Obserwuję z Nowego Jorku tragikomedię pod tytułem „Donald Trump na prezydenta”. Media zastanawiają się, czy nominat republikanów jest tylko nieco niezdrów na umyśle, czy jednak wprost szalony i jak można wobec tego powierzyć mu arsenał nuklearny.
W wypadku ataku na Waszyngton z łodzi podwodnych prezydent USA ma 12 minut na decyzję: od razu odpowiedzieć albo przyjąć pierwsze uderzenie dla pewności, że alarm nie był błędem. Ile trzeba mieć zimnej krwi, intuicji wyrobionej w doświadczeniach, ile rozeznania moralnego decydując o życiu i śmierci milionów ludzi! Zbigniew Brzeziński, doradca d.s. bezpieczeństwa prezydenta Jimmi Cartera, miał podobną sytuację. Obudził go oficer, że następuje atak jądrowy na Amerykę. Po chwili potwierdził: Sowieci odpalili tysiące rakiet! Brzeziński szykował się obudzić prezydenta, gdy nadeszła wiadomość, że to była pomyłka komputera.
Tylko prezydent może wydać rozkaz o użyciu broni jądrowej i nikt nie może mu w tym przeszkodzić. Chyba, że sekretarz obrony zbuntuje się wobec wodza naczelnego łamiąc prawo pod ryzykiem surowej kary. Bo czy można ufać Trumpowi, którego wyprowadził z równowagi płacz dziecka na wiecu wyborczym? Który czasem zachowuje się jak pajac, aż wygarnął mu Obama „kto chce być prezydentem niech postępuje jak prezydent”?
Trump otrzymuje tajne informacje wywiadu amerykańskiego, jako kandydat jednej z głównych partii. Tak każe zwyczaj, więc Obama wyraził nadzieję, że dotrzyma sekretu. Bo nie wiadomo, czego po nim się spodziewać, prócz kolejnych skandali.
Pytanie o jądrowe kompetencje Trumpa podrzuciła mediom Hillary Clinton. Myślę, że w sytuacji katastrofalnego kryzysu lepiej wypadnie od rywala. Ma doświadczenie a jeśli czegoś nie będzie wiedziała może spytać męża. Trump też może spytać żonę - o jej sesje zdjęciowe, gdy pozowała nago sama albo w objęciach równie pięknej koleżanki. Właśnie zapowiedział walkę z pornografią więc chyba zacznie od wyjaśnień zaszłości w rodzinie.
Idolem części prawicy w Ameryce i w Polsce jest człowiek trzykrotnie żonaty, oszust biznesowy unikający honorowania zobowiązań, bankrut, krętacz i lekkomyślny arogant. Właśnie walczy na słowa z rodzicami żołnierza muzułmanina poległego w Iraku. „Masz czarną duszę” „Sam niczego nie poświęciłeś!” wykrzyczał mu ojciec bohatera. Owszem, Trump wymigał się od wojska w tracie wojny wietnamskiej mimo dobrego zdrowia. A teraz ma czelność drwić sobie z senatora Johna McCaina, który zniósł kilka lat niewoli komunistów w Wietnamie. „Wolę ludzi, którzy nie zostali złapani”, wyraził się możliwy naczelny dowódca sił zbrojnych. Taki osobnik podbił serca na prawicy także w Polsce. I to mimo jej hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Co widzą w nim zwolennicy? Stary twardziel Clint Eastwood ujął to zgrabnie: „Ma rację bo po cichu każdego męczy poprawność polityczna, całowanie w dupę. To jest pokolenie całowania w dupę. A naprawdę pokolenie cip. Każdy chodzi bardzo ostrożnie. Widzimy, jak ludzie oskarżają się o rasizm. Gdy dorastałem, te rzeczy nie nazywały się rasizmem.” Będzie głosował na Trumpa, ale nie poprze go w oświadczeniu, bo Trump mówi również głupstwa.
Zamiast całowania mamy więc kopanie. Kto od tego zmężnieje? Kto z „cipy” przemieni się w …?
Wahadło nastrojów przesuwa się w drugą stronę, bo lewica przesadziła. Prawica też przesadzi, lecz po drodze wiele się wydarzy. Nawet jeśli Trump przegra. A jeżeli wygra? Wtedy „Boże, pomóż nam!”, wezwał Imienia miliarder Michael Bloomberg, doskonały w swoim czasie burmistrz Nowego Jorku.
PS. Tekst ukazał się na portalu www.sdp.pl
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka