Na otwarcie kadencji prezydent Andrzej Duda dostał życzenie od Adama Michnika, by słuchał mądrzejszych od siebie. Uważam, że nie powinien się obrazić. To dobra rada. Andrzej Duda nie ma dużej praktyki w polityce. Niech skorzysta z doświadczenia Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy zrezygnował z usług doradczych „wiceprezydenta” Michnika po aferze Rywina. I doświadczenia Lecha Wałęsy, gdy odebrał Gazecie Wyborczej znaczek Solidarności.
Prezydent przypomniał w orędziu wielki ruch społeczno-narodowy z 1980 roku twierdząc, że Polacy marzą o powrocie tamtego nastroju jedności. Michnik ma wizję Polski z tym sprzeczną. Już na początku transformacji napisał esej o trzech fundamentalizmach: religijnym, moralnym, narodowym, które zagrażają Polsce. Potem pracował nad rozkładem owych trzech wartości. A przecież te „fundamentalizmy” były fundamentem Solidarności.
Jeśli Polska ma zawrócić z drogi roztapania się w Unii Europejskiej jako papuga schyłkowego libralizmu i dostarczycielka taniej siły roboczej w montowniach podzespołów, to musi odwołać się do mocnych wartości. Nie twierdzę, że zawrócenie z tej drogi jest możliwe. Może tak, może nie. To osobny temat. Ale polityk, który zechce obudzić ducha „Solidarności” na pewno wejdzie w starcie z Michnikiem.
Pojednawczy list prezydenta Dudy do czytelników Gazety Wyborczej pozostanie tylko ładnym gestem. Można będzie go przywołać jako świadectwo dobrych chęci na kolejnym etapie wojny polsko-polskiej. Bo bez wątpienia rozgorzeje z całą mocą, jeśli PiS utworzy rząd jesienią. Będzie to rząd samodzielny albo w koalicji z Kukizem, czyli w każdym razie „antysystemowy”. Jak więc Gazeta Wyborcza zareaguje, skoro współtworzyła ten system i broniła kosztem idei narodowych i społecznych oraz swej wiarygodności? W grę wchodzi wielka władza i wielkie pieniądze. Takich rzeczy nie odpuszcza się w zamian za miłe słowa.
Mam nadzieję, że Duda nie ma złudzeń. Jego prezydentura nie będzie pokojowa, jeśli spełniać będzie nadzieje, które rozbudził wśród swoich wyborców. Chcesz pokoju szykuj wojnę, mawiali starożytni Rzymianie.
Zachęta premier Ewy Kopacz do zwołania rady gabinetowej, by rząd przedstawił prezydentowi swoje plany na przyszłość – wydaje mi się pułapką. Premier słysząc zapewnienia Dudy o dialogu krzyknęła „sprawdzam!”. Jeśli prezydent zwoła radę gabintową, to uwiarygodni plany rządowe sięgające poza termin wyborów parlamentarnych 28 października. I mimo woli weźmie udział w kampanii wyborczej PO. Jeśli zaś odrzuci propozycję Kopacz, oskarżą go o obłudę. Co ma zrobić? Moim skromnym zdaniem życzyć rządowi pomyślności w wykonaniu reform w te trzy miesiące, które pozostały do wyborów a których nie zdążył wprowadzić przez całe osiem lat. Powodzenia! Pan prezydent zaprasza rząd na radę gabinetową w listopadzie.
PS. Felieton ukazał się na portalu www.sdp.pl
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka