W trakcie mojego długiego pobytu na Salonie24 szanowni dyskutanci wielokrotnie wyrażali o mnie swoje zdanie. Co pewien czas pojawiają się nawet opinie o moich przodkach. Oczywiście osoby te strzelają w ciemno, bo skąd niby mogłyby wiedzieć, jakie jest moje pochodzenie? Żeby ułatwić im zadanie, postanowiłem publicznie przedstawić fragmenty mego drzewa genealogicznego.
Wiadomo, że ród Kierdeli wywodzi się z czasów starożytnych, a przez całą swą historię bardzo zasłużył się zarówno dla naszego kraju, jak i dla całego świata. W tej chwili istnieją jednak jeszcze wątpliwości, kto był naszym protoplastą. Niektórzy genealodzy uważają, że ród pochodzi od cesarza Kaliguli, a inni, że od króla Heroda. Ja sam, nie będąc specjalistą w tej dziedzinie, nie jestem w stanie rozstrzygnąć tego sporu.
Jest natomiast pewne, że moim przodkiem był rycerz z czasów Bolesława Chrobrego, niejaki Walikoń. Podczas wyprawy na Kijów dokonał tylu rabunków i gwałtów, że zyskał ogromne uznanie w oczach innych wojów, a nawet samego Bolesława.
Inny przodek, którego imię niestety uległo zapomnieniu, służył na dworze Konrada Mazowieckiego. Był to wybitny dyplomata i znawca ówczesnych stosunków międzynarodowych. To on namówił księcia, aby sprowadzić Zakon Krzyżacki do Polski.
Kolejny mój przodek o imieniu Tchórzosław żył na przełomie XIV i XV wieku, a jego kariera również miała związek z Krzyżakami. Kiedy Władysław Jagiełło zwołał rycerzy na wojnę z Zakonem, Tchórzosław słusznie doszedł do wniosku, że ogromna polsko-litewska armia da sobie świetnie radę na polu bitwy bez niego, natomiast on będzie bardziej przydatny prowadząc walkę ekonomiczną. Dlatego najeżdżał gospodarstwa krzyżackie, opuszczone przez powołanych do wojska mężczyzn, i pozbawiał Zakon cennego zaopatrzenia. Z jednej z takich wypraw przyprowadził wielkie stado owiec. W uznaniu bohaterskich czynów Tchórzosława król Jagiełło nadał mu herb Kierdel. Na herbie tym widniały baranie łby umieszczone na tarczy w kształcie kaftana z bardzo długimi, związanymi na końcach rękawami.
Od tego momentu ród Kierdeli szybko uzyskał wielkie znaczenie i popularność. O jednym z jego przedstawicieli – Grzegorzu – cała polska szlachta śpiewała przez wieki pieśń, która zaczynała się tak:
Każ podać wina, mój Grzegorzu miły,
Bodaj się troski nigdy nam nie śniły.
Niechaj i jejmość takoż łyknie z nami.
Kierdel, Kierdel nad Kierdelami!
Z upływem czasu słowo „Kierdel” przekształciło się czemuś w „Kurdesz”, i teraz pieśń ta śpiewana jest tak:
Ród Kierdeli rozwijał się znakomicie, a jego przedstawiciele zawsze za swój nadrzędny cel stawiali służbę Polsce. We wszystkich epokach członkowie rodu odgrywali znaczącą rolę i przyczyniali się do rozkwitu naszego kraju, co widać po czynach moich przodków, do których (w prostej lub bocznej linii) należeli między innymi Samuel Kierdel Zborowski, Janusz i Bogusław Kierdel Radziwiłłowie, Szczęsny Kierdel Potocki, Feliks Kierdel Dzierżyński i Bolesław Kierdel Bierut.
Kierdele bardzo szybko rozjechali się po świecie. Nie będę podawał całej ich listy, gdyż jest zbyt długa; wspomnę tylko, że członkowie mojego rodu to Vlad Kierdel Dracula, Tomas Kierdel de Torquemada, Lucrezia Kierdel Borgia, Maximilien Kierdel de Robespierre i Ławrientij Kierdel Beria, a z Kierdeli pozaeuropejskich – Al Kierdel Capone, Kim-Kierdel-Sen, Pol Kierdel Pot i Idi Kierdel Amin. Jeden z Kierdeli został nawet królem – był to Leopold II Kierdel Koburg, król Belgów i Wolnego Państwa Kongo. Kongijczycy świetnie pamiętają go do dziś jako tego, który przyniósł do ich kraju dobrodziejstwa europejskiej cywilizacji.
A oto graficzne przedstawienie co ważniejszych fragmentów mego drzewa genealogicznego:
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie
Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska.
Trollem się nie jest; trollem się bywa.
Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”.
Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami.
Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat.
Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu salonowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Tymon & Transistors - D.O.B. (feat. Jacek Lachowicz)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości