Niech obecne sukcesy naszych skoczków nie zaciemniają nam obrazu całego polskiego narciarstwa.
Sezon 2016/17 był dla naszych skoczków narciarskich niezwykle udany. Po raz pierwszy zdobyli drużynowy Puchar Narodów i drużynowy złoty medal na Mistrzostwach Świata. Jeśli dodamy do tego wygraną Kamila Stocha w Turnieju Czterech Skoczni, jego drugie miejsce w Pucharze Świata i liczne zwycięstwa w konkursach indywidualnych, brązowy medal Piotra Żyły na MŚ, a także sukcesy Macieja Kota i (nieco mniejsze) Dawida Kubackiego, to można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że miniony sezon był dla Polaków najlepszy w historii. Czy znaczy to jednak, że nie ma powodów do obaw?
Moim zdaniem są, i to spore. Oprócz wymienionych wyżej zawodników przez pewną część sezonu niezłą formę prezentowali tylko Stefan Hula i Jan Ziobro. Reszta skoczków wypadała o wiele słabiej. Widać to było choćby na Mistrzostwach Polski, na których kadrę A dzieliła różnica dwóch klas od pozostałych. Potwierdzają to wyniki Pucharu Kontynentalnego, gdzie wysyłano nasze zaplecze. Najlepszy z tej grupy, Klemens Murańka, zajął w klasyfikacji generalnej dopiero 16. miejsce.
Jeszcze gorzej jest z juniorami. Adam Małysz, który w Polskim Związku Narciarskim pełni obecnie funkcję Dyrektora Sportowego, stwierdził że przed Mistrzostwami Świata Juniorów jaki-taki poziom prezentowało zaledwie 15 zawodników! Na MŚJ pojechało 5 z nich, ale nie odniosło tam żadnych sukcesów.
Moje obawy są więc chyba uzasadnione. Co będzie, kiedy karierę zakończą Stoch, Żyła i ich koledzy? Oby za parę lat z naszymi skokami nie porobiło się tak, jak teraz z fińskimi. (Przypominam, że nie tak dawno Finlandia miała całą plejadę wspaniałych skoczków, a obecnie zakwalifikowanie się do pierwszej trzydziestki jest dla Finów wielkim sukcesem).
Na razie jednak z naszymi skokami jest wspaniale, przejdźmy więc do innych konkurencji.
Kombinacja norweska. W tym sezonie w zawodach PŚ i na MŚ startowało raptem dwóch polskich zawodników. Tylko parę razy udało im się znaleźć w pierwszej trzydziestce, a jeden jedyny raz Adam Cieślar załapał się do pierwszej dziesiątki (był siódmy). Pocieszające jest to, że zarówno on, jak i drugi nasz reprezentant – Paweł Słowiok – są jeszcze zawodnikami względnie młodymi (rocznik 1992) i mają szansę się rozwinąć. Być może...
Biegi narciarskie. Tutaj PZN popełnił chyba wielki błąd, całą parę wpuszczając w Justynę Kowalczyk (przepraszam panią Justynę za to niezbyt eleganckie, ale obrazowe stwierdzenie). Kowalczyk ma wyłącznie dla siebie dobrego trenera, świetnych serwismenów, idealne warunki treningu, ale jej najlepsze lata już chyba minęły. Trudno oczekiwać, żeby odnosiła jeszcze jakieś znaczące sukcesy. Reszta kadry nie ma już tak dobrze. W tym sezonie w miarę przyzwoite wyniki osiągał Maciej Staręga, ale tylko w sprincie. O pozostałych nie warto nawet mówić.
Najgorsze jest to, że w ogóle nie widać następców. W telewizji Eurosport Kowalczyk opowiadała niedawno, że miała okazję popatrzeć na konfrontację naszych młodych biegaczek z ich zagranicznymi rywalkami. Niestety, zgodnie ze słowami Justyny, dzieli je przepaść...
Wielokrotnie słyszałem, jak nasi trenerzy i oficjele PZN tłumaczą brak sukcesów w biegach narciarskich małą popularnością tej dyscypliny w Polsce. Nie możemy jakoby rywalizować na równym poziomie ze Skandynawami, gdyż tam rekreacyjnie na nartach biegają miliony ludzi i łatwiej z takiej ciżby wyłowić talenty.
Być może jest to prawda; tłumaczenie takie jest jednak bronią obosieczną. Dlaczego zatem kompletnie leży nasze narciarstwo alpejskie, w sytuacji, kiedy zimą na wszystkich możliwych stokach zjeżdżają setki tysięcy, a może i ponad milion Polaków? A przecież naszym alpejczykom daleko nawet do tego skromniutkiego poziomu, jaki prezentują kombinatorzy norwescy i biegacze... Dlaczego nasi południowi sąsiedzi – Czechy i Słowacja – mogą mieć narciarzy alpejskich w ścisłej światowej czołówce, a my nie? Czyżby Karpaty i Sudety po naszej stronie granicy były gorsze?...
Mam nadzieję, że ktoś w PZN-ie się obudzi i zajmie na poważnie szkoleniem młodzieży i trenowaniem starszych zawodników. Bo jeśli nie, to czarno widzę przyszłość polskiego narciarstwa.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie
Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska.
Trollem się nie jest; trollem się bywa.
Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”.
Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami.
Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat.
Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu salonowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Tymon & Transistors - D.O.B. (feat. Jacek Lachowicz)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport