Może być powtórka z roku 2005, gdy wielki potencjał zmiany w kraju po aferze Rywina został podzielony i zmarnowany. Establishment, który wysunął do władzy Platformę Obwatelską, radzi sobie dobrze – ostrzega dr. Barbara Fedyszak-Radziejowska. Jakże trafnie! Ci ludzie mają wiele do stracenia. Za wiele, żeby dopuścić do samodzielnych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli blokada PiS im się powiedzie, może dojść do powtórki nie tylko z roku 2005, ale też roku 2007 i utraty władzy mimo początkowego zwycięstwa. A stąd krok do powtórki – tak jest! - roku 2010.
Co prawda PiS wyraźnie uczy się na swych błędach. W kampanii wyborczej schował polityków najbardziej atakowanych w głównym nurcie: Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Prezes podobno rezygnuje z premierostwa, nie chce nawet zostać marszałkiem Sejmu, wysuwa Beatę Szydło na szefową rządu. Bardzo rozsądnie! Ale jeżeli dojdzie do powtórki z roku 2005, to także może powtórzyć się rok 2007. Czyli Oni wracają do realnej władzy, My mamy prezydenta.
Pora zastanowić się nad polityką zagraniczną prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gdy prezydent – elekt Andrzej Duda przejawia niezwykłą aktywność na tym polu. Niestety, bez poparcia rządu utworzonego przez partię, z której się wywodzi.
Lech Kaczyński chciał Polski samostanowiącej o sobie i lidera w regionie Europy Środkowej. Ta polityka była bardzo ryzykowna, bo szła wbrew potężnym siłom w kraju i za granicą. Ale można było na nią się poważyć, dopóki PiS był u władzy. Prezydent miał zaplecze w aparacie państwa. Wiedział, że raczej nikt mu nie wbije noża w plecy. Lecz po przegranych wyborach PiS w 2007 r. podmiotowa polityka zagraniczna przekraczała siły prezydenta Kaczyńskiego i skłóconego kraju. Dlatego zakończyła się tragedią.
Czemu wtedy nikt (?) na Nowogrodzkiej, ani na Krakowskim Przedmieściu, nie wpadł na myśl, że co jak co, ale polityka zagraniczna państwa musi być spójna? Prezydent po prostu nie może ciągnąć kraju w przeciwną stronę, niż rząd, bo nie ma mocnych narzędzi. Ale się uparł. Skutki były komiczne, jak odmowa udostępnienia rządowego samolotu głowie państwa; dwuznaczne, jak np. „pilnowanie” prezydenta przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na wiecu w Tibilisi w roku 2008; wreszcie tragiczne, jak w Smoleńsku.
W naszym niebezpiecznym miejscu między Rosją a Niemcami samodzielność państwa bez siły realnej musi skończyć się źle. Zaś ostry konflikt prezydenta z rządem w polityce zagranicznej jest czystym szaleństwem. Prezydentowi elektowi Andrzejowi Dudzie życzę jak najlepiej. Mam więc nadzieję, że z katastrofy smoleńskiej wyciągnie wszystkie wnioski. Również niepopularne wśród patriotów z PiS.
PS. Tekst ukazał się na portalu www.sdp.pl
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka