Spraw, których nie wyjaśniono, są dziesiątki, a może i setki, włącznie z tą najważniejszą - co naprawdę się działo 10 kwietnia 2010 r., a także przed i po tej dacie?
Nie wiemy, co miało miejsce wtedy na Okęciu, nie wiemy, czy po godzinie ósmej rano ogloszono alarm bojowy w jednej z jednostek wojskowych w związku z zamachem, nie wiemy, w jaki sposób słynny operator Wiśniewski był jednocześnie na płycie lotniska wojskowego w Smoleńsku i w gaziku rosyjskich służb w charakterze zatrzymanego.
Nie wiemy, gdzie był prezydent Kaczyński 9 kwietnia i w jaki sposób dotarł naprawdę do Smoleńska prezydencki urzędnik Jacek Sasin, który był na pierwszych listach ofiar smoleńskich razem z innymi urzędnikami Kancelarii Prezydenta? Nie wiemy, jak to możliwe, że ani na płycie lotniska Okęcie, ani w samolocie nie było ŻADNEJ ekipy medialnej? Nie wiemy, w jaki sposób udało się na pokład jednego samolotu lecącego do Rosji zapakować prezydenta, najważniejszych polityków i urzędników oraz dowódców sił zbrojnych i to po "Mirosławcu"?
Nie wiemy, jak to możliwe, że nie ma żadnych danych dotyczących monitorowania lotu z prezydentem natowskiego kraju i natowskimi generałami na pokładzie, gdy loty rejsowych samolotów pasażerskich, które w ostatnim czasie (poza jednym, tym znad Oceanu Indyjskiego) uległy katastrofie/zestrzeleniu, były dokładnie śledzone i dane zostały natychmiast ujawnione?
No, ale dość tej wyliczanki, bo zebrałby się tych pytań gruby tom, więc teraz tylko trzy możliwe do wyjaśnienia w obecnej sytuacji politycznej kwestie.
Pierwsza.
Dlaczego nie przeprowadzono polskich sekcji zwłok ofiar, gdy jest to wymagane prawem? A może przeprowadzono, tylko to utajniono?
"Czy w takim razie (przy tej wiedzy i ze świadomością tego, jak Ruscy potraktowali „miejsce po katastrofie”)rzeczywiście nie zlecono badań medyczno-sądowych w Polsce, czy też je zlecono, lecz całkowicie utajniono?
To jedno z najważniejszych pytań do całego oficjalnego „smoleńskiego śledztwa” - i na nie, podejrzewam, dopiero nadzwyczajna komisja będzie w stanie odpowiedzieć, chyba że wcześniej sam prokurator generalny uchyli rąbka tajemnicy. Mnie osobiście wydaje się to absolutnie niemożliwe (w cywilizowanym kraju), by nie pobrano (na potrzeby śledztwa w Polsce, zaznaczam) próbek DNA z ciał ofiar, nie zrobiono dokumentacji radiologicznej etc., przed pochowaniem zabitych, skoro istniało podejrzenie zaistnienia czynu przestępczego wobec delegacji prezydenckiej – lecz przecież ręki za to, że takich badań dokonano, nie dałbym sobie uciąć, gdyż dostępu do tajnych depozytów prokuratur nie miałem i nie mam. Pewne światło na tę niezwykle mroczną i wciąż niewyjaśnioną sprawę (badań ciał ofiar) rzuca inna wypowiedź Racewicz (wspominającej przesłuchanie w Moskwie), poniekąd potwierdzająca to, co już wcześniej słyszeliśmy z ust przedstawicieli innych osób spokrewnionych z ofiarami:
Najpierw była rozmowa z prokuratorem i opis. Jak wyglądał, jak był ubrany, jakie miał znaki szczególne, jakie operacje przeszedł… Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, bo przecież jeszcze w sobotę 10 kwietnia w naszym domu byli agenci ABW, którzy zbierali tak zwany materiał genetyczny mojego męża. Zabrali jego szczoteczkę do zębów, maszynkę do golenia. Brali wymaz z policzków naszego synka. Zabrali zdjęcia rentgenowskie, pantogramy, teczkę badań. Przesłuchali mnie i wszystko im na temat Pawła powiedziałam. A wszystko po to, żeby go było łatwiej rozpoznać w Moskwie. Ale kiedy pytałam w Moskwie, dlaczego mnie przesłuchują jeszcze raz, przecież już to wszystko powiedziałam,i czy mają te wszystkie badania, ślady DNA, rentgeny, powiedzieli, że nie mają nic. Gdzie to się wszystko podziało? Przecież taką dokumentację zabrano każdej rodzinie. Agenci byli w hotelu poselskim, weszli do mieszkania ministra Szczygły, żeby zabrać materiał genetyczny… I nic."
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=7302&Itemid=100
Druga.
Kto i dlaczego zniszczył dowód tożsamości ministra Merty, który wcześniej jego małżonka widziała nienaruszony?
"prokuratura dokona przeszukań w MSZ, bo podejrzewa, że tam może znaleźć zaginioną po katastrofie obraczkę Tomasza Merty. Śledczy podejrzewają też, że to właśnie w resorcie Radosława Sikorskiego doszło do zniszczenia dowodu osobistego Merty - pisze gazeta. Nadpalony dokument prezkazano żonie zmarłego tragicznie wiceministra kultrury."
http://www.fakt.pl/Przeszukanie-MSZ-w-sprawie-Smolenska,artykuly,164504,1.html
Trzecia.
Do dziś nie wiemy, dlaczego na miejscu domniemanej katastrofy polskiego tupolewa w Smoleńsku znaleziono dwa certyfikaty zdolności do lotu - TU 101 i TU 102. Jedyne "wyjaśnienie", które kilka lat temu usłyszałem od tuskowców brzmiało: piloci TU 101, którzy lecieli 10 kwietnia do Katynia, mieli w wolnym czasie zawieźć certyfikat sto dwójki do Samary, gdzie sto dwójka była ponoć remontowana. To oczywiście najgłupsze wyjaśnienie z możliwych, bo takie dokumenty wysyła się, albo pocztą dyplomatyczną, albo zawożą je oficerowie służb, którzy mają obowiązek nadzorować remont rządowego samolotu. A tak w ogóle to, w jaki sposób TU 102 poleciał do Samary bez certyfilatu, lub po co w ogóle ten certyfikat, skoro tuskowe wladze twierdziły, że certyfikaty w polskich siłach zbrojnych są niepotrzebne?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Dwa certyfikaty, żaden właściwy
Problem w tym, że na miejscu katastrofy certyfikat znaleziono - i to nie jeden, ale żaden z nich nie był właściwy. Zgodnie z tym, co piszą w raporcie Rosjanie, to "certyfikat zdatności do lotu samolotu nr 101, ważność którego wygasła 20 maja 2009 roku, a także aktualny certyfikat zdatności do lotu innego statku powietrznego (nr 102), który w momencie zdarzenia lotniczego przechodził kapitalny remont". Istotnie, drugi Tu-154M był wówczas remontowany w rosyjskiej Samarze. Remont zakończył się dopiero we wrześniu 2010 roku.
Siły Powietrzne milczą
Dlaczego na miejscu katastrofy znaleziono ważny certyfikat zdatności innego samolotu? I dlaczego, choć certyfikat według Polaków nie był wcale wymagany, to znalazł się, choć nieaktualny, na pokładzie samolotu? O opinię zapytaliśmy rzecznika prasowego Sił Powietrznych ppłk. Roberta Kupracza. Odmówił komentarza w tej sprawie. - Poczekajmy na wyniki śledztwa polskiej komisji Jerzego Millera. Wierzę, że wyjaśnimy wszystkie przyczyny tej katastrofy - powiedział w rozmowie z tvn24.pl."
linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego
Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem:
na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna,
czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.
Tadeusz Borowski
Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa.
Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych
Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady."
Paul Ricoeur "Państwo i przemoc"
kontakt: okolice@o2.pl
Discover the playlist Asa with Asa
NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA
Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka