Przeżyć w szpitalu
Rozpaczliwa walka rodziców o życie synka trwała od początku tego roku. Sprawa zyskała jako taki rozgłos głównie dzięki Wojciechowi Cejrowskiemu - bo media głównego ścieku to przemilczały. Dzisiaj warto zadać sobie pytanie, dlaczego nawet pomimo odzewu lekarza z zagranicy, który jasno deklarował, że może pomóc chłopczykowi nasi funkcjonariusze medyczni zdecydowali się mimo to uśmiercić dziecko? Lekarz ze Stanów miał przelecieć jutro i prawdopodobnie to zdecydowało o przyśpieszenia procesu uśmiercania...
Jak to się w ogóle stało, że funkcjonariusz medyczny, który - zanim zaczął wykonywać rozkazy urzędników - przysięgał, że będzie chronił życie i starał się je ratować dzisiaj bez żadnych skrupułów postanawia, że zamorduje niewinne dziecko? To co się stało dziś rano jest nie do wytłumaczenia... To szok. Ciężko w to uwierzyć, ale to się dzieje w stolicy naszego kraju!
Polski Alfie Evans
Sprawa, o której piszę dotyczy oczywiście małego Szymonka leżącego od końca stycznia w Szpitalu Dziecięcym przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. Jego przypadek jest bliźniaczo podobny do tego z przed roku Alfiego Evansa. Zarówno w przypadku małego Anglika jaki i Polaka najpierw służba zdrowia "zepsuła" dziecko szczepionką, a później, żeby to zatuszować zdecydowała się to dziecko zabić w białych rękawiczkach.
Do małego Alfiego zgłaszali się specjaliści z Włoch, którzy deklarowali pomoc maluchowi w swojej placówce. Wystarczyła TYLKO zgoda szpitala, ale to okazało się za dużo... Alfie miał umrzeć i umarł. W naszym polskim przypadku również była szansa na leczenie u lekarza ze Stanów Zjednoczonych, ale zanim ten zjawił się w naszym kraju funkcjonariusze medyczni podjęli dynamiczną decyzję o konsylium ws. dziecka. Zapewne bojąc się przybycia Amerykanina (który uważał, że zdoła mu pomóc) zdecydowali, że trzeba pozbawić życia Szymonka o wiele szybciej niż sobie zakładali.
Zresztą odkąd tylko Szymonek pojawił się w warszawskim szpitalu był traktowany jak "wentylowane zwłoki" - tak pozwalali sobie nazywać chłopczyka funkcjonariusze medyczni, którzy go przyjmowali. Pisałem o tym w lutym: https://www.salon24.pl/u/kazdyrokwiekszymrok/933582,walka-o-zycie-dzielnego-szymonka-vs-wentylowanie-zwlok
Halo Pan Ziobro! Halo Prokurator!
Wobec tak bezczelnego i okrutnego morderstwa na małym bezbronnym człowieku powinny zostać podjęte stanowcze kroki prawne. Do szpitala powinna wkroczyć prokuratura, aby zabezpieczyć wszelkie dowody w sprawie Szymonka. Nie wyobrażam sobie, żeby "lekarze", którzy zabili dziecko praktycznie na oczach rodziców nie ponieśli żadnych konsekwencji. Jeżeli jednak tak się stanie to nikt z nas nie będzie bezpieczny. Będzie można zabić każdego pod byle pretekstem, który akurat będzie najwygodniejszy do wytłumaczenia przed bandą urzędników.
Pan Ziobro zwykł angażować się w sprawy gdzie dzieje się jawna krzywda niewinnym ludziom, szczególnie jeżeli sprawcami są "lekarze". Zatem czekamy Panie ministrze na jakąś reakcję z Pana strony. Teraz jest potrzebna naprawdę!
To co się stało nie mieści się w żadnym moralnym kodeksie małp, a co dopiero ludzi, państwa prawa, czy wreszcie świata prawdziwych "lekarzy". Zabicie niewinnego dziecka nie może być bezkarne to raz, a dwa, nawet jeżeli chcą się wyłgać jakąś medyczną kazuistyką to nie mają prawa nic zrobić przy cudzym dziecku bez zgody jego rodziców!
Dziecko należy do rodzica, a nie do urzędników Państwowych. Koniec kropka.
To co się stało trzeba jasno opisać:
Funkcjonariusze medyczni zamordowali z pełną premedytacją niewinne dziecko, które było zdane na ich wiedzę i wolę leczenia. Nie poinformowali rodziców o zamiarze podjęcia czynności, które doprowadziły do śmierci dziecka. Podjęli decyzję sami, bez zgody rodziców, a bez zgody rodziców - miałem do dzisiaj taką nadzieję - nie mieli prawa nawet Szymonka dotknąć.
Ten przykład jasno pokazuje, że ostatnie słowo w kwestii życia i śmierci polskich dzieci nie należy do rodziców, ale do urzędników państwowych. Czy tego chcemy?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo