…to dobrze. Jak Kalego nienawidzić, to źle. Ten wniosek nasuwa się z felietonu prof. Andrzeja Nowaka ostrzegającego, że Polacy podzielą się na dwa nienawidzące się plemiona niczym Hutu i Tutusi, na skraju ludobójstwa. Profesor przytacza okropne sformułowania pod adresem prawicy, a zwłaszcza narodowej, rzucane przez Palikota, Tuska, Michnika i jakąś dziennikarkę z „Newsweeka”. Tylko, czy czegoś nie brak na tym obrazku? Brak przykładów z drugiej strony barykady. Wiele wypowiedzi publicystów i polityków prawicy też ocieka jadem. Bardzo szanuję prof. Nowaka za całokształt, ale proszę o nieco akademickiego obiektywizmu w felietonach dla „Gościa Niedzielnego”.
Jeżeli wezwania do umiaru i rozsądku mają być wiarygodne, to trzeba piętnować przykłady z obu stron i obie wzywać do opamiętania. Może profesor Nowak sądzi, że skoro główny nurt mediów ma tak wielką przewagę w sile rażenia, to nurt „niezależny” może sobie pozwolić na obelgi wobec przeciwników w celu nadrobienia słabości. Moim zdaniem nie powininen. Wyzwiskami przekonuje tylko mniej wybrednych już przekonanych, lecz odstręcza resztę opinii publicznej.
Felieton profesora przytacza z aprobatą portal wPolityce. Na tej samej stronie portalu jest wypowiedź Jana Pietrzaka „Takim bełkotliwym żargonem mówią zniewoleni, zastraszeni krętacze” - ocenia pan Jan uchwałę Sejmu w sprawie Rzezi Wołyńskiej. Czy prof. Nowakowi nie odzywa się alarm? Ponieważ rząd nie określił rzezi ludobójstwem, lecz czystką etniczną o znamionach ludobójstwa, dla Jana Pietrzaka jest to świadectwo „występującej w rządzie czystki psychicznej o znamionach zidiocenia”. Czy satyryk sądzi, że w rządzie siedzą ministrowie o tępym spojrzeniu i otwartych ustach z których cieknie ślina? A może jednak przemyśleli skutki różnych sformułowań i wybrali najkorzystniejsze w danej sytuacji? Lubię pana Jana za kabaret, ale proszę by pamiętał, że chciał być kiedyś prezydentem Polski.
Trzeba odróżniać opis stanu faktycznego od języka dyplomatycznego; oddzielać politykę zagraniczną od walki wewnętrznej o władzę. Przekonuje mnie minister Sikorski, że dzięki pokrętnemu określeniu tej zbrodni udało się uniknąć awantury z Ukrainą. Szef MSZ ma lepsze informacje od publicystów i ziejącej nienawiścią publiczności. To, co wypisują anonimowi komentatorzy na portalach wPolityce, czy gazeta.pl Wyborczej ma rozmaite odcienie okropieństwa - od braku zrozumienia tekstu przez złą wolę po właśnie „znamiona zidiocenia”, które pan Jan ponoć wykrył w rządzie. Jest też garstka roztropnych wypowiedzi.
Wszakże dobrze się stało, że doszło do inscenizacji rzezi wołyńskiej w Radymnem. Dzięki temu prawda dotarła do mnóstwa Polaków w telewizji i prasie. Nie mają racji internauci portalu Gazety Wyborczej, czy teraz przyjdzie pora na rekonstrukcję Auschwitz? – pytając ironicznie. Obrazy niemieckiego terroru są już mocno wprowadzone do naszej zbiorowej wyobraźni przez kino, telewizjęi książki. O mordach UPA było do tej pory cicho. Rekonstrukcja w Radymnem szybko nadrobiła zaległość.
Kto myśli głową, ten zna sztukę rozróżnień między odcieniami prawdy ujmowanymi w języku polityki, publicystyki, historii. Potrafi też odzielać dyplomację od walki w kraju między partiami o władzę.
PS. Felieton ukazał się na portalu www.sdp.pl
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka