W ostatnich dniach pojawiły się w sieci artykuły, które świadczyć miały o tym, że Grecja wstaje z kolan i że zaczynają się dla niej lepsze czasy. Biorąc pod uwagę to, że Grecy sprywatyzowali część swoich spółek i przedsiębiorstw, siłą rzeczy musiało się trochę poprawić, bo części trupów nie muszą reanimować już greccy obywatele ze swoich podatków, tylko teraz zajęli się tym prywaciarze.
Komisja Europejska twierdzi, że Grecka gospodarka ma się dobrze, a nawet lepiej niż się wszyscy spodziewali i że plany oraz pakiety pomocowe, którymi ich obdarowała będą z roku na rok skutkowały poprawą greckich finansów. O jakże wspaniała jest Unia Europejska! - ciśnie się człowiekowi na usta, ale czy rzeczywiście taka jest prawda?
Nikt nie wspomina o tym dlaczego Grecja z kraju, który przed wstąpieniem do UE , kiedy była państwem z całkiem przyzwoitym rolnictwem i dobrą turystyką, po wstąpieniu do wspólnoty stała się rozwydrzonym bankrutem. Wszelkie limity produkcji, zakazy, nakazy i inne debilne przepisy z których znana jest Unia Europejska doprowadziły grecką gospodarkę do katastrofy.
Grekom przez lata żyło się bardzo wygodnie, bo w zamian za to, że przyzwalali na to żeby zrujnować ich gospodarkę otrzymywali dotacje i pożyczki, które zamazywały rzeczywisty obraz. Nie wiem czy było to celowe działanie Unii (ale kto wie, bo teraz na greckim kryzysie korzystają głównie Niemcy i Francuzi, którzy wypukują za bezcen to co jeszcze pozostało), ale z pewnością Greków zwiodła też ich mentalność "leniuchów". Trochę mi to przypomina obecną sytuację w Polsce. Ludzie godzą się na to, żeby zadłużać się z rozmachem, który zawstydził by nawet Gierka, w zamian za to że rząd obdaruje ich jałmużną w postaci 500+ i innych świadczeń. Obie strony wiedzą, że doprowadzi to do katastrofy, ale jedni i drudzy kręcą na tym niezłe lody (większe lub mniejsze) więc każdy udaje, że nic złego się nie dzieje. Podobnie było z Grekami. Muszą teraz zaciskać pasa i nauczyć się żyć na trochę niższej stopie życiowej niż za czasów wielkich dotacji i kredytów.
Ciekawe jest też to, że metodą na naprawę grackiej gospodarki, oprócz prywatyzacji, o której już wspomniałem są także: podniesienie VATu z 19 do 24 procent (tak, ludzie na pewno się ucieszą, że produkty są droższe i z pewnością będą kupować więcej w sklepach co napędzi gospodarkę i pozwoli Grecji wyjść na prostą - to jest oczywiście ironia), podniesienie CITu do 29 procent (to na pewno również nie będzie miało wpływu na ceny, firmy jeszcze obniżą ceny na przekór Państwu, a co! - to także ironia), nałożenie nowych podatków na: internet, telewizję, turystykę i wzrost akcyzy (to wszystko są metody, które rujnują gospodarkę Państwa, a nie ją naprawiają! nowe podatki, większa akcyza? naprawdę?). Dlatego też w tytule napisałem, że Grecja jest naprawiana przy pomocy gumowego młotka. Jest naprawiana w taki sposób, żeby nie zostać naprawioną. Albo może inaczej, jest naprawiana w taki sposób, żeby sprawiać pozory, a chodzi o to, aby do końca na zawsze jej nie usamodzielnić. Jest oczywiście w tym pewien interes, bo wolniejsze tempo rozwoju będzie powodowało to, że będą spłacali długi wolniej i pewnie nie zawsze na czas, a to oznacza, że będą narastać odsetki.
Jeżeli chodzi o samych Greków to nie jest mi ich żal. Przez lata pożyczali pieniądze bez chwili zastanowienia, podobno fałszowali nawet raporty finansowe, żeby ukryć swoją sytuację ekonomiczną, co było im potrzebne do tego, żeby wyłudzać kolejne kredyty. Niestety nadszedł czas zapłaty. Fajnie jest się bawić i nie myśleć o przyszłości, ale w końcu ktoś zakręca kurek z kasą i mówi BASTA! Trzeba płacić i "bidować". Niestety wszystko wskazuje na to, że Polaków również czeka podobna przyszłość. No chyba, że rzeczywiście będziemy mieli u siebie szlachtę jerozolimską, która zadba o nasze finanse, ale w zamian za oddanie im we władanie naszego kraju... sądzę, że coś takiego niestety właśnie się szykuje.
Inne tematy w dziale Polityka
