Jeszcze nie opadł kurz po fantastycznych Mistrzostwach Świata 2019, a tu, niemal niezauważalnie, rozpoczął się już nowy sezon w snookerze. Sezon 2019/2020 jest dla nas szczególnie ciekawy, gdyż po raz pierwszy w gronie zawodowców znalazło się dwóch Polaków: Kacper Filipiak i Adam Stefanów.
Tu muszę coś wyjaśnić. Pojęcie „zawodowiec” ma w snookerze nieco inne znaczenie niż w innych sportach. W takim np. futbolu czy tenisie za zawodowca można chyba uznać każdego, kto zarabia pieniądze na swojej grze, natomiast w snookerze liczba zawodowców jest ściśle określona (konkretnie wynosi 128 osób). Zawodnicy ci mają prawo uczestnictwa we wszystkich turniejach rankingowych (a przynajmniej w eliminacjach do nich). Kryteria kwalifikowania się do tego grona są dość skomplikowane i nie będę ich teraz szczegółowo opisywać; wspomnę tylko, że nowi na liście mają zagwarantowany dwuletni okres gry. Jeśli po tym czasie znajdą się wśród pierwszych 64 zawodników listy rankingowej (ustalanej na podstawie wygranych pieniędzy w ciągu ostatnich dwóch lat), albo wśród najlepszych ośmiu pozostałych z ostatniego roku, to mogą grać dalej; jeśli nie – wypadają z grona zawodowców.
Rok temu taki dwuletni status zawodowca przyznano Adamowi Stefanowowi. Niestety, w poprzednim sezonie Stefanów wygrał tylko 2 mecze (jeden z nich był pojedynkiem z byłym Mistrzem Świata Shaunem Murphym; pisałem o tym tutaj) i zakończył sezon dopiero na 120 pozycji z sumaryczną wygraną 7 i pół tysiąca funtów. Co prawda z powodów opisanych wyżej część zawodników wypadła z grona zawodowców i Adam automatycznie awansował na miejsce 90., ale do 64. miejsca dzieli go prawie 80 tysięcy punktów (czyli funtów). A zatem Stefanów będzie musiał teraz mocno się napracować, by awansować w rankingu i nadal pozostawać zawodowcem.
Z kolei Kacper Filipiak znalazł się na liście zawodowców dzięki wygranym w tym roku Mistrzostwom Europy Amatorów. Ponieważ jest nowy, ma zagwarantowane dwa lata statusu zawodowca, a więc przynajmniej rok względnego spokoju.
Przy okazji: najlepsi snookerzyści zarabiają całkiem niezłe pieniądze. Każdy z pierwszej trójki obecnego rankingu – Ronnie O’Sullivan, Judd Trump i Mark Williams – wygrał w poprzednich dwóch latach ponad milion funtów w turniejach rankingowych. A przecież zarabiali oni także na turniejach nierankingowych, reklamach, kontraktach sponsorskich itp.
Filipiak i Stefanów rozpoczęli już sezon grając w eliminacjach do dwóch turniejów rankingowych: Riga Masters i International Championship. Obaj zakwalifikowali się do pierwszego z nich i obaj nie dostali do drugiego. Należy żałować, że nie na odwrót – Riga Masters to jeden z najgorzej płatnych (a tym samym punktowanych) turniejów, natomiast International Championship jest jednym z lepiej płatnych.
Pod koniec czerwca Filipiak i Stefanów reprezentowali Polskę na odbywającym się co dwa lata w Chinach World Cup. Są to zawody drużynowe, rozgrywane na zasadach takich samych jak Puchar Davisa w tenisie: dwóch zawodników gra po jednym meczu z dwoma zawodnikami drużyny przeciwnej; rozgrywany jest też mecz deblowy, w którym do stołu podchodzą po kolei wszyscy gracze. Każdy mecz to tylko jeden frejm. Reprezentowane są 23 kraje podzielone na 4 grupy (Chiny mogą wystawić 2 drużyny). Po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy awansują do ćwierćfinałów, po czym obowiązuje system pucharowy. Choć nie jest to turniej rankingowy, nagrody są całkiem pokaźne: zwycięzcy (w tym roku byli to Szkoci) otrzymują 200 tysięcy dolarów do podziału, przegrani finaliści 100 tysięcy itd.
Filipiak i Stefanów zajęli trzecie miejsce w swojej grupie za Chinami A i Tajlandią, wyprzedzając Norwegię, Niemcy i Austrię. Miejsce bardzo przyzwoite, jednak gra naszych zawodników pozostawiała – moim zdaniem – wiele do życzenia. Szczególnie kiepsko wychodziły im odstawne, po których przeciwnicy mogli łatwo atakować. Jeżeli nasi zawodowcy chcą coś w obecnym sezonie osiągnąć, muszą ten element gry istotnie poprawić. Tym niemniej, z miejsca i zarobionych 22 500 dolarów (do podziału) na pewno się cieszą; szkoda tylko, że pieniądze te nie przekładają się na punkty rankingowe.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie
Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska.
Trollem się nie jest; trollem się bywa.
Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”.
Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami.
Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat.
Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu salonowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Tymon & Transistors - D.O.B. (feat. Jacek Lachowicz)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport