Ekologia jest (cały czas jeszcze) ostatnią dziedziną życia publicznego, w obszarze której przerzuca się pomosty i łączy ludzi, wynajduje wspólnotę aktywności i celów, do których zmierzamy.
I gdy czytam te wszystkie kłótnie na polu ekologicznym o Gretę Thunberg, o "ekologizm" abpa Jędraszewskiego i im podobne, widzę, że strasznie komuś to przeszkadza, że za wszelką cenę chce podzielić tę wspólnotę aktywności i wspólnotę celów; że za wszelką cenę chce doprowadzić do tego, by wspólnota ludzi tym się zajmująca rozpadła się na wzajemnie zwalczające się kasty, grupy i środowiska.
Co ciekawe, spory te w głównej mierze są wszczynane przez ideologów i politykierów niewiele mających wspólnego z materią ochrony środowiska i badania zmian klimatu. Toteż bardzo często spory w tych obszarach mają charakter "zwykłych" politycznych kłótni z ekologią nie mającymi nic wspólnego.
Co gorsza, część środowiska ludzi zajmujących się ekologią bezwiednie się tym próbom poddaje, bo coraz częściej widzę i słyszę jak podzielone środowisko ekologów nie jest w stanie podjąć wspólnego działania. Rzecz jeszcze 15, 20 lat temu nie do pomyślenia!
Inne tematy w dziale Rozmaitości