Kazimierz Potocki Kazimierz Potocki
241
BLOG

"Koalicja chętnych" czyli koguciki stroszą piórka

Kazimierz Potocki Kazimierz Potocki Polityka Obserwuj notkę 11
Gdyby istniała nagroda za konferencje o orwellowskich nazwach, to ta, która odbyła się w tym tygodniu w Paryżu, z pewnością byłaby jednym z głównych kandydatów.

W ciągu ostatniego miesiąca w Londynie, Brukseli i Paryżu odbyło się mnóstwo takich spotkań. Były one organizowane w szaleńczym tempie, aby udaremnić pokój i przedłużyć wojnę – pod pretekstem „poszukiwania bezpieczeństwa” przed Rosją.

W ostatnim szczycie w Paryżu, zwołanym przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, zatytułowanym „Budowa silnego pokoju dla Ukrainy i Europy”, wzięło udział około 30 państw.

Europa jest poddawana praniu mózgu aby postrzegać wojnę jako pokój i zaakceptować, że wszystkie zasoby ekonomiczne muszą być przeznaczone na militaryzm. To szalone podejście wojenne, które wykracza poza wszelkie demokratyczne lub moralne uzasadnienie. Uczestniczyły w tym państwa członkowskie Unii Europejskiej, NATO i państwa spoza UE: Wielka Brytania, Norwegia i Kanada. Niektóre państwa UE, takie jak Węgry i Słowacja, wyraziły godne pochwały protesty przeciwko nieustającej wojowniczości i obscenicznemu marnotrawieniu środków publicznych w celu podsycania wojny zastępczej na Ukrainie. Warto też zauważyć, że Stany Zjednoczone nie były reprezentowane na szczycie w Paryżu. Przypadkowo w tym tygodniu wyciekła prywatna rozmowa grupowa między starszymi członkami administracji Trumpa, która ujawniła ich pogardę dla „odrażających” europejskich przywódców. Można zrozumieć dlaczego.

W majestacie Pałacu Elizejskiego Macron powitał zgromadzenie jako „Koalicję Chętnych”. Tą samoprzypisaną cnotą francuski przywódca odnosił się do krajów, które są gotowe wysłać siły zbrojne na Ukrainę lub utrzymać dostawy broni.

W tym przedsięwzięciu militarnym Macron otrzymywał nieustające wsparcie od premiera Wielkiej Brytanii Kiera Starmera.

Przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii nasilili swoje wysiłki, aby bezpośrednio wmieszać Europę i NATO militarnie w trzyletni konflikt między Ukrainą a Rosją. Ich wysiłki są wynikiem zaangażowania prezydenta USA Donalda Trumpa w rozmowy z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w celu zakończenia wojny zastępczej między kierowanym przez USA sojuszem NATO a Rosją.

Dyplomatyczne zabiegi Trumpa wobec Moskwy zepchnęły państwa europejskie na margines i postawiły je przed ostrym problemem politycznym, polegającym na tym, jak uzasadnić dalsze wsparcie militarne dla upadającego Projektu Ukrainy.

Francuzi, Brytyjczycy i inni europejscy rusofobowie nie chcą, aby wojna się skończyła. To dlatego, że są przywiązani do fałszywej narracji o obronie Ukrainy przed „rosyjską agresją”. Są również zobowiązani do strategicznego pokonania Rosji, wykorzystując Ukrainę jako pełnomocnika.

W orwellowskim stylu europejscy i natowscy podżegacze wojenni nie mogą otwarcie mówić o swoim nikczemnym celu. To byłoby politycznie fatalne. Dlatego cynicznie maskują swoje motywy cnotliwie brzmiącymi planami, takimi jak rozmieszczenie „wojsk pokojowych” w przypadku jakiegokolwiek porozumienia o zawieszeniu broni, które Amerykanie i Rosjanie mogliby wynegocjować. Nieustanne demonizowanie Rosji jako zagrożenia dla Europy jest wzmacniane przez niemal nieustanne bicie w bęben wojny. Obywatele Europy – 500 milionów z nich – są poddawani nieustannym komunikatom o „konieczności” militaryzacji swoich społeczeństw, aby „bronić się” przed „rosyjskim ekspansjonizmem”. W tym tygodniu UE zaczęła wzywać obywateli do gromadzenia zapasów awaryjnych racji żywnościowych w swoich domach. Rosja nie została wyraźnie wymieniona jako zagrożenie, ale było namacalnie oczywiste, że wpajano strach przed wojną.

Podczas gdy państwa europejskie tną miliardy na opiekę społeczną, ich elitarni, rusofobiczni przywódcy gromadzą miliardy na zbrojenia. Europa jest na wojennej stopie opartej na paranoi i patologicznych obawach rządzącej kliki.

Macron i Starmer forsują również pomysł włączenia Ukrainy do pierwszej linii obrony przed domniemaną przyszłą rosyjską agresją na Europę. W rzeczywistości chodzi o rekonfigurację ofensywy na Rosję. Ich pretensje do „budowania silnego pokoju dla Ukrainy i Europy” są lekkomyślnym gambitem przedłużającym wojnę. W najgorszym przypadku konflikt może przerodzić się w totalną wojnę światową. Żenujące jest to, że skorumpowani europejscy politycy, uwikłani w wewnętrzny chaos polityczny i gospodarczy, starają się poprawić swój wizerunek, podejmując ryzykowne działania przeciwko Rosji.

Macron powiedział, że jego koalicja chętnych chce mieć amerykańskie poparcie dla bezpieczeństwa. Dodał w tym tygodniu, że jeśli europejskie wojska na Ukrainie zostaną ostrzelane przez siły rosyjskie, odpowiedzą odwetem.

Moskwa już wielokrotnie kategorycznie oświadczyła, że żadne europejskie lub natowskie wojska rozmieszczone na Ukrainie nie są akceptowalne. Będą one traktowane jako bojownicy. Oznacza to, że jeśli Paryż i Londyn zdecydują się na działania militarne na Ukrainie, wojna na większą skalę jest niemal nieunikniona. Niepokojące jest to, co Macron ostatnio powiedział, że wojska europejskie mogą zostać wysłane na Ukrainę „z lub bez wsparcia Ameryki”. Co śmieszne, ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie mają siły militarnej na poważną interwencję. Siły francuskie były seryjnie wyrzucane z kilku krajów afrykańskich, byłych kolonii francuskich. Tymczasem brytyjscy dowódcy wojskowi ostrzegali Starmera, że jego plany rozmieszczenia wojska na Ukrainie są "źle pomyślane" i stanowią „teatr polityczny”.

Nawet tak wychwalany szczyt w Paryżu w tym tygodniu pokazał otwarte pęknięcia między sojusznikami. Kilka państw europejskich oświadczyło, że nie są skłonne do przyłączenia się do żadnej interwencji wojskowej na Ukrainie. Włochy, Polska i Grecja wyraziły głębokie zaniepokojenie tym, dokąd prowadzi logika Macrona i Starmera. Z tym, że w przypadku Polski taka "wstrzemięźliwość" może być podyktowana zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Zbytnia wojowniczość mogłaby zaszkodzić kandydatowi PO. Biorąc jednak pod uwagę utajnioną i nigdy nie ratyfikowaną umowę między rządem "dobrej zmiany" a Ukrainą (która wprost czyniła nas "sługą Ukrainy) oraz umową rządu Tuska z zeszłego roku wszystko się może zdarzyć. Osobiście jestem pesymistą.

Wygląda na to, że skrajne urojenia wielkościowe, żywione przez byłe mocarstwa imperialne, zaczynają niepokoić nawet domniemanych partnerów. Miejmy nadzieję, że staje się jasne, że Wielka Brytania i Francja igrają z bezpieczeństwem światowym, aby zaspokoić własne ego. Dwie wojny światowe w ubiegłym stuleciu były wynikiem europejskich intryg i dwulicowości. Dawne mocarstwa europejskie znów sięgnęły po orwellowską mowę o zapewnieniu „trwałego pokoju przez wojnę”.

Prawda jest taka, że Rosja wygrała wojnę zastępczą, którą zainicjowało NATO. Nawet zazwyczaj entuzjastyczni Amerykanie to rozumieją.

NATO zostało przyłapane z krwią na rękach jako winowajca epickiej zbrodni wojennej przeciwko Rosji, wykorzystując Ukrainę jako pionka. Trump najwyraźniej chce wyrwać Amerykanów z tej katastrofy. Może spróbować zrzucić winę na poprzednią administrację Bidena. Jednak europejscy przywódcy elitarni nie mogą tego zrobić. Są tymi samymi pachołkami, którzy pomogli rozpętać przestępczą wojnę zastępczą. Ich jedyną postrzeganą opcją jest kontynuowanie jej dopóki europejska opinia publiczna się nie obudzi i nie weźmie odwetu na swoich przestępczych przywódcach.



Historyk, publicysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka