19 grudnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę obniżającą wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Zmiana ma obowiązywać już od 1 października 2017 roku i być spełnieniem jednej z głównych obietnic z kampanii ówczesnego kandydata na urząd prezydenta. Szybka realizacja obietnicy zyskała szeroką aprobatę społeczną, tak samo silną jak negatywny był odbiór podwyższenia wieku emerytalnego w roku 2012 przez rząd Donalda Tuska.
O ile samo uwzględnienie potrzeby przyszłych emerytów w postaci wprowadzenia akceptowalnego społecznie wieku emerytalnego jest pozytywne, to obniżenie wieku emerytalnego do poziomu 60/65 lat obnaża brak pomysłu na rozwiązanie problemów systemu emerytalnego i wydaje się być rozwiązaniem tymczasowym, a być może jedynie politycznym populizmem.
Emerytury są niewątpliwie jedną z ważniejszych kwestii w polityce gospodarczej państwa, a obecna struktura demograficzna sprawia, że także jedną z najtrudniejszych. Trudno jest bowiem znaleźć optymalne rozwiązanie, które będzie równoważyć w długiej perspektywie interes gospodarki, finansów państwa z interesami obecnych i przyszłych emerytów. Po wejściu w życie ustawy prezydenta Andrzeja Dudy, Polska będzie miała jeden z najniższych wieków przechodzenia na emeryturę. Obecnie niższy wiek emerytalny jest tylko na Ukrainie i Białorusi (odpowiednio 60/57 i 60/55), a w całej Europie panuje raczej tendencja do podwyższania wieku emerytalnego niż jego obniżania – skąd więc pomysł obecnej ekipy rządzącej do działania wbrew panującym trendom? Drastyczne podniesienie wieku emerytalnego za rządów koalicji PO i PSL wywołało niezadowolenie społeczeństwa nie tylko ze względu na to, że ówczesny kandydat na fotel premiera Donald Tusk w kampanii w 2011 r. zarzekał się, że wieku emerytalnego nie podniesie. Od kilkunastu lat wiarygodność systemu emerytalnego w Polsce jest na bardzo niskim poziomie – to oznacza jedynie tyle, że Polacy nie wierzą, że po przepracowaniu kilkudziesięciu lat otrzymają emeryturę, pozwalającą w godny sposób przeżyć ostatnie lata życia. Negatywne postrzeganie systemu emerytalnego pogłębiły posunięcia polityczne ostatniej ekipy rządzącej, głównie przeniesienie środków zgromadzonych na indywidualnych kontach w OFE do ZUS-u, co de facto oznaczało utratę prywatnych emerytalnych oszczędności Polaków. Ustawa obniżająca wiek emerytalny zaproponowana przez Andrzeja Dudę miała być odpowiedzią na niezadowolenie Polaków. Tyle tylko, że decydenci polityczni nie powinni ulegać emocjom społeczeństwa w kluczowych kwestiach dotyczących zabezpieczenia stabilności państwa. Mimo iż podniesienie w 2012 roku wieku emerytalnego było znaczącym nadużyciem władzy, która postąpiła wbrew woli i dobru narodu, to nie ulega wątpliwości, że system emerytalny wymaga głębokiej reformy, bynajmniej nie opartej na obniżaniu wieku zakończenia aktywności zawodowej. Już w 1989 r. współczynnik dzietności spadł poniżej granicy zastępowalności pokoleń (przyjmuje się, że współczynnik dzietności zapewniający zastępowalność pokoleń w Polsce wynosi 2,1), a od dwudziestu lat nie przekroczył granicy 1,5. Jednak główną przyczyną problemów systemów emerytalnych i przesłanką do wydłużania wieku przechodzenia na emeryturę jest rosnąca średnia długość życia. W Polsce w 1990 r. przeciętne trwanie życia dla kobiet i mężczyzn wynosiło odpowiednio 75 i 66 lat, w 2015 r. wskaźniki te wzrosły do 81 i 73 lat. Prognozy GUS przewidują, że w 2050 r. długość życia kobiet wynosić będzie 88 lat, a mężczyzn 83 lata. Jeśli systemy emerytalne nie byłyby reformowane przez podnoszenie wieku emerytalnego, oznaczałoby to nic innego jak to, że średnio świadczenia emerytalne pobierane byłyby przez dłuższy okres przy niezmienionym okresie wpłacania składek, co w prostej konsekwencji musi doprowadzić do niewydolności systemu. Dlatego wraz ze wzrostem długości życia należy stopniowo podwyższać wiek emerytalny, tak aby nadążyć ze zmieniającą się strukturą demograficzną. Należy jednak podkreślić, że zmiany wieku emerytalnego nie mogą przebiegać gwałtownie i tworzyć nierówności społecznych. Podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet o siedem lat bez wcześniejszych konsultacji społecznych pokazuje, że decydenci polityczni lekceważą wolę narodu i nie uwzględniają konieczności dostosowania się obywateli do nowej granicy. Każda próba zmiany wieku emerytalnego powinna być poprzedzona szeroko zakrojoną akcją informacyjną i konsultacjami społecznymi, które w długiej perspektywie powinny wpływać pozytywnie na wzrost świadomości społeczeństwa w zakresie prowadzenia polityki emerytalnej, optymalnej dla całego społeczeństwa, także przyszłych pokoleń emerytów i pracujących. W kontekście różnicy przeciętnej długości życia zasadnym jest natomiast zrównanie, a przynajmniej częściowe zniwelowanie różnicy wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Statystyki wskazują, że kobiety żyją średnio o 8 lat dłużej niż mężczyźni, natomiast na emeryturę przechodzą 5 lat wcześniej. Trudno jest znaleźć racjonalne wytłumaczenie takiej polityki. Wiek emerytalny należy podnosić stopniowo, tak aby jego wzrastający pułap był skorelowany z rosnącą przeciętną długością życia kolejnych pokoleń wkraczających na rynek pracy. Niezbędnym elementem utrzymania wydolności systemu emerytalnego jest także równolegle aktywnie prowadzona polityka prorodzinna. Przy wydłużającej się średniej życia nawet osiągnięcie wskaźnika dzietności na poziomie 2,1 będzie niewystarczające, a z perspektywy obecnej kondycji społeczeństwa nawet taki poziom jest obecnie nierealny. Bez osiągnięcia w społeczeństwie poziomu dzietności, który zapewni proporcje pomiędzy pracującymi a emerytami, wiek emerytalny będzie musiał być nieproporcjonalnie wysoki żeby wypłaty świadczeń emerytalnych mogły zapewnić emerytom godziwą jesień życia.
Ustawę Andrzeja Dudy, jakkolwiek jest ona spełnieniem obietnicy wyborczej i realną próbą odpowiedzi na potrzeby społeczeństwa, oceniać należy sceptycznie. Nie jest ona próbą stopniowego rozpoczęcia reformy systemu, a jedynie przykryciem populistycznym ruchem gigantycznego problemu, który prędzej czy później doprowadzi do katastrofy, której rozmiary mogą mieć poważne społeczne konsekwencje. Tym większe, im dłużej kolejne ekipy rządzących będą zwlekały z kompleksowym rozwiązaniem problemu niewydolności systemu emerytalnego.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo