Na początek streszczę pokrótce genezę tej notki. Przeczytałem dzisiaj na portalu interia.pl informację o tym, że ojczym znanego szwedzkiego DJ Tima Berglinga, występującego pod pseudonimem Avicii, obwinił za śmierć swojego przybranego syna jego menedżment. Stwierdził między innymi że: "Gdyby miał dobrą opiekę, wciąż mógłby żyć". Oskarżył menedżerów swojego pasierba o to, że nakładali na niego zbyt dużą odpowiedzialność i o to że organizowali mu zbyt dużo koncertów. Dodam, dla tych mniej wtajemniczonych w obszar muzyki Avicii'ego, że grał house i zarabiał na tym naprawdę duże pieniądze. Był i jest nadal jednym z bardziej znanych przedstawicieli muzyki klubowej. Regularne zaproszenia na Tomorrowland (jest to festiwal, wystarczy wpisać w google lub youtube, żeby po kilku sekundach zobaczyć o jakiej skali jest to impreza) świadczą już o jakiejś randzie artysty z tego gatunku muzycznego.
Avicii urodzony w Szwecji w 1989 r. zrobił błyskawiczną karierę muzyczną. Już w bardzo młodym wieku stał się jednym najlepszych DJ w przemyśle rozrywkowym. Jak to muzyk, nadużywał alkoholu, pewnie czegoś jeszcze i tak dalej i tak dalej. Podobno panicznie bał się, czy też stresował, występami na żywo. Jest to dość dziwne zważywszy na to, że to jego chleb powszedni. Musiał mieć bardzo przykre życie. Bo wielu może się wydawać, że jest DJ-em i robi to co kocha, ale jednocześnie nienawidzi tego co robi. Tak ambiwalentne podejście do tego co robisz każdego dnia, musi odcisnąć piętno na twojej psychice. Ale czy na tyle żeby się zabić? Gdzieś w tym wszystkim brakuje dystansu do życia i samego siebie. Gdzieś za bardzo jest to wszystko nastawione na tu i teraz. A jeżeli jest tak przyziemne nastawienie na przetrwanie każdego kolejnego dnia i zaczerpnięcie przy okazji z niego tyle ile tylko możliwe, to to nie jest normalne. A przynajmniej nie było normalne jeszcze do nie dawna. Obecnie bardzo wiele osób ma podejście podobne do tego jakie miał Avicii. Podejście, które mówi: "Skoro udało mi się żyć tak jak żyję, to chcę tak żyć, mimo, że kompletnie tego nie rozumiem i całkowicie mnie to przerasta. Inni mnie lubią i akceptują, a jeszcze inni wręcz szaleńczo kochają". W takiej sytuacji rozumiem jego ciągłe upajanie się alkoholem. To jest pragnienie by uciec do samotności i brak możliwości by być samotnym.
Po tej krótkiej analizie tego jakim człowiekiem był Avicii i z jakimi "demonami" się zmagał mogę przejść teraz już bezpośrednio do krytyki pustego życia bez Boga i bez wartości. W tym etapie notki będę się odnosił do Avicii'ego, ale nie jest to tekst skierowany personalnie przeciwko niemu, a bardziej przeciwko jego zachowaniom i jego sposobie życia. Nie uważam się za nieomylnego wszechwiedzącego mędrca, a jedynie za obserwatora, który jest szczęśliwym człowiekiem i który jest pewny, że gdyby był na miejscu Avicii'ego nigdy, nawet przez ułamek sekundy, nie pomyślałby o tym żeby szarpnąć się na własne życie.
Avicii był Szwedem, a więc, abstrahując od wszelkich stereotypów o tym, że Szwedzi są zniewieściali i całkowicie laiccy, to trzeba powiedzieć, że miał z pewnością dostatnie i niewymagające zmartwień oraz trosk życie. Przynajmniej do momentu, aż został sławnym DJ. Sądzę, że nie myślał nigdy o tym, że jak już będzie dorosły to będzie samotny, pomimo tego, że będzie otoczony dziesiątkami tysięcy ludzi skandujących jego pseudonim. Sądzę, że nigdy nie myślał też o tym, że w pewnym momencie nie będzie widział celu w tym co robi i sądzę, że nigdy nie uważał swojej własnej muzyki, za coś co jest nikomu niepotrzebne i zbędne, a tak zapewne uważał tuż przed tym jak pociął się rozbita butelką po winie. Człowiek, który jest wychowywany bez Boga, nie ma w swoim życiu żadnego odniesienia, oprócz tego co jest ulotne i przemija. Człowiek, który jest wychowywany bez Boga, cokolwiek by nie robił, zawsze będzie szukał doczesnej akceptacji i uznania, nie biorąc pod uwagę tego, że coś co robi na ogromną skalę może mieć większe znaczenie niż sam sądzi.
Wracając jednak do tych "winnych śmierci" Avicii'ego, to wcale nie uważam, że winni byli jego menedżerowie. Oni byli winni najmniej. Nie wiem tak naprawdę czy ktokolwiek może być winny śmierci, człowieka, który chce śmierci. Jeżeli miałbym wskazać, to przede wszystkim rodzina, środowisko i duchowy klimat w jakim się wychowywał, miały wpływ na jego decyzję o odebraniu sobie życia, ale o tym nie zdecydowały! Zdecydował o tym tylko i wyłącznie Avicii i szukanie przez jego ojczyma teraz winnych jest raczej efektem żalu, albo chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Gdyby Avicii miał w sercu Boga, wiedziałby o tym, że zabijając samego siebie zabijał by Jego. Wiedziałby np. też o tym, że odebranie sobie życia to po prostu ciężki grzech, a to oznacza potępienie dla jego duszy. A potępienie duszy oznacza piekło i wieczne cierpienie. Więc gdyby wierzył w Boga, po prostu bałby się popełnić samobójstwo! Ale dla niego świat zaczynał się i kończył na tym co widział jego wzrok, a widział chroniczne zmęczenie, słabość i brak chęci do życia. W końcu nie wytrzymał, nie miał w kim mieć oparcia, był samotny i przestraszony. Gdyby wierzył w Boga to nie odczuwałby samotności, bo wiedziałby, że On jest czymś/kimś więcej niż jego problemy, że Bóg to jest coś więcej niż w ogóle jest w stanie pojąć jego umysł, a więc że jest większy i ważniejszy od niego. Człowiek, który nie ma poczucia, że jest ktoś kogo postępowanie i wizerunek jest dla niego niepojęty, staje się sam dla siebie czymś ostatecznym i staje się dla siebie granicą własnego istnienia. Natomiast człowiek, który wie i rozumie to, że tak naprawdę to co jest tu i teraz jest niczym w stosunku do tego co go czeka po śmierci jest człowiekiem, który nie przejmuje się codziennymi problemami i jest szczęśliwy z samego faktu, że ma tyle czasu tutaj na Ziemi. Taki człowiek kocha życie i każdą chwilę, bo wie, że to są rzeczy niepowtarzalne i ma ogromną szansę doświadczyć tego co ma do zaoferowania materialny świat. A świat jest pełen piękna. Jest pełen pięknych miejsc, pysznych potraw, cudownych ludzi i... wspaniałej muzyki, mimo tego, że niektórzy, tworzą tą muzykę i wcale nie sądzą o otaczającym go świecie tego co ty.
Inne tematy w dziale Kultura