Artykuł prof. Ireneusza Krzemińskiego w Rzeczpospolitej z 11.05.2011 miał być polemiką z Joanną Lichocką. Publicystka porównała była retorykę Gazety Wyborczej do osławionego Żołnierza Wolności za czasów PRL. Kto nie pamięta, niech wie, że był to wzór podłej propagandy partyjnej. Hmm.... ciekawe porównanie. Krzemińskiego to razi. Od profesora uniwersytetu oczekuje się w takiej sytuacji spójnego wywodu. W oparciu o rzeczowe argumenty powinien obalić punkt po punkcie tezy artykułu Lichockiej. Tym różni się uczony od publicysty, że nie ulega łatwo emocjom, ale bada rzecz z nieubłaganą logiką i obszerną wiedzą. Redakcja po to zamawia teksty polemiczne u intelektualistów, żeby podnosili debatę na wyższy poziom umysłowy.
Niestety, długi tekst nie obala argumentami tez Lichockiej a miele w kółko, jak pełna nienawiści jest autorka. Niemal widać, jak twarz profesora wykrzywia się w złości i, owszem, nienawiści. Czy to śniadanie było niesmaczne, czy kolacja za obfita, czy może wieczór nieudany? Dość powiedzieć, że profesor miał wapory. Profesor dostał spazmów. Kto poda sole trzeźwiące do rozszlochanych nozdrzy intelektualisty?
Profesorowi Krzemińskiemu przypomina się, że jako wykładowca uniwersytecki wychowuje studentów na samodzielnych umysłowo obywateli. Ma ich uczyć porządnego myślenia. Ma uczyć etyki sporu publicznego. Czy więc można mu powierzyć młodzież? Panie Profesorze, ludzie patrzą. Myślę, że niektórzy wstydzą się za Pana. A którzy się nie wstydzą, mogą wziąć od Pana ten bardzo zły przykład.
Papieru szkoda. I czasu na histerię.
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka