Tak jest, to już tysięczny razy, jak pojawiam się na forum Salonu24! Jestem tak samo zaskoczony, co przejęty. Zupełnie niedawno zorientowałem się, że „zmierzam ku tysiącu” i uznałem, że warto przygotować „tekst jubileuszowy”. Z tekstu jubileuszowego nici, ale małe podsumowanie się Państwu należy.
Sam tytuł bloga Terytorium Komanczów miał nawiązywać do tytułu znanej książki autorstwa Arturo Pérez-Reverte i do symbolicznego obszaru wojen, sporów i konfliktów. Bo też taki był blog od początku: zadziorny, prowokacyjny i otwarty na spory.
Dziś, gdy przeglądam stare teksty, widzę, co mnie emocjonowało, widzę swoje – niezdarne wówczas – próby uczestnictwa w debatach politycznych. Gdy przejrzałem niektóre stare wpisy, wiele razy byłem zaszokowany ostrością swych poglądów, ba, bezczelną pewnością, że wiem najlepiej. Dzisiaj po latach, co tu dużo mówić, wielu wpisów najzwyczajniej się wstydzę. Ale zostawiłem je wszystkie, bo sam jestem ciekaw swej ewolucji, w wielu wymiarach na co dzień niewidocznej. A może też ku przestrodze, że głosząc swoje poglądy nie warto obrażać?
W przeciwieństwie do wielu blogerów, którzy co jakiś czas usuwali swe stare teksty, a pozostawiali tylko najbardziej aktualne, ja kilkakrotnie podejmowałem decyzję, że niczego nie usuwam i wszystko zostawiam „jak leci”.
Dzięki temu powstała pewnego rodzaju kronika mojego życia, zapis zmian, które w nim zaszły, ewolucji poglądów (niekiedy bardzo zaskakujących). Jeśliby komuś się chciało przebrnąć przez tych tysiąc artykułów, zorientowałby się, że przeszedłem wielką transformację z postawy konserwatywnego polityka do pozycji centrowego obserwatora polityki.
Ktoś, kto mnie zna, wie, że jeszcze 15 lat temu nie wyobrażałem sobie życia poza polityką, dziś wyobraźni nie starcza mi na to, by siebie w niej lokować. Zniechęciła mnie do siebie chyba wszystkim – ludźmi, zachowaniami, płytkością. Ale wiem, że od polityki nie ucieknę, bo przeplata ona wszystkie sfery życia, którymi się zajmuję. Jednak po odejściu z niej umiem – tak mi się wydaje – spojrzeć na nią krytyczniej, nie według „przekazów dnia”, a przez pryzmat swoich doświadczeń i poglądów, za co nie raz byłem szykanowany.
Dzisiaj Terytorium Komanczów to zapis wycofywania się z polityki, wręcz odwracania się od niej i przekierowywania uwagi na inne, pozapolityczne, sprawy. Piszę więcej o Ameryce, kulturze i ekologii, a więc o sprawach, które fascynują mnie najmocniej.
Salon24 stał się moim publicystycznym oknem na świat. Publikowanie tutaj nauczyło mnie pewnej systematyczności (z którą ostatnio nie jest najlepiej, ale o tym za chwilę), wyrobiło we mnie nawyk pisania, nauczyło mnie umiejętności ważenia słów, wyrażania swoich poglądów językiem nie slangowym. I odkryło radość pisania. Redakcji Salonu24 serdecznie za to dziękuję.
Mam świadomość swoich braków i błędów, ale dochodzę do przekonania, że może to moje pisanie nie jest aż takie złe, skoro od czasu do czasu trafiam na upragnioną przez wielu Stronę Główną? To dodatkowa motywacja, by pisać i bardzo mnie ona cieszy. I za tę dodatkową zachętę też Redakcji dziękuję.
Dziękuję też wszystkim swoim czytelnikom – tym sprzyjającym i tym krytycznym – którzy regularnie lub okazjonalnie komentują to, co piszę: dziękuję! Choć muszę jednocześnie przyznać, że właśnie komentarze, a raczej styl, a raczej brak stylu niektórych, jest powodem moich największych wahań. Wiele razy, z powodu chamskich i prostackich komentarzy zastanawiałem się, czy „to wszystko ma sens”. Doceniam twardą polemikę, ale właśnie polemikę, na argumenty i poglądy, a nie anonimowe wyskoki i chamskie odzywki.
I to kolejna moja wdzięczność pod adresem Salonu24. Za naukę odporności. Kto mnie zna, wie, że przejmuję się wieloma sprawami i komentarzami. Ale jednocześnie doszedłem do wniosku, że wszystkim nie dogodzę, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie niesprawiedliwy w ocenie; że ludzie czasami wrednie komuś dopiekają za darmo, tak po prostu… Nauczyłem się, że trzeba odpuścić w imię starej zasady, że nie przejmuję się tym, na co nie mam wpływu. To trudne, ale niezbędne.
Wybaczcie, że na takie komentarze pozwalam sobie w takim dniu, ale właśnie z tych powodów kilka razy byłem bliski decyzji, by z Salonem24 się pożegnać. Tej decyzji ostatecznie nie podjąłem, ale efektem pewnego zniechęcenia jest właśnie to, że mniej regularnie publikuję.
Ale polityka nie jest na szczęście jedynym tematem, o którym można pisać w Salonie24. Cieszę się, że dużo tu kultury i opowieści o świecie. Cieszę się, że i ja mogłem tu przedstawić parę ważnych, w moim mniemaniu, spraw. Cieszę się, że mogę pisać o ważnych dla mnie książkach i płytach, że mogę pisać o indiańskiej Ameryce i że mogę dzielić się swoimi przemyśleniami na temat tego, co ważnego uznaję w polskiej ekologii.
Terytorium Komanczów ma 13 lat (od maja 2007 r.) i obecnie tysiąc tekstów! Co dalej? Na razie na kilka ostatnich tygodni 2020 r. daję sobie czas na odpoczynek. Bez pisania. Wrócę w 2021, jak wraca się w ulubione miejsca. Bo Salon24 jest jednym z moich ulubionych miejsc.
A na koniec tego roku życzę zespołowi Salonu24 – Redakcji, Autorom i Czytelnikom – wielu radości, zdrowia i nadziei, która zawsze pcha ludzi ku lepszemu.
Inne tematy w dziale Kultura