Czy zamiast o „nazistowskich zbrodniach" mówić o „niemieckich"? Tak chce kilkadziesiąt razy więcej ludzi według sondy portalu wPolityce.pl. Patrioci, a igrają z ogniem. Pojęcie „nazistowskie" nie tylko zdejmuje z Niemców winę za zbrodnie III Rzeszy. Ma je też otorbić jako ciało obce niemieckiej tradycji i stłumić we współczesnym narodzie niemieckim chęć mordu. Hitler był wyrazicielem mrocznej strony niemieckiej duszy. Żyje w niej nadal, choć wyparty ze świadomości. Jeśli zbrodnie III Rzeszy będą znowu „niemieckie", to Niemcy uznają brutalność za zachowanie dopuszczalne w kryzysie. Nie poleje się co prawda tyle krwi, co kiedyś, ale ujrzymy dyktat wywodzący się z poczucia swojej krzywdy i wyższości, jak wtedy. Niemcy wyrosły na ostoję porządku w Europie. Finansują głupich południowców i ledwo kryją pogardę do nich. Czy sięgną po twarde środki dla przywrócenia ładu, to zależy od rozmiarów chaosu po bankructwie Grecji, Hiszpanii, Włoch, rozruchów i może rewolucji. Jeśli Unia stanie się powtórką Republiki Weimarskiej na pół kontynentu, usłyszymy także wołanie o Wodza. Lepiej zbrodnie trzymać w „nazistowskiej" torbieli, niż uznać za „niemiecką" metodę reformy Europy.
PS. Powyższy drobiazg opublikowałem w Gazecie Polskiej Codziennie w ramach podnoszenia kultury debaty publicznej. Sądząc po komentarzach, nie bardzo się podniosła, ale kropla drąży skałę.
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura