"Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy."
Jest to cytat z francuskiego myśliciela Alexis'a de Tocqueville'a, który żył w pierwszej połowie XIX wieku. Od tamtego czasu, jak widać po ostatnich doniesieniach, niewiele się zmieniło. Nasz umiłowany rząd postanowił bowiem zabrać pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych na spełnianie swoich obietnic względem lekarzy rezydentów. Oczywiście to, że rząd nie ma pieniędzy na spełnienie obietnic złożonych lekarzom rezydentom, jest spowodowane różnymi rozdawniczymi programami typu 500+ czy 300+, które to mają zapewnić kolejne tłuste lata rządów Prawa i Sprawiedliwości. Kiełbasa wyborcza najwyższych lotów i w dodatku sfinansowana przez samych wyborców. Tylko powinszować!
Rząd zamierza pobrać sobie niemałą kwotę z pieniędzy, które odprowadzają za nas nasi pracodawcy bo ok 4,3 mld zł (zliczając łącznie 2018 i 2019 rok). Jeszcze do końca tego roku na wypłatę świadczeń przedemerytalnych pobranych (skradzionych) zostanie 2,1 mld zł, a już do końca 2019 dla wcześniej wspomnianych pracowników medycznych zabrana (skradziona) zostanie kwota 2,24 mld zł. Nadmienię tylko, że pieniądze wytwarza się poprzez ludzką pracę, bo wbrew różnym legendom ogłaszanym w mediach głównego ścieku banknoty niestety nie rosną na drzewach.
Jeżeli więc, pracodawca zgodnie z prawem zatrudnia pracownika i uczciwie odprowadza za niego wszystkie nałożone przez Państwo składki, to jeżeli później te składki zostają zabrane przez Państwo na cel inny niż było jego pierwotne założenie, to wydaje mi się że jest to bezczelne oszustwo przed którym pracownik, ani pracodawca nie może się bronić. Niestety, w przypadku większości debilnych "społecznych" składek w naszym kraju, nie można wybrać czy chce się płacić czy nie, bo jest to imperatyw ze strony naszego umiłowanego opiekuńczego Państwa.
Jakim zatem trzeba być człowiekiem, żeby godzić się na takie traktowanie i jak nisko trzeba oscylować intelektualnie, żeby wmawiać sobie i innym, że to jest dobre, bo dzięki temu jest większa sprawiedliwość społeczna (mam tu na myśli wszystkich, którzy mają mokro na samą myśl o demokracji i państwie opiekuńczym). Jak widać po przykładzie FGŚP nie ma sprawiedliwości, bo jeżeli jedna grupa pracowników dostaje pieniądze wypracowane przez inne grupy pracowników to jest to robienie ludzi w balona (mówiąc naprawdę, ale to naprawdę bardzo delikatnie). Trzeba sobie jasno powiedzieć, że sprawiedliwość społeczna = niesprawiedliwość. Bo w sprawiedliwości społecznej chodzi o to, żeby pod przymusem zabierać jednym (tym uważanych przez społeczeństwo za złych, albo za frajerów, którzy i tak nic z tym nie zrobią - tutaj mamy do czynienia z drugim przypadkiem), żeby obdarować drugich (którym według społeczeństwa się "należy"). No i w przypadku, który opisuję, należy się akurat lekarzom rezydentom, którzy potrafili w bardzo przekonywujący sposób (skuteczny jak widać) lamentować i szczekać na oczach całego kraju. No, a jak np. zbankrutuje większość firm w Polsce to pracownicy, uczciwie płacący składki, dostaną jedną wielką figę z makiem (chociaż i to nie jest pewne bo o ile na mak jeszcze starczy pieniędzy, to co do figi już nie mam takiej pewności) mimo iż codziennie pracowali i odkładali pieniądze, które miały im zapewnić byt na wypadek takiego zrządzenia losu. Ale cóż zrobić, skoro Rząd z pełnym błogosławieństwem "sprawiedliwości społecznej" jednak w tym momencie zadecydował o tym, żeby nasze pieniądze, dać komuś innemu? W demokracji trzeba modlić się o to, żeby do rządzenia nie przyszli kolejni, którzy jeszcze bardziej będą chcieli naszego dobra, bo już naprawdę jest go coraz mniej.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo