Najpierw mówiono: trzeba zacisnąć pasa, bo musimy odbudować kraj ze zniszczeń wojennych.
Następnie trzeba było utrwalać i rozwijać socjalistyczną ojczyznę, więc nadal musieliśmy zaciskać pasa.
Nie mogliśmy też zostawić w potrzebie innych bratnich państw socjalistycznych, takich jak np. Wietnam, w związku z tym trzeba było brać się do roboty ze zdwojoną energią, często również w niedziele (soboty i tak były robocze).
Nie od rzeczy była również praca dla świetlanej przyszłości, która jednak jakoś nie nadchodziła.
Później z niezrozumiałych powodów wybuchł kryzys mimo, że wciąż zaciskaliśmy pasa i tyraliśmy, więc trzeba było jeszcze większych wyrzeczeń.
Do tego doszły wredne amerykańskie sankcje i spłata długów, toteż znaleźliśmy się na ścianie.
Aż w końcu okazało się, że komunizm to jednak głupi system i należało ponownie zabrać się za odbudowywanie kraju.
Od przeszło dwudziestu lat odbudowujemy Polskę po komunizmie. Jest nieźle, zamiast czterdziestu miliardów dolarów gierkowskich długów, mamy ich tylko trzysta miliardów dolarów, zamiast przerostu zatrudnienia w przemyśle i w rolnictwie, mamy przerost zatrudnienia w urzędach i jakieś pięć milionów bezrobotnych, z czego niespełna 1/3 jest zarejestrowanych, reszta wegetuje, albo tyra na garach za granicą. Kolejne parenaście milionów żyje poniżej granicy ubóstwa. Z pracujących, co najmniej połowa zarabia tyle, że nie starcza im od pierwszego do pierwszego. No ale cóż, dzięki temu mamy zieloną wyspę, możemy innym, bogatszym od nas, pożyczać pieniądze i nadal zaciskać pasa. Tylko tyrać wielu z nas nie ma już gdzie.
Obecnie nadszedł czas kolejnych wyrzeczeń i poświęceń, bo się system zawali, straszy premier. Cóż trzeba będzie jeszcze bardziej zacisnąć pasa, a może w końcu i pięść.
To bardzo dziwny syndrom: czuć ciężar kajdan, a mimo to pozwalać skuwać się kolejnymi, coraz większymi łańcuchami. Może stoi za tym wdzięczność i nadzieja. Wdzięczność, że to tylko kajdany, a nie bat. Nadzieja, że dołączy się do grupy nadzorców.
linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego
Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem:
na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna,
czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.
Tadeusz Borowski
Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa.
Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych
Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady."
Paul Ricoeur "Państwo i przemoc"
kontakt: okolice@o2.pl
Discover the playlist Asa with Asa
NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA
Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka