Dlaczego Putin zaatakował Ukrainę właśnie teraz i co było tego powodem?
Dla USA najbliższe lata to prawdopodobnie ostatni dzwonek na to, żeby ostatecznie pokazać Chinom ich miejsce w szeregu na światowej scenie mocarstwowej. Odkąd Amerykanie oświadczyli publicznie, że środki przeznaczane na zbrojenia przez Chińczyków są obecnie większe niż te przeznaczane przez USA (biorąc pod uwagę poziom cen jakie są w Chinach), zaczęła się wielka gra na czas.
Dużo czasu mają Chińczycy, dla których gra on na ich korzyść ze względu na niezwykle dynamicznie rozwijającą się gospodarkę, która przekłada się na większe możliwości finansowania armii.
Mało czasu mają za to Amerykanie, którzy posiadając obecnie najlepszą armię na świecie obawiają się, że za kilka lat ich armia już może nie być najsilniejsza, a wyprzedzić ich mogą właśnie depczący im po piętach Chińczycy.
Tok rozumowania Amerykanów jest prosty. Musimy dowalić im tym co mamy teraz, zanim oni będą mogli dowalić nam swoim lepszym i liczniejszym sprzętem. Czasu więc USA ma coraz mniej, ale to nie takie proste, żeby wywołać konflikt zbrojny z Chinami i liczyć na to, że inne mocarstwa obrócą się tyłem i będą udawały że nic się nie dzieje. Tutaj pojawia się Rosja, która w przypadku konfliktu zbrojnego między USA, a Chinami poparłaby Państwo Środka.
Amerykanom zależy więc na tym, żeby móc rozprawić się z Chińczykami będąc sfokusowanym tylko na nich. Wycofanie wojsk USA z Afganistanu było pierwszym sygnałem, że Amerykanie szykują się już tylko na jeden, najważniejszy dla nich konflikt. W momencie braku gwarancji neutralności ze strony Rosjan, jest wielce prawdopodobne, że w czasie wojny z Chinami, 'zdestabilizowały' by się interesy Amerykanów w innych rejonach świata - właśnie za sprawą Rosjan, dla których byłaby to świetna okazja, żeby się trochę porozpychać łokciami.
Stany Zjednoczone prawdopodobnie zdecydowały się więc uprzedzić nieprzewidywalne ruchy Rosjan i zapytali ich wprost co chcieliby uzyskać w zamian za neutralność w czasie konfliktu USA-Chiny.
Warto zaznaczyć, że tuż przed rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę Prezydent Joe Biden rozmawiał z Władimirem Putinem co najmniej dwukrotnie o sytuacji we wschodniej Europie. Jakie ustalenia podczas tych rozmów padły niestety nie wiadomo. Możemy się tylko domyślać podążając za wcześniej przedstawionym tokiem rozumowania Amerykanów, że spytali Putina "Co chcesz za neutralność w razie naszego konfliktu z Chinami?", a Putin mógł odpowiedzieć, że "chce żeby NATO wyniosło się nawet z Polski". Biden na taką prośbę prawdopodobnie się nie zgodził, o czym zresztą świadczy jego wizyta w Polsce oraz obietnica przysyłania coraz większej liczby wojsk, ale za to mógł zgodzić się na coś innego.
Na co?
A no właśnie na to, żeby Putin wziął sobie Ukrainę, która nie była w NATO i prawdopodobnie nigdy w sojuszu nie będzie. Jak jednak słusznie zauważa Stanisław Michalkiewicz, nie można ot tak wziąć dużego europejskiego Państwa w swoje posiadanie, jak towaru z półki w sklepie. Ukraina dla Putina musi wyglądać jak "dopust Boży" i tak się właśnie dzieje. Biden prawdopodobnie powiedział, Putinowi: "Ok bierz sobie tą Ukrainę, ale wiedz, że my to z całych sił potępimy, bo pod żadnym pozorem nie może na nas paść choć cień podejrzeń, że w jakikolwiek sposób do tego dopuściliśmy". Putin wybrał drogę terroru i zbrojnej napaści w przejęciu "prezentu" od Bidena w zamian za obietnicę neutralności z Chinami. Wojna to najgorsza z możliwych ścieżek odbioru 'prezentu' jaką mógł obrać Putin, ale dla niego najszybsza. Mógł przecież przez kilka lat destabilizować agenturalnie ukraińców, żeby w końcu posadzić tam swojego marionetkowego prezydenta, a w między czasie wyprać Ukraińcom mózgi wmawiając im poprzez media, że Rosja jest lepsza niż zachód. Widocznie uznał, że już jest za stary i nie będzie tyle czekał na efekty, więc postanowił wysłać tam armię, żeby mu w trybie przyśpieszonym tą Ukrainę przyniosła na tacy.
Jeżeli ta teoria jest prawdziwa, a wydaje mi się wielce prawdopodobna to tylko kolejny dowód na to, że Amerykanie to takie same sukinsyny jak Rosjanie, tylko, że z ich strony jawnie jeszcze nie doświadczyliśmy niczego złego, wiec tego nie wiemy, a od Ruskich zła doświadczyliśmy wielokrotnie dlatego ich nienawidzimy praktycznie od urodzenia. W świecie pełnym dezinformacji i manipulacji łatwo się pogubić, tym bardziej, że tak zwane autorytety moralne kompletnie ignorują możliwość tego, że nasz najważniejszy 'egzotyczny' sojusznik może dopuszczać się tak haniebnych i wstydliwych zabiegów, żeby pozałatwiać swoje interesy z Chińczykami.
O jakiej niepokojącej sekwencji zdarzeń mówi redaktor Stanisław Michalkiewicz?
Nasi przywódcy z Naczelnikiem Kaczyńskim i jego klakierem Morawieckim na czele pojechali 15 marca do Kijowa ze wsparciem dla Prezydenta Zełenskiego. Podczas tej wizyty Jarosław Kaczyński powiedział, że NATO musi zdecydować się na "misję pokojową" na Ukrainie i że to jest najlepsze wyjście, a wymaga jedynie odwagi...
Jak widać Pan Kaczyński bardzo rwie się do wojny, chyba czuje, że to dla niego ostatni dzwonek, żeby być jakkolwiek inaczej zapamiętanym przez historię. Na pewno nie chciałby być pamiętamy jako ten, który doprowadził Polskę i jej gospodarkę do ruiny, ale ten który próbował ratować Ukrainę (niestety kosztem swojej ojczyzny).
Pierwszą próbą wciągnięcia Polski do wojny na Ukrainie był pomysł dostarczenia na teren objęty działaniami wojennymi naszych samolotów MIG-29. Po wybiciu tego pomysłu z głowy naszym przywódcom przez szefa NATO Stoltenberga, nasi mieli chwilowy przypływ zdrowego rozsądku i powiedzieli, że ok, przekażą MIGI, ale nie na Ukrainę, tylko do niemieckiej bazy wojskowej w Ramstein. Amerykanie zszokowani tak sprytnym rozegraniem sprawy przez Polaków stwierdzili, że to w sumie nie jest jednak dobry pomysł, żeby te MIGI przekazywać i temat samolotów umarł.
Teraz jednak, jak słusznie zauważa Stanisław Michalkiewicz, Prezes Kaczyński sam pcha Polskę do wojny wygłaszając te brednie o misji pokojowej na Ukrainie, więc bardzo możliwe, że wizyta Bidena to kolejna okazja dla USA do tego, żeby Polaków w wojnę na Ukrainie zaangażować - oczywiście z zastrzeżeniem, że misja pokojowa Polski na Ukrainie będzie tylko i wyłącznie naszą suwerenną decyzją i nie ma nic wspólnego z NATO. Amerykanie jedynie łaskawie nam na to 'pozwolą'.
Stany Zjednoczone chętnie do tej wojny by nas wepchnęły (osobiście w niej nie uczestnicząc), bo Putin miałby pretekst do tego, żeby nas sterroryzować, a NATO do tego, żeby wypiąć się do nas plecami. Najważniejszy cel i warunek Putina zostałby wtedy spełniony, a to daje już 100% gwarancję Bidenowi na to, że w razie konfliktu z Chinami, Putin będzie pełny i syty więc nawet nie ruszy palcem w bucie, kiedy Amerykanie będą ostatecznie rozstrzygać napięcie z Chińczykami.
Wciąż jednak mamy wszystko we własnych rękach i trzeba się modlić o to, żeby nasi przywódcy w końcu pogodzili się z rozumem, pochowali swoje szabelki i zajęli się realną odbudową naszego kraju w oparciu o wolność gospodarczą oraz stawianie interesu Polski i tylko Polski zawsze na pierwszym miejscu.
Inne tematy w dziale Polityka