Andrzej Wajda ma okazję zapalić dzisiaj znicz prawdziwym bohaterom swoich wielkich filmów: żołnierzom wyklętym. W "Popiele i diamencie" pokazał skłamany, bo pochlebny, obraz komunistów. Owszem, nie mógł wtedy inaczej. Ale dzisiaj może wspomnieć Maćka Chełmickiego/Zbyszka Cybulskiego zapalając znicz pod murem więzienia na Rakowieckiej w Warszawie. Tam koledzy Maćka przeszli drogę przez mękę.
W "Kanale" Wajda przejmująco pokazał klęskę powstania warszawskiego, które wybuchło zarazem przeciwko Niemcom i Sowietom, "czarnej śmierci i czerwonej zarazie". Gdyby nie wybuchło, to te dziesiątki tysięcy AK-owców, którzy nie zginęliby w takim wypadku w walce z Niemcami, przeszłoby przez katownie UB, część zostałaby wywieziona na Sybir. Niechby więc zapalił im lampkę wspominając także Tadeusza Janczara, czyli porucznika "Koraba" ze swojego filmu.
Andrzej Wajda zapalił znicz rok temu żołnierzom Armii Radzieckiej. Rozumiem, taka wielkoduszność. Jeśli jednak nie zapali znicza dzisiaj żołnierzom podziemnej armii polskiej, to chyba będzie jasne, że tamten znicz sprzed roku był przeciwko budzącym się Polakom.
Chciałbym się mylić, bo bardzo szanuję Andrzeja Wajdę za to, co zrobił dla nas w PRL.
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura