Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
165
BLOG

Ludzie wierzą chętniej w Kaczyńskiego, niż w Kościół

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Społeczeństwo Obserwuj notkę 9

A gdyby Jarosław Kaczyński pewnego dnia powiedział, że Kościół Katolicki się myli w jakiejś kwestii to ciekawe czy wierni posłuchaliby hierarchów kościelnych czy właśnie Jego?


Od bardzo długiego czasu obserwuję to co dzieje się na polskiej scenie politycznej i równolegle to co dzieje się na coniedzielnych nabożeństwach w polskich kościołach.

Absolutnie nie chcę tym tekstem atakować Kościoła Katolickiego, który i tak ma mnóstwo problemów i kryzysów, ale uważam, że trzeba podzielić się pewnymi spostrzeżeniami bo to nie idzie w dobrym kierunku. Niestety wiele rzeczy, które mają miejsce na trybunie sejmowej czy w wieczornych wiadomościach, można usłyszeć później również na ambonie, a to w dłuższej perspektywie czasowej sprowadzi Kościół do rangi fajnej rodzinnej tradycji, która jest potrzebna tylko raz na jakiś czas, żeby człowiek mógł 'usprawiedliwić' określone przez siebie miejsce na świecie.

To też nie jest tak, że Kościół nie powinien wtrącać się do polityki i istotnych problemów. Wręcz przeciwnie! Jeżeli Kościół 'coś uważa' na 'grzany' aktualnie w mediach temat to również powinien zająć stanowisko i podzielić się nim ze swoimi wiernymi. Nie może tego robić przecież za księży telewizja, bo kisiel jaki mają w głowach wyborcy niedługo zacznie wylewać im się uszami i oczami.

Kościół powinien stać przede wszystkim na straży dobra, miłosierdzia, przykazań i ogólnie nauk jakie płyną z Nowego Testamentu.

Tymczasem na niedzielnej mszy podczas modlitwy wiernych można usłyszeć "Módlmy się za sprawiedliwość społeczną...", a na kazaniu słowa, że "Życie ludzkie jest najwyższą wartością...". To tylko przykłady, ale zapewne każdy z Was spotkał się z jeszcze innym tego typu całkowitym niechlujstwem intelektualnym wygłaszanym przez naszych księży.

Nie wiem czy dobrze diagnozuję, ale Kościół powinien dużo większą uwagę podczas lat nauki w seminarium przykładać również do tego, że każdy człowiek (wierny) jest indywidualną jednostką, a nie jakąś 'określoną społecznością', do której trzeba przemawiać jak prezenter w telewizji, czy polityk zabiegający na wiecu o głosy.

Księża z pewnością nie mają złych intencji (mam taką nadzieję), ale to co niekiedy wygłaszają przysparza nieraz więcej problemów niż gdyby mieli przeczytać gotowe kazanie z podręcznika...

Rozumiem, że wielu księży nie interesuje się za bardzo polityką i nie za bardzo wie, że niektóre pojęcia są wyjęte żywcem prosto z ideologii marksizmu czy bardziej wyrafinowanych warstw społecznych, które są hedonistycznymi tworami laickiego wychowania zachodniego zlewicowanego świata.

Naprawę świata (w tym przypadku Kościoła) należy zacząć od naprawy pojęć, a zatem duchowieństwo powinno się nauczyć, że modląc się za "Sprawiedliwość społeczną" zmuszają nieświadomie swoich wiernych to tego żeby modlili się za NIESPRAWIEDLIWOŚĆ! (ja mam nadzieję, że robią to nieświadomie...).

Dlatego, że: "Sprawiedliwość ma się tak do sprawiedliwości społecznej, jak krzesło do krzesła elektrycznego..." - kto tego nie rozumie, to niech chociaż tym razem spróbuje.

Jeżeli jakiś ksiądz uważa, że życie jest najwyższą wartością i mówi to do wiernych z ambony w kościele to jak później wytłumaczy zachowanie Jezusa Chrystusa, który zresztą sam podaje nam wzór miłości chrześcijańskiej w ewangelii, w słowach: ''Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich ''(J 15, 12-13).

Ktoś powie, że to przez pomyłkę, że ksiądz na pewno nie miał na myśli tego, żeby chronić swoje życie za wszelką cenę. Ja jednak słuchając takich słów miałem wrażenie, że właśnie o to chodzi, bo mówił to w kontekście koronawirusa. A za 'wszelką cenę' miał zapewne na myśli, że nawet za cenę wolności, co z ust księdza katolickiego paść nigdy nie powinno. Kościół od początków swojego istnienia potępiał niewolnictwo, a nakłanianie swoich wiernych do tego, żeby w razie co z powodu jakiegoś wirusa sobie tą wolność odpuścili jest okropieństwem.

Ogólnie cała ta sytuacja z "pandemią" pokazała niestety, że z naszym Kościołem jest naprawdę źle. Podczas ostatnich dwóch lat zamordyzmu, tylko nieliczni księża sprzeciwiali się limitowaniu wiernych i zamykaniu kościołów. Dla mnie to znaczy tylko tyle, że to właśnie ta niewielka grupa duchownych tak naprawdę wierzy w Boga i jest kapłanami z prawdziwego powołania. Ksiądz nie powinien zniechęcać do odwiedzania świątyni, nie powinien też nikogo straszyć wiecznym potępieniem za brak uczestnictwa we mszy, skoro już umówimy się, że w kraju była panika z powodu nowego wirusa. Kapłan powinien po prostu tak jak zawsze odprawiać mszę dla tych, którzy nie boją się zakażenia wirusem. Kto chce to przychodzi, a kto nie chce to nie - czyli normalna sytuacja, taka jak miała miejsce nawet przed "pandemią".

Budujące jest to, że w tym roku w mojej parafii księża nie odstawiali tego powszechnego kabaretu z 'kolędą w kościele dla chętnych', tylko normalnie jak zawsze chodzili po kolędzie ulica po ulicy, od domu do domu i w dodatku bez żadnych maseczek, żeby nie straszyć dzieci i przywrócić choć trochę normalności do codziennego życia swoich parafian. Niestety z tego co wiem, moja parafia była jedyną moim mieście, która podjęła się normalnej kolędy. Nie wiem jak to wyglądało w pozostałych miastach w naszym kraju, ale podejrzewam, że większość duchownych nadal traktowała covida jak alibi i siedzieli na plebani w spokoju i bezpiecznie na dupie.

Stanisław Michalkiewicz na swoich spotkaniach bardzo często przytacza dyskusję w jednym z Seminariów duchownych z klerykami, których próbował przekonać, że zasiłki i pomoc socjalna są złe, bo demoralizują ludzi. Na takie argumenty usłyszał od kleryków że "JAK TO? GDYBY NIE ZMUSZAĆ LUDZI DO TEGO ŻEBY POMAGALI JEDNI DRUGUM, TO PRZECIEŻ NIKT BY NIE CHCIAŁ NIKOMU POMAGAĆ" na co Pan Stanisław odpowiedział, że w tym momencie klerycy podważają dwa tysiące lat nauk Kościoła i całą religię chrześcijańską, która opiera się właśnie na bezinteresownej pomocy potrzebującym z własnej woli, z czystej dobroci serca.

Jak to jest, ze człowiek świeci musi przyjechać do Seminarium duchownego i nauczać podstaw wiary kandydatów na kapłanów? Gdzie są ich wykładowcy? Dlaczego nikt im nigdy nie wytłumaczył, że socjalizm to zabieranie pod przymusem tym którym się CHCE i dawanie drugim którym się akurat NIE CHCE.

To jest właśnie istota problemów polskiego Kościoła, a mianowicie przekonanie, że socjalizm jest niezbędny do tego żeby ludzie byli dla siebie dobrzy. A właśnie takie przekonanie zdejmuje odpowiedzialność z Kościoła za przekonywanie wiernych do przyzwoitego i uczciwego życia. No bo skoro jest instrument państwowy, który ma zapewnić biednym i potrzebującym pomoc to rola kościoła nie jest już taka istotna i później można zwalać wszystko na źle funkcjonujące państwo.

Naprawdę nie potrafię wymieć żadnego polskiego hierarchy kościelnego o którym mógłbym powiedzieć, że jest jakimś wielkim autorytetem moralnym lub w ogóle chociaż autorytetem. Jakiegoś biskupa, który mógłby poprzez swoją działalność i nieugiętość podczas pandemii walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że Kościół jest otwarty dla każdego człowieka, który ma potrzebę się w nim modlić.

Ten brak autorytetów w Kościele to również skutek tego, że Kościół nie bierze odpowiedzialności za czynienie dobra, tylko zasłania się - i to zresztą chyba z przyjemnością - państwem socjalistycznym.

I tak oto dochodzimy, to obecnego rządu pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego, który jest o wiele bardziej wyrazisty niż Kościół dla ludzi w starszym wieku, czy dla takich którzy cenią sobie katolicyzm. Każdy wyborca PiSu wie, że Kaczyński chce Polski opartej o tradycyjne wartości, a to właśnie o to głównie martwią się starsi ludzie, którzy wygrywają im wybory przez ostatnie lata. Kościół jest tylko dodatkiem, a główną gwiazdą dla tych ludzi jest Jarosław Kaczyński. Dlatego też zadałem na początku tekstu pytanie co by było gdyby? Sądzę, że obecnie większość wiernych Kościoła Katolickiego za swój autorytet uważa właśnie Naczelnika z Żoliborza, a nie swój Kościół.

Przerażające prawda?

Do takiego stanu oceny moralnej każdego Polaka doprowadziliśmy nasz kraj, do takiego stanu doprowadziła nas bierność Kościoła i jego braki w odpowiedniej narracji wynikające z zaniedbań w edukowaniu młodych księży.

Obecna sytuacja Kościoła, w której ludzie wyżej cenią sobie zdanie Kaczyńskiego niż kapłanów jest pokłosiem tych wszystkich socjalistycznych komunałów, którymi ładują w swoich wiernych z ambony.

Bardzo chciałbym, żeby Kościół pozostał Kościołem i nie popierał szkodliwej na każdej płaszczyźnie działalności socjalizmu Kaczyńskiego, ale wszystko wskazuje na to, że taka sytuacja hierarchom kościelnym bardzo odpowiada, bo jak już pisałem wcześniej zdejmują z siebie dzięki socjalizmowi ogromny kawał odpowiedzialności za przekonywanie ludzi do czynienia dobra z własnej nieprzymuszonej woli.

Życzę sobie, żeby nie dożyć czasów w których katolicyzm w Polsce będzie kompletnie marginalną instytucją, ale wszystko zmierza niestety w tym właśnie kierunku...

salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo