Kisiel Kisiel
702
BLOG

Ślepy zaułek

Kisiel Kisiel Polityka Obserwuj notkę 16

Po 11 listopada wyraźnie widać, że organizatorzy „Marszu Niepodległości” chcą wykorzystać coraz silniejsze niezadowolenie Polaków do powołania masowego ogólnopolskiego ruchu. To zresztą oczywiście ani nic nowego, ani zdrożnego, bo zarówno Młodzież Wszechpolska jak i ONR funkcjonują od długiego czasu, do czego mają jak najbardziej prawo w demokratycznym państwie. Jest jednak jedno ale… ruchowi temu towarzyszą nie tylko określone oczekiwania Polaków, ale i obawy. O tym drugim wspomniałem dziś w komentarzu do interesującej notki Polbrata „Czarny sen Michnika spełniony. Ale to nie koniec” (http://polbrat.salon24.pl/463148,czarny-sen-michnika-spelniony-ale-to-nie-koniec#logged )

Polbrat pisze następująco:
„Uskrzydleni sukcesem narodowcy nie zamierzają w żadnej mierze w spocząć na laurach. Chcą, żeby ich marsz szedł dalej i z jeszcze większą siłą wojował na scenie publicznej. Stąd pomysł kolejnego marszu już 13 grudnia, dalej, przedstawiona uczestnikom idea budowy narodowego ruchu społecznego oraz apel aby zgłaszać się do ogólnopolskiej straży marszu, która będzie miała za cel zabezpieczenie działań organizacyjnych itd.”
I następnie stwierdza:
„Kiedy słuchałem przemówień liderów marszu oczami uderzył mnie bardzo wyraźnie zupełnie nowy język komunikowania. Najbardziej uderzającą cechą tego języka jest nagromadzenie słów, które do tej pory były u nas tabu. Narodowcy nie wstydzą nie ukrywają swojego radykalizmu. Wprost przeciwnie szczycą się nim, bo jak mówią, radykalizm jest jedynym sposobem działania na Republikę okrągłego stołu. Dla ruchu narodowego 2012, okrągły stół to nie żaden symbol mądrości i roztropności jak się nam przedstawia, a zdrady i zaprzaństwa i trzeba go całkowicie odrzucić.”
Do tego momentu zgoda. Jestem za. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem kolejnym:
„Adamowi Michnikowi, któremu zapewne w kieszeni dzisiaj otwierał się niejeden nóż. Winnicki nie bez racji konstatował, że ten dzisiejszy marsz to spełnienie najczarniejszego snu Adama Michnika.”
Otóż ja uważam, że jest wręcz przeciwnie i dałem temu wyraz w komentarzu:
„mnie martwi charakter tej radykalizacji, choć dobrze rozumiem jej powody. Wolałbym, abyśmy mieli do czynienia z radykalnym, nie unikającym nawet haseł walki, patriotyzmem, niż z echami nacjonalizmu. Nacjonalizm to niestety ślepy zaułek i fatalnie się skończy dla nas, o ile dojdzie do umocnienia tego ruchu. Poza tym nie mam specjalnego zaufania do osób kreujących tego rodzaju nastroje, bo zawsze zakładam, że mogą stać za nimi środowiska, którym zależy na poprowadzeniu Polaków do katastrofy. Zobaczmy,  gdzie oni kończą na przykładzie Michała Kamińskiego, czy młodego Giertycha.”
I w następnym komentarzu kontynuowałem:
„nie idzie o jakiś nazizm, czy faszyzm sugerowany przez GWnianą, tylko o historyczne odwołania do nieciekawych z mojego punktu widzenia ruchów politycznych z okresu międzywojnia. To jest narzucanie obciążających nas sztanc, które są bardzo na rękę środowiskom wrogim polskiemu patriotyzmowi. Na pewno Michnik i jego towarzystwo bardzo się cieszą z tego, że nasze nastroje są kanalizowane w taki właśnie sposób. Naszą powinnością jest opisanie dzisiejszej Polski nowym językiem, dotarcie do rzeczywistych źródeł naszej zapaści i trafne tego nazwanie. Sięganie po język sprzed kilkudziesięciu lat jest moim zdaniem nietrafne i nieuzasadnione. To spłycanie widzenia dzisiejszej rzeczywistości. Takie podejście, nie dość, że buduje fałszywy obraz świata, to  dodatkowo nie pozwala usunąć prawdziwych problemów, no i ustawia nas w wygodnej pozycji do bicia przez naszych wrogów.

Apeluję zatem o mniej emocji, o większą refleksję, o prowadzenie bardziej złożonej gry, by wróg się nie połapał, jakimi ścieżkami chcemy go podejść. Kryterium uliczne jest istotnym elementem naszej akcji, ale nie powinno się to odbywać pod dyktando Michników. Proszę mi wierzyć, znak ONRu to dla niego miód na serce. On tego właśnie oczekuje. Sami wystawiamy się na ciosy, tymczasem to my mamy je zadawać.”
Żeby nie pozostać gołosłownym co do swoich wątpliwości, pozwólcie, że przypomnę słowa szefa ONRu z jego niedawnego wywiadu:
„Przemysław Holocher: Antysemityzm w ONR wygląda tak, jak wyglądał przed wojną…
Aleksander Majewski: Czyli jesteście antysemitami?
Przemysław Holocher: Ludzie, których nie lubią Żydzi nadal są antysemitami. Nic się nie zmieniło.”
I dalej:
„Żydzi stanowili bardzo dużą grupę etniczną, która – w dużej mierze – nie chciała się asymilować. Była to również wojna gospodarcza. Pamiętajmy, że dzisiaj robienie jakichś „list Żydów” jest zwykłym oszołomstwem. My będziemy walczyli z każdym przejawem antypolonizmu, nie patrząc nikomu do metryki, a za to, że często krzewicielami antypolonizmu są Żydzi, nie ponosimy winy. Np. nie mamy zamiaru mówić, że książki Jana Tomasza Grossa głoszą Prawdę albo przepraszać za zbrodnie, których nie popełnili Polacy. Poza tym zarzut antysemityzmu jest dla wielu bardzo wygodnym orężem do walki z nami. Wystarczy wspomnieć sprawę ekstradycji sędziny Wolińskiej, będącej pochodzenia żydowskiego. Podnosiła zarzut, że takie próby to przejaw antysemityzmu.”
Co widzimy w przywołanych wypowiedziach przywódcy ONRu? Ano obciążanie wszystkich Żydów winą za łajdactwo, za zbrodnie konkretnego, znanego z nazwiska typka pochodzenia żydowskiego. To jest tak oczywiste prostackie uproszczenie, aż zęby bolą i trudno, aby Adam Michnik nie był zachwycony, że ma głąba za przeciwnika. Dlaczego głąba? Ano dlatego, że po pierwsze niewielu ludzi na szczęście da się w ten sposób poszczuć, a po drugie to świetny powód do zdyskredytowania obozu patriotycznego jako grona opętanych antysemityzmem durniów. Takim osobnikom nikt rzecz jasna w „światłej Europie” nie pozwoli zaistnieć, bo holokaust, bo prawa człowieka, bo nietolerancja, bo chcą podpalić świat… et caetera. Nie dziwię się więc, że Jarosław Kaczyński nie tylko nie wziął udziału w marszu, ale też ostentacyjnie zdystansował się od jego organizatorów, wyjeżdżając 11 listopada do Krakowa.
Na tym jednak nie koniec  bredni wypowiadanych przez watażkę z ONRu. W dalszej części wywiadu na pytanie, czy przyjąłby do swej organizacji Murzyna odpowiada tak:
„To totalny abstrakt.
Ale taka sytuacja może mieć miejsce. Nie brakuje osób ciemnoskórych o ultraprawicowych poglądach…
Odpowiem przewrotnie. Przedwojenna definicja narodowa Polaka głosiła, że taka osoba musi się za takiego Polaka uważać, ale również większość Narodu musi go jako takiego uznawać. Myślę, że drugie kryterium nie byłoby spełnione. Poza tym, to bardzo abstrakcyjna sytuacja, która nie miałaby miejsca. Myślę, że ludzie z tego kręgu kulturowego nie pasują do polskiego ruchu narodowego…
Dlaczego?
Bo mają inny kolor skóry (śmiech). Nie jest to jakaś kwestia rasizmu czy ksenofobii. Po prostu członek narodu polskiego wygląda inaczej, myśli inaczej, pochodzi z innego kręgu kulturowego, mówiąc wprost. Chciałbym jednak podkreślić, że tysiąc razy bardziej szanuję czarnoskórego Afrykanina, który pielęgnuje swoją tożsamość, od białego Francuza, który jest lewakiem, anarchistą i narkomanem. Myślę, że to dobitnie określa mój stosunek do tej kwestii. Każdy ma swoje miejsce na ziemi, a budowanie drugiej wieży Babel nie jest naszym celem.
Ale nie przyjąłbyś takiego człowieka, tylko ze względu na jego kolor skóry…
Nie, nie tylko dlatego, są kwestię kulturowe, religijnie. Nawet nie potrafię tego rozważyć na chwilę obecną (to taki abstrakt) i dlatego mówię „nie”.”
 
Zacznę od tego, że znam czarnoskórego Polaka mieszkającego w USA, który deklaruje się jako polski nacjonalista i podobnie jak pan Holocher – nie znosi Żydów. Mniejsza jednak o to, bowiem przypadki chodzą po ludziach. Mnie od deklaracji ideowych szefa ONRu bardziej zajmuje jego czarno-białe widzenie świata i ludzi. Rozumiem oczywiście, że może to być świetny sposób na uwodzenie mas, uproszczony obraz rzeczywistości ułatwia bowiem „wyjaśnienie” niewybrednej większości, dlaczego jest źle i co należy uczynić, aby było lepiej. Tę skuteczną, choć prymitywną metodę stosowali z powodzeniem i naziści i bolszewicy, to samo dziś czynią zwolennicy „wspólnej Europy”, dlaczego więc pan Holocher miałby z tego zrezygnować. Sęk jednak w tym, że prymitywna propagitka nie oznacza zrozumienia złożoności problemów współczesnego świata, nie jest też ona dobrym narzędziem służącym rozwiązywaniu problemów. To jest i pozostanie niebezpieczny dla ludzi miraż. Pamiętam, jak wiele lat temu socjolog prof. Szacki zachwycał się robotnikiem Wałęsą: „siedzieliśmy w warszawskich kawiarniach i latami dyskutowaliśmy – mówił – co zrobić, by zmienić zły system, aż w końcu pojawił się Wałęsa i to zrobił.”
Co zrobił Wałęsa, każdy już chyba dziś wie, pan Szacki i pan Holocher prawdopodobnie też to widzą. Zauważmy, jak łatwo jest uwieść nawet człowieka tak wykształconego i inteligentnego jak Szacki, wystarczy kryzysowa sytuacja, młotkowa filozofia i zręczna akcja służb. Cóż, to niestety nic nowego pod słońcem, w partii Hitlera, a i u komunistów aż roiło się od panów dohtorów, profesorów, zamożnych ziemian i mieszczan. Silna, bezwzględna władza jest zawsze jakąś obietnicą życia w prostym jak cep świecie, przyciąga również ludzką pychę i żądzę jak g.wno muchy, stąd tak powszechna tęsknota za nią.
 
 
P.S. Zaznaczam, że profesor Szacki posłużył mi jedynie jako przykład chwilowego zamroczenia umysłu. Ja również w tamtym czasie podobnie jak miliony niezorientowanych Polaków entuzjazmowałem się postacią „człowieka z motorówki”. Brak wiedzy to przekleństwo.  Przy okazji polecam wywiad z profesorem Jerzym Szackim. Profesor analizuje zupełnie przyzwoicie obecną sytuację. Jego uczciwa, rozsądna postawa jest tym bardziej godna uznania, że jego rozmówczyni – funkcjonariuszka medialna Wyborczej A. Kublik zadaje pytania w znanym pałkarskim stylu.

Kisiel
O mnie Kisiel

linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem: na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna, czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.   Tadeusz Borowski Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady." Paul Ricoeur "Państwo i przemoc" kontakt: okolice@o2.pl   Discover the playlist Asa with Asa NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka