Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Moim zdaniem stanowisko naszych władz w kwestii Polonii i Polaków za granicami RP jest co najmniej wrogie. Na Kresach pólnocnych trwają w najlepsze rozgrywki dezintegrujące środowiska polskie. Na zasadzie dyvide et impera. Kasę z Polski daje się według klucza maksymalnej dezintegracji.
Nie potrafię zrozumieć jak ktoś wyrzucony dyscyplinarnie z pracy, za sprzeniewierzenie publicznych środków finansowych fundacji mającej pomagać Polakom, zostaje ambasadorem Polski w Wilnie. Jedyne kompetencje to koleżanka prezesa partii rządzącej.
---------
Gdyby pogrzebać w życiorysach nazwisk, to Polaków jakoś bardzo mało w strukturach władzy w Polsce. Za to bardzo dużo wśród potomków zesłańców albo pozostawionych poza granicami kraju. Przy tym genetycznych patriotów. Obawiam się, że to ostatnie określenie wydaje się być czynnikiem decydującycm wobec niemocy repatriacji.
Przy polskim korycie nie ma dość miejsca, by i Polaków do niego dopuszczać...
To się zgadza z tym co mówiła o Kazachach moja ś/p Teściowa zesłana z Grajewa do Kazachstanu z rodzicami i czterema siostrami po tym jak Sowieci zajęli wschodnie tereny Polski. "Kazachowie byli gościnni i pomagali nam w miarę możliwości ale sami byli biedni i niewiele mogli" - to dokładnie jej słowa. Po wojnie trzy siostry wróciły do Polski, jedna wylądowała w Australii i jedna w Nowej Zelandii. Dzieci i wnuki tych z antypodów systematycznie odwiedzają Polskę co dwa lata.