Niedawno wyczytałem o rankingu 50 najlepszych pizzerii w Europie. Jurorami byli włoscy kucharze i dziennikarze kulinarni, więc chyba można mu wierzyć. Co miłe, na liście znalazły się 3 polskie pizzerie. Jedna z nich jest w mojej Warszawie, pomyślałem więc, że warto przekonać się, czy faktycznie serwowana tam pizza jest aż tak dobra.
Była dobra. Nie wiem, czy na tyle dobra, żeby pizzerię zakwalifikować do pierwszej pięćdziesiątki lokali tego typu w Europie – nie mam przecież tak wielkiego porównania – ale zjadłem ją z dużą przyjemnością. W dodatku, co niezwykle istotne, ceny nie zwalały z nóg. Za Margheritę trzeba zapłacić 33 złote, za inne, bardziej wyrafinowane, jakieś 40-50. Jak na tak renomowany lokal i przy dzisiejszej inflacji to chyba naprawdę niedużo. Wydaje mi się, że nawet w Pizza Hut jest drożej (nie jestem pewien, bo dawno nie byłem w lokalach tej sieciówki).
Tak więc ceny pizz są tam absolutnie w porządku; gorzej z napojami. Kawa i herbata kosztują duże kilkanaście złotych. Zupełnie tego nie rozumiem. Przecież w sklepie za 100 torebek w miarę niezłej herbaty płacimy, powiedzmy, dwadzieścia parę złotych, czyli dwadzieścia kilka groszy za torebkę. W hurcie na pewno jest taniej. Fakt, dochodzi jeszcze plasterek cytryny, podgrzanie wody i ewentualnie cukier, ale koszty własne z pewnością nie przekraczają złotówki. Skąd więc takie ogromne przebicie?
Nie mam najmniejszego zamiaru krytykować tej konkretnej pizzerii, bo tak samo jest praktycznie we wszystkich lokalach gastronomicznych. W restauracjach, pizzeriach czy kawiarniach ceny napojów są z kosmosu. Nie zwalam też winy na Kaczyńskiego, czy nawet na Tuska, bo tak dzieje się nie tylko w Polsce. Ja co prawda ostatnio mało jeżdżę zagranicę, ale pewna obyta w świecie osoba powiedziała mi, że właściwie wszędzie, gdzie niedawno była, kawa i herbata są w lokalach koszmarnie drogie. Jedynym państwem, które wyłamało się z tego trendu, jest Słowacja. Tam ceny napojów w knajpach są realistyczne.
Ktoś wie, dlaczego na Słowacji jest to możliwe, a gdzie indziej nie?
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie
Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska.
Trollem się nie jest; trollem się bywa.
Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”.
Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami.
Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat.
Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu salonowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Tymon & Transistors - D.O.B. (feat. Jacek Lachowicz)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka