawdziwie brzmi, które robiłyby to w odniesieniu do strony prawicowej (choć tutaj pewnego rodzaju szlachetnym wyjątkiem jest Remigiusz Okraska z Nowego Obywatela). Dialog między ideami nie istnieje, wszelkie dyskusje – a przynajmniej ja takie spotykam – odbywają się w swoich kręgach, „bańkach ideowych” i rzadko kto kiedy westchnie z żalu za nieobecnością przeciwników ideowych.
Czy „poznański przypadek” będzie przełomem? Obejrzałem ten filmik uradowany, że WRESZCIE ktoś pokazał, że takie rozmowy – spokojne, z uśmiechem – są możliwe. Ale szybko ogarnął mnie smutek, że to możliwe tylko na 10 minut. Nie, nie odmawiam szczerości wypowiedzi i przekonań, że warto rozmawiać tym, którzy na tym filmiku wystąpili, ale wyobraziłem sobie innych antagonistów, którzy może by i porozmawiali w programie, ale po rozejściu się do "swoich facebooków" powróciliby do świata swoich antagonizmów, żali i pretensji.
Ale warto pielęgnować takie obrazki w pamięci i sercu, by całkowicie nie stracić nadziei...
Inne tematy w dziale Polityka